Prawy  Ostrołęcki Prawy Ostrołęcki
620
BLOG

Kto się boi Jacka Stronga ?

Prawy  Ostrołęcki Prawy Ostrołęcki Polityka Obserwuj notkę 3

Film autorstwa Władysława Pasikowskiego 7 lutego wszedł na ekrany polskich kin, a w chwili, gdy będą Państwo czytać ten felieton, od kilku dni będzie także dostępny w naszym mieście. Większość recenzji twierdzi, że czuć rękę mistrza i film ma szansę zostać hitem kasowym. Nie chcę zatem rozwijać dalej tego wątku, pozostawiając ocenę i przeżycia każdemu widzowi. Dziś bardziej o kruszeniu rzeczywistości.

Bo może okazać się, że zrealizowany sprawnie film sensacyjny uzupełni w świadomości Polaków, a zwłaszcza młodego pokolenia, luki w interpretacji historii, świadomie kształtowane przez ostatnie dwadzieścia lat. Że wywołana nim narodowa dyskusja na temat postaw, wyborów, ryzyka, bohaterstwa i tchórzostwa wreszcie wyciągnie na światło dzienne i jasno określi to, co dobre i to złe. I odetnie zdecydowanie ostatnie argumenty apologetom stanu wojennego, suwerenności PRL i post okrągłostołowego zglajszlachtowania stron przemian. Bo wydawałoby się, że spełniona i zaspokojona nomenklatura Polski Ludowej, z funkcjonariuszami armii i służb specjalnych, już na tyle się wybieliła, że nie musi się niczego obawiać. Wyszkoleni na zachodzie generałowie spadli albo z Casą, albo z Tupolewem i do godności wrócili ci przysięgający na sojusz z Armią Radziecką.  Czyli sytuacja wróciła do normy.

 I to wszystko nagle zaczyna rozwalać niepozorny film, którego akcja dzieje się przeszło 30 lat temu. Znowu padają pytania o uczciwość, honor, miłość do Ojczyzny. I nic już nie jest takie proste, jak jeszcze niedawno. 

Nagle z szaf wychodzą trupy, byli agenci wystawiają cenzurę bohaterowi, mówiąc „w naszych kategoriach zawsze będzie zdrajcą”. Panowie – w kategoriach narodu nigdy nie przestaliście nimi być. Od pierwszego podpisu w UB, SB, WSI – wszędzie tam, gdzie kończyła się suwerenność Ojczyzny, a zaczynała służba najeźdźcy. Nieliczni się buntowali, a pułkownik Kukliński postawił na szalę wszystko - w obliczu grożącej Polsce zagłady. I dziś, gdy historia przyznaje mu rację, jakoś głupio pozostać po stronie tych, którzy myśleli jedynie o spokojnej karierze i kolejnym awansie. Więc stąd ten popłoch w mediach, głównie tych przez służby zakładanych. Stąd nagłe pisarskie kariery „superagentów”. Za późno, przegapiliście jedną rzecz, historii nie da się oszukać. Prędzej czy później wyjdzie na jaw. Choćby z „Jackiem Strongiem”. Ot taki mały niepozorny kamyk, który uruchamia lawinę. 

Czy Jacka Stronga boją się ci, którzy boją się Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce? W dużej mierze tak, bo Wyklęci czy Niezłomni niosą za sobą ten sam etos poświęcenia i jednoznaczne umiłowanie Ojczyzny. Cechy charakteru, które przecież postmodernistyczna, liberalna ideologia zastąpiłaby najchętniej korporacyjnym podporzadkowaniem, indywidualną karierą i tumiwisizmem. Byleby mnie było dobrze – oto w skrócie najważniejsze credo tych czasów. I, na szczęście, coraz bardziej niesprawdzające się i niezyskujące poklasku w oczach młodych Polaków. Takich, jak uczniowie i nauczyciele jednej z płockich szkół. W 72 rocznicę powstania Armii Krajowej wszyscy - założyli białe koszulki z portretem Inki, czyli Danuty Siedzikówny, 17-letniej sanitariuszki skazanej na śmierć przez rozstrzelanie. W Płocku, a nie w Ostrołęce, gdzie niby tylko martyrologia i nic więcej. Bo historia determinuje naszą przyszłość i o tym warto pamiętać. A szacunek Ostrołęki i jej mieszkańców dla historii jest widziany w całej Polsce, co ostatnio widać w mediach, może nie tych rozrywkowych, ale w tych, które stawiają poważne pytania o przyszłość kraju. Dlatego już dziś zapraszam od 1 marca na obchody Dni Żołnierzy Wyklętych, w tym na piękny koncert poświęcony dziewczynom z tamtych lat. Bo chociaż pamięć jesteśmy im winni…

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka