Wczorajsze metro donosi:
"Prawo jazdy na motocykl nie dla małolatów: można będzie na nie zdawać po 24. urodzinach - dowiedziało się "Metro". Nowe prawo zacznie obowiązywać już tego lata"
Powiem szczerze, że jakoś mało mnie obchodzi los idioty, któremu rodzice kupili albo pozwolili za własne pieniądze kupić motor. Każdy odpowiada za siebie i motocykl jest tego świetnym przykładem. Tak naprawdę to największą krzywdę motocyklista może wyrządzić przede wszystkim sobie. Nietrudno sobie wyobrazić, że w ewentualnym wypadku z samochodem, to motocyklista ma większe powody do obaw.
Jak ktoś na własne życzenie chce się zabić to proszę bardzo - państwo nie powinno tego zabraniać
To z resztą nie koniec rozrostu aparatu kontroli państwa. Parę dni temu z kolei głośno było o proponowanym zakazie palenia w pubach i restauracjach.
A tak się cieszyliśmy, tak radowaliśmy, że oto nastąpił koniec policyjnego państwa PiS. "Wreszcie zapanowała normalność" - pisało wielu internautów na forach internetowych.
Ta "normalność" bierze się z tego, że w Polsce czymś normalnym jest ograniczanie wolności. Ciekawe, że ludzie czują się bardziej wolni wtedy gdy bezpośrednio ogranicza im się swobodę, niż gdy w wyniku gierek politycznych zamyka się ludzi ze szczytu. Wtedy to czują, że ich wolność jest ograniczana.
Czemu nikt się nie buntuje? Bo ludzie przyzwyczaili się do tego, że traktuje się ich jak bydło, które kieruje się za pomocą bata. Wyrasta nam społeczeństwo idiotów, którzy bez instrukcji obsługi nie potrafią żyć
