Pressje Pressje
2606
BLOG

A jednak "W ciemności" czarno-białe

Pressje Pressje Kultura Obserwuj notkę 9

 W ostatnich tygodniach spotkałem się z optymistycznymi i bardzo pozytywnymi recenzjami filmu Agnieszki Holland „W ciemności” (por. np. http://www.deon.pl/wiadomosci/komentarze-opinie/art,306,zaskakujaco-nieschematyczna-holland.html ), skupiającymi się między innymi na „obiektywnym przedstawieniu relacji polsko-żydowskich”. Nie mogło być inaczej – to przecież nasz polski kandydat do Oscara.

Rzeczywiście, film jest świetnie zrobiony. Aktorstwo, trud operatorów pracujących w kanałach, czy też scenerię i fabułę można chwalić bez końca – jak mówią: chapeau bas! Nie tym jednak chciałbym się zająć – poszedłem na ten film, gdy opadła już oscarowa gorączka, starając się obejrzeć go chłodniejszym okiem (sala kinowa była nadal pełna!). Wiedziałem bowiem, że treść tego filmu, a przede wszystkim jego „obiektywność” w opisie relacji międzyludzkich nie jest tak „czarno-biała”, jakby się tego chciało. Pierwsze moje wątpliwości zrodził tekst p. Pawła Jędrzejewskiego. Dotyczy on postaci głównego bohatera i wierności jego przedstawienia (tekst dostępny jest na Forum Żydów Polskich - http://fzp.net.pl/opinie/jedno-pytanie-do-dwoch-sochow ). Drugie natomiast obudziły się pod koniec filmu, podczas końcowych napisów. Przekazują one bowiem widzowi, że „ludzie nie potrzebują Boga, by się nawzajem karać” - jest to bardzo przewrotne zdanie, które unaoczniło mi jak bardzo fałszywy obraz epoki i człowieka w ogóle przedstawia nam „W ciemności”.

Pomijając jednak te dwie sprawy, przejdę do trzeciej, która – moim zdaniem – najbardziej uwypukla fałszywość wizji przedstawionej przez ten film. Chodzi tu o obraz Ukraińców, ich relacje do innych narodowości i roli jaką odegrali oni – zdaniem autora „W ciemności” - w ogarniętym wojną Lwowie. W filmie mamy do czynienia z czterema postaciami tego pochodzenia: dwoma sprzedawczyniami, mężczyzną zarządzającym robotnikami pracującymi w getcie oraz Bortnikiem, wyższym oficerem Ukraińskiej Policji Pomocniczej (sądząc po umundurowaniu), kolaborującej z niemieckim okupantem. Zajmowała się ona nie tylko utrzymywaniem porządku na podległych Niemcom terenach, ale też pacyfikacją Polaków oraz eksterminacją ludności żydowskiej.

To właśnie ta postać przekazuje nam informacje: Ukraińcy nie tyle współpracowali z Niemcami, co nawet – za cenę własnego życia – sami kończyli ich „dzieło”. Bortnik bowiem pojawia się w filmie tylko wtedy, gdy z wielką determinacją (schodząc też do kanałów) szuka Żydów, bądź gdy przychodzi upić się u Sochy w domu, by święcić kolejny ze swoich „sukcesów”. Nie liczy się dla niego przyjaźń Sochy, ani własne życie – spełnia on swe obowiązki z pełnym przekonaniem i determinacją. Prawda jednak dotycząca roli Ukraińców nie jest taka czarno-biała – tak samo jak ich stosunek do Żydów. Podczas II WŚ los postawił ich w nieco innej roli niż Polaków czy Żydów (niemiecka obecność dawała bowiem Ukrainie nadzieje na upragnioną niepodległość, o którą walczyli nieprzerwanie od kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset lat). Była to walka pełna krwi, męczeństwa i cierpienia (np. Wielki Głód w latach 30. XX wieku). Jednak wystarczy przywołać fakt, iż czwarte miejsce (po Polsce, Holandii i Francji) wśród krajów z największą liczbą osób, którym przyznano tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, zajmuje właśnie Ukraina (jednym z nich jest Andrzej Szeptycki, greckokatolicki arcybiskup Lwowa – pełną listę można znaleźć tutaj: http://www1.yadvashem.org/yv/en/righteous/pdf/virtial_wall/ukraine.pdf ).

Oczywiście, można powiedzieć, że Holland nie mogła pokazać wszystkiego, że musiała skupić się na wydarzeniach pierwszoplanowych – tak aby akcja filmu toczyła się naprawdę w kanałach - w ciemności. Z drugiej strony to niedopracowanie może spowodować kolejne nieprzyjemne nieporozumienia, szczególnie gdy film otrzyma Oscara i będzie szerzej dostępny ukraińskiej publiczności. Wielkie dzieło, nawet jeśli przedstawia nieprawdziwe historie realnych ludzi i co najmniej dziwne wizje człowieczeństwa, to przynajmniej niech nie dzieli. Pokazując tak niesprawiedliwy obraz relacji (Polak ratuje, Ukrainiec ściga)„czarno-biały” film Holland nie mógł mi się podobać (warto przy tej okazji polecić ukraińską produkcję na ten temat - „Zolotyj wereseń” - niestety dostępny tylko po ukraińsku). Nie budujmy „obiektywnych” obrazów kosztem innej prawdy...

Karol Wilczyński

Autor notki jest członkiem redakcji "Pressji"

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura