Pressje Pressje
1399
BLOG

Musiałek: Facebook czyli smutne zwierciadło...

Pressje Pressje Kultura Obserwuj notkę 8

Facebook czyli smutne zwierciadło czasów współczesnych

 

Wydawać by się mogło, że o portalach społecznościowych wiemy już niemal wszystko, ale oszałamiająca popularność Facebooka na nowo pobudza do refleksji. Z jednej strony różnorodność funkcji pozwalająca każdemu znaleźć coś dla siebie, a z drugiej gigantyczny potencjał marketingowy dla przedsiębiorstw i instytucji sprawiają, że z FB korzysta już ok. 0,5 mld użytkowników na całym świecie. Czy jednak faktycznie różnorodność, wielofunkcyjność, dopracowany lay-out, pomysłowe aplikacje i zabawne rebusy potrafią w pełni wyjaśnić modę na „Fejsa” ? Czy pomysły marketingowych speców i znawców high-tech wyczerpują analizę źródeł popularności portalów społecznościowych? Wydaje się, że pod powierzchnią różnorodnych czynników już dobrze wyjaśnionych kryje się pewna potrzeba, która choć intuicyjnie wyczuwana i nawet przez wielu opisana, to wciąż jeszcze nie jest wystarczająco wyeksponowana. Gdzieś na samym dnie teorii społeczeństwa sieciowego kryje się pewien aspekt, który nie doczekał się adekwatnego do swojego znaczenia refleksji. Co jest zatem praźródłem wielu godzin jakie spędza w ciągu dnia miliony ludzi przez ekranem monitora, oglądających zdjęcia, wstawiających linki i komentujących wydarzenia?

Moda na Facebooka i inne portale społecznościowe to przede wszystkim odpowiedź na deficyt bliskości z drugim człowiekiem w realnej rzeczywistości. Żyjąc w czasach baumanowskiej ponowoczesności i płynności jesteśmy atomami w zindywidualizowanym społeczeństwie, które staje się zbiorem bardzo luźno powiązanych elementów. Spotykając drugiego człowieka odbijamy się od siebie, a nie budujemy relacji. Kryzys tradycyjnych instytucji takich jak rodzina, czy przyjaźń nie jest przypadkowy. Pośród wielu czynników wpływających na ich erozję, szczególnie istotny wydaje się być ten, który dopatruje się kryzysu w nieumiejętności budowania relacji z drugim człowiekiem. Żyjemy w poczuciu wszechobecnej tymczasowości, chwiejności, niestabilności, szybkich i częstych zmian, które powodują dezorientacje i tym samym skracają nasz horyzont myślowy. Chcemy mieć wszystko już teraz, natychmiast, co powoduje, że nie angażujemy się w „mocne” więzi, bo te kosztują. Czas, wysiłek, poświęcenie, wyrozumiałość, a przede wszystkim odpowiedzialność za drugiego człowieka to cena, którą jesteśmy coraz rzadziej skłonni zapłacić, ponieważ ryzyko nietrafionej inwestycji w zatomizowanym społeczeństwie się zwiększa, a perspektywa „emocjonalnych zysków” jest zbyt odległa. Problem jest tym głębszy, że dla wielu bliska więź jest czymś tak oddalonym od życiowego doświadczenia, że przestali już oni nawet kalkulować czy inwestycja w przyjaźń się opłaca, bo nie wiedzą co mają do zyskania.

 Coraz silniejsza fragmentacja społeczeństwa powoduje, że wchodzimy tylko w krótkotrwałe, funkcjonalne i utylitarnie znajomości, które zaspokajają nasze bieżące potrzeby. Mamy znajomych z pracy, z którymi odgadujemy szefa; znajomych ze studiów, gdzie wspominamy uczelniane potańcówki; znajomych z kursu języka angielskiego, z którymi dyskutujemy o testach; a nawet znajomych wirtualnych, którymi wymieniamy się ocenami modeli aparatów fotograficznych. Zmieniając pracę tracimy z horyzontu w mgnieniu oka kilku lub kilkunastu znajomych. Odbierając uniwersytecki dyplom zrywamy kontakt społeczny pt. „znajomość” z jeszcze większą grupą osób. Fragmentacja jest tak dalece zaawansowana, że wielu powyższy opis nie tylko nie martwi, ale nawet nie zastanawia. Pozornie wszystko wydaje się na swoim miejscu, każdy znajomy jest odpowiedzią na inną potrzebę, a wszyscy razem harmonijnie tworzą całość naszych społecznych oczekiwań. Dla wielu współczesne czasy są wręcz towarzyskim eldorado, ponieważ nowy kontekst społeczny, na który składa się elastyczność, mobilność, a przede wszystkim rozwój komunikacji i nowych technologii stawia nas w wyjątkowo korzystnej sytuacji i daje nam wiele nowych narzędzi do nawiązywania znajomości. Jednak po bardziej wnikliwej obserwacji zdamy sobie sprawę, że te znajomości, niezależnie jak liczne i sumarycznie obejmujące wiele aspektów naszego życia, nie zaspokajają naszej najgłębszej, podstawowej potrzeby – bliskości i więzi. Bliska relacja nie musi oznaczać kompleksowości tematycznej, lecz emocjonalnej, a współczesne znajomości są powierzchowne i kruche.

Przyzwyczajamy się do stanu relacji opartych na szablonowej wymianie informacji, a przede wszystkim bez szczerości i zaufania. Nie tylko nie chcemy, ale często już nie potrafimy rozmawiać o emocjach i uczuciach. Wykorzenienie z przeszłości i jednocześnie brak wystarczającej refleksji o przyszłości powoduje, że wyrzucamy poza naszą świadomość egzystencjalne problemy i refleksje pochodzące z  najgłębszych pokładów duszy, a już na pewno się nimi nie dzielimy. „Small talk” czyli sztuka prowadzenia niezobowiązującej rozmowy o niczym kiedyś niegdyś domeną jedynie biznesowych lunchów, a dziś każdy staje się dominującym dyskursem spotkań towarzyskich w różnych miejscach, grupach i kontekstach. Zastanawiające jest to, że jakość relacji staramy się nadrobić ich ilością. W dobrym tonie jest mieć na FB kilkuset znajomych, ponieważ pokazuje innym naszą pozycję w stratyfikacji społecznej, a także utwierdza nas samych w dobrym samopoczuciu. Paradoksem jest to, że mamy mnóstwo znajomych, a żadnych przyjaciół. Wokół nas wiele osób, a i tak czujemy się samotni. Nawet ci którzy myślą, że mają mnóstwo przyjaciół niejednokrotnie podświadomie rozmiękczają i rozwadniają jej treść tak dalece, dopóki nowe znaczenie nie będzie skrojone na miarę ich realnych relacji z innymi. Współcześnie instytucja przyjaźni, podobnie jak jej krewnej siostry miłości, została zbanalizowana i pozbawiona duchowej głębi, nie mówiąc już o egzystencjalnego dreszczu czy metafizycznym odniesieniu. Nikt z nas tego nie chce przyznać, ale jednocześnie nikt nie chce sprawdzać kto w potrzebie nie zostanie sam.  Piszemy, komentujemy, oceniamy, blogujemy, ponieważ odczuwamy potrzebę kontaktu z innymi. FB i inne portale potwierdzają więc naszą społeczną naturę, mówiącą o naturalnej potrzebie interakcji z innymi. Niestety najsmutniejsze jest to, że wszystkie wirtualne serwisy i komunikatory są jedynie marnym substytutem prawdziwych więzi, a niemała ilość użytkowników poświęca im więcej czasu niż realnym relacjom. Liczne przypadki uzależnień od Facebooka opisywane nagminnie przez media niejednokrotnie mają swoje źródło właśnie w niemożności wypełniania przez portale oczekiwanych funkcji i szukania czegoś, czego tam nie ma i nigdy nie będzie – więzi i bliskości.

Atrakcyjność komunikacji sieciowej polega przede wszystkim na wieloaspektowym komforcie. Zamiast tracić czas na organizacje, potem dojazd, spotkanie i powrót, można wejść na „Fejsa” w dowolnej chwili i porozmawiać z kimś kto akurat jest dostępny, a jeśli chcemy coś powiedzieć komuś kogo w danym momencie nie ma, to wysyłamy mu wiadomość. Poza tym rozmawiać można z kilkoma osobami naraz i wykonując kilka czynności jednocześnie. W każdej chwili można zakończyć rozmowę. FB i inne portale dają także możliwość swobodnego zarządzania własnym wizerunkiem. Przenoszenie znajomości w obszar wirtualny pozwala pokazać innym naszą lepszą stronę, a przede wszystkim w pełni kontrolować nasz image, co w „realu” jest znacznie trudniejsze. Wstawiamy starannie wyselekcjonowane zdjęcia, czy też dzielimy się tylko takimi informacjami jakie eksponują pożądany przez nas wizerunek. Ta swoboda ma jednak swoją cenę. Tak jak zazdrościmy Robinsonowi Cruzoe wolnościowej sielanki, tak nikt z nas nie chciałby ponosić konsekwencji maksymalnego braku przymusu i mieszkać samotnie w otoczeniu jedynie wysp i palm. Każda głębsza relacja międzyludzka jest bowiem obustronnym zobowiązaniem, a zatem maksymalne realizowana wolność prowadzi do samotności. Warto się nad tym zastanowić, szczególnie w okresie świąt.

 

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura