Prawy  Ostrołęcki Prawy Ostrołęcki
157
BLOG

Nowe oblicze kolonializmu

Prawy  Ostrołęcki Prawy Ostrołęcki Polityka Obserwuj notkę 0

Niedawno premier Węgier Viktor Orban powiedział, że czas skończyć z neokolonializmem wobec państw nowej Europy, traktowanych przez starszych braci w demokracji i międzynarodowe koncerny, jako rezerwuar taniej siły roboczej, rynek zbytu dla importowanych towarów i źródło transferu dochodów dla banków oraz wielkich sieci handlowych. U nas nikt z rządzących nie zdobył się na taką ocenę rzeczywistości.

Czas handlu perkalem i koralikami minął bezpowrotnie. Ale to, że zmieniły się towary, nie oznacza zmiany metod. Dziś „cywilizuje” nas się smartfonami, tabletami, samochodami – wszystkimi dobrami współczesnego świata, które mają świadczyć o naszym statusie społecznym, zamożności, miejscu w peletonie wyścigu szczurów. Za pomocą metek i markowych wyrobów zamieniamy ostatnie „wiem” na „mam”. Przy okazji nie zauważając, w jaki sposób jesteśmy wykorzystywani przez producentów tego całego „barachła”. 

Zmuszani przez natłok reklam, presję środowiska, co zaczyna dotykać coraz częściej coraz młodszych ludzi, gubimy po drodze pozostałe wartości – dążąc do ciągłego pomnażania posiadanych dóbr zgodnie z obowiązującymi trendami. Wykluczając przy tym osoby, które nie są w stanie nadążyć za biegnącą po nowości resztą, lub zmuszając je do popełniania przestępstw, by wykluczone się nie poczuły. Mainstreamowa propaganda powtarza nam cały czas hasła o dzielącej nas przepaści od krajów rozwiniętych, o tym że cały czas musimy zaciskać pasa, by dogonić ich gospodarki, choć nie ma na to szans. Nie odrobimy 50 letniej zaległości w wielu dziedzinach, tym bardziej, że pozwoliliśmy na neokolonialne traktowanie naszej gospodarki już wiele lat temu. I nie zmienią tego lokowane tu, co jakiś czas, inwestycje zachodnich koncernów. One mają za zadanie podtrzymać siłę nabywczą Polaków na minimalnym poziomie, pozwalającym przeżyć i korzystać z podstawianych nam dóbr. Bez względu na wysiłek, jaki temu towarzyszy. Byle sprostać reklamom.

Niemcy i Francuzi uratowali swój ciężki przemysł rządowymi dotacjami, ich stocznie pracują pełną parą. Podobnie jest z kopalniami. Nam unijne dyrektywy zakazały pomocy państwowej dla przemysłu stoczniowego, po którym zamiast Kataru Grada, pozostał jedynie kac. Nie mówiąc o stoczniowcach przekwalifikowanych na kosmetyczki i jedynej inwestycji na terenie Stoczni Szczecińskiej – dyskoncie „Biedronki”. Neokolonializm starej Unii przejawia się też w szeregu dyrektyw dotyczących ochrony środowiska. Nie mówię, że są niesłuszne. Polskie kopalnie uratują pewnie Czesi, bo nasz rząd realizując politykę unijnych ekologów zmusi nas do produkcji naturalnej energii, za którą zapłacimy znowu najdrożej w całej zjednoczonej Europie. Ale oni już swoje drogi i autostrady wybudowali. A do nas chcą przyjechać, by zobaczyć zielone lasy i furmanki na polnych drogach.

Protestując przeciw wykorzystywaniu swoich obywateli premier Orban obłożył podatkami wielkie sieci handlowe i banki. Wbrew pierwszym głosom straszącym Węgrów ani banki, ani sieci handlowe z Węgier nie uciekły. Co ciekawe, nie wzrosły też ceny usług ani towarów tam oferowanych. Okazało się, że zyskiem można podzielić się także z jego twórcą. U nas nadal jest to niemożliwe. Pisałem już kiedyś, że banki w kryzysowej Polsce wygenerowały ponad 16 miliardów zysku, wywiezionego głównie do swoich central. To sukces osiągnięty w kraju, gdzie koszty obsługi bankowej klienta, nie mówiąc o kredytach i pożyczkach, są jedne z najwyższych na świecie. Przynajmniej w tej cywilizowanej jego części.

Ostatnio coraz częściej socjolodzy zwracają uwagę na zwiększający się obszar biedy. I to wbrew propagandzie sukcesu głoszonej przez Tuska i jego ekipę. Bankrutują firmy, klasa średnia zamienia się w niższą, a niska w biedotę. Coraz więcej rodzin nie stać na podstawowe opłaty, za czynsz, prąd, ubrania, czy podręczniki szkolne dla dzieci. Ale w zamian oferują nam dwa tablety za złotówkę. Dwa światy, dwie Polski. Ta zza okien rządowej limuzyny i biurek międzynarodowej korporacji oraz ta druga, z blokowisk, małych straganów i podwórek, gdzie nie wszystkie dzieci mają na sobie ciuchy z właściwymi metkami. Bez perkalu i koralików.

Na zakończenie, każdemu do rozważenia, ranking zarobków wg. Serwisu Bloomberga (średnia za godzinę pracy):

1. Szwajcaria 181 zł
2. Belgia 163 zł 
3. Szwecja 156 zł
4. Dania 152 zł
5. Australia 150 zł
6. Niemcy 144 zł
7. Finlandia 133 zł
8. Austria 130 zł
9. Francja 125 zł
10. Holandia 124 zł
11. Irlandia 120 zł
12. Kanada 115 zł
13. USA 112 zł
14. Japonia 111 zł
15. Włochy 107 zł
16. Wielka Brytania 98 zł
17. Hiszpania 84 zł
18. Nowa Zelandia 77 zł
19. Singapur 76 zł
20. Izrael 63 zł
21. Grecja 61 zł
22. Argentyna 59 zł
23. Portugalia 38 zł
24. Czechy 37 zł
25. Słowacja 36 zł
26. Brazylia 35 zł
27. Estonia 32 zł
28. Węgry 28 zł
29. Polska 25 zł
30.Filipiny   7 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka