Pressje Pressje
667
BLOG

Broniewski, człowiek pośród zamieci

Pressje Pressje Kultura Obserwuj notkę 1

Dziś rocznica śmierci Władysława Broniewskiego. Jego nową biografię omawia dla nas Krzysztof Wołodźko.


Mógłbym tę recenzję rozpocząć sztampowo: że „Broniewski. Miłość, wódka, polityka” Mariusza  Urbanka to dawno oczekiwana książka o tragicznym poecie niezasłużenie zapomnianym. Kłopot w tym, że przypomniany przez Urbanka Broniewski nie staje się dzięki temu ani na jotę mniej kłopotliwy i niejasny, zarówno jako człowiek i postać z literackiego Parnasu. A biografia jest dopiero szkicem, prowokacją do następnych pytań, rozmów i książek.

Praca Urbanka nie dlatego jest szkicem, że pobieżna, czy zdawkowa. Raczej ze względów, które da się wyjaśnić fragmentem wiersza innego poety, Adama Zagajewskiego, „Mistyka dla początkujących”: „podróże, wszystkie podróże,/ to była tylko mistyka dla początkujących,/ wstępny kurs, prolegomena/ do egzaminu, który odłożony został/ na później”. I ta podróż ku Broniewskiemu, którego życie było tułactwem i pielgrzymowaniem, zataczaniem się i szukaniem prostych dróg – to jest wyzwanie. I wstęp dopiero. Cenny wstęp.

Wiemy, że legionista, że komunizujący poeta, politycznie podejrzany żołnierz w armii Andersa, że autor „Słowa o Stalinie”, fetowany i obłaskawiany przez namiestników Polski Ludowej, że zbolały ojciec tragicznie zmarłej córki, że wreszcie alkoholik, który bodaj nigdy nie podjął całym sobą próby wyjścia z choroby. Wiemy, że autor wierszy pięknych, bolesnych i rzewnych, lirycznych i głęboko polskich. Ale też autor wierszy słabych. A choć dzięki książce Urbanka lepiej poznałem Broniewskiego, wciąż nie jestem pewien, czy go rozumiem. A artystę tak mi bliskiego chciałbym pojąć lepiej, głębiej.

Co mnie najbardziej boli w życiu Broniewskiego? Bynajmniej nie to, że komunizował. Było w nim jednak coś, co sprawiało, że najpiękniejsze chwile swojego życia mieszał – proszę wybaczyć dosadne słowo – ze zwykłym gównem. Była w Broniewskim, tak hardym, głęboko samoświadomym, szczerze emocjonalnym i nieskłamanym skaza straszliwego nieraz egoizmu i ślepota na fakty (te rzeczy idą zresztą w parze). I ten egoizm, wzmacniany alkoholizmem, czynił go bardzo słabym. Rzecz nie tylko w kilku politycznych wyborach (bo do Polski wrócił po wojnie bardziej chyba dla żony, Marii, „zmartwychwstałej” na chwilę z obozowej śmierci, niż dla komunistów), nie tylko w tych momentach, gdy popadał w serwilizm, lecz w tym, że człowiek który wszedł w dojrzałość w tak wspaniały sposób, stopniowo lecz nieubłaganie zmierzał ku samozagładzie. Zrywał się do lotu niejednokrotnie, by później przed sobą i innymi bronić swojej twarzy rozpaczliwie, wśród łez. Kogo rozpoznawał w samym sobie u kresu życia? Czy umiał swoje życie ułożyć w sensowną całość? – trudno o odpowiedź na to pytanie.

Mógłbym zapisać piękne zdanie, że jeśli wódka i polityka były w życiu Broniewskiego siłami destrukcyjnymi, to miłość go ocalała. Ale byłoby ono fałszywe. Urbanek pokazuje, jak trudne były jego miłości, jak potrafił być w nich niewierny i małostkowy. Jedną ze swych kochanek jeszcze jako bardzo młody człowiek zmusił do przerwania ciąży, stosując szantaż emocjonalny (był już wtedy bardzo blisko ze swoją przyszłą pierwszą żoną, Janiną). Jego miłości, nawet te największe, przeżerał i niszczył nałóg alkoholowy. A polityka? Owszem, wywarła niezatarte, złe piętno, ale też była jego pasją, jego natchnieniem, wolą czynu, odwagą, troską i pieśnią. A alkohol? Nadużywał go już jako młody legionista. Z pewnością bardzo szybko stracił kontrolę nad piciem. W biografii czytamy historię z jesieni 1925 roku. Do redakcji „Wiadomości Literackich”, gdzie poeta znalazł zatrudnienie jako sekretarz, „od czasu do czasu przychodziła stróżka pilnująca porządku w kamienicy i mówiła: »Zróbcie coś, panowie, z panem Broniewskim, bo znowu leży na schodach«”. Autor „Baru »Pod Zdechłym Psem«” nie miał wtedy jeszcze trzydziestu lat.

Tu dygresja: nie wiemy, jak wiele znakomitych tekstów nie powstało w wyniku m.in. choroby alkoholowej poety. Przypomnę, że już po wojnie Broniewski podpisał z Łódzkim Instytutem Wydawniczym umowę na życiorysy działaczy demokratycznych: „poczynając od Kościuszki, przez Łukasińskiego, Mochnackiego, po Waryńskiego i kolejnych”. Rzecz nigdy nie ujrzała światła dziennego. A może artysta nie chciał pisać biografii skłamanych? I tego się najpewniej nie dowiemy.

Broniewski zmarł 10 lutego 1962 roku, o godzinie trzeciej po południu, w lecznicy rządowej przy ulicy Emilii Plater w Warszawie. W bieli szpitalnego łóżka, które zawdzięczał tym, co go chcieli usidlić, ale nade wszystko własnej biografii, leżał wychudły, zniszczony życiem człowiek. Widzę go jednak inaczej: jak znika pośród wielkiej zamieci swojego życia i epoki, którą współtworzył: „Zostanie po mnie to, co mam:/ wytarty płaszcz i myśl swobodna./ Ze szklanki życia łyknę do dna/ i znów po wolność pójdę sam./ Odchodzę już. Szwajcarskie Berno/ i ciszę – zwracam zegarmistrzom./ Tam straszniej chyba gwiazdy błyszczą/ w ogromnym niebie nad Syberią./ Powoli będę szedł po śniegu/ za głosem wiatru północnego,/ co w wiecznej burzy i zamieci/ swobodny wieje od stuleci/ i grożąc ziemi, grożąc niebu,/ człowieka uczy swego gniewu” („Bakunin”). Tak, widzę go, gdy idzie pośród wielkiej zamieci życia, wśród jej strachów, przerażeń, strapień, radości i nadziei, wśród gniewu, patosu, małości, porażek i zwycięstw. Niknie oczom i pozostaje nadzieja, że przedarł się przez straszną zamieć ku największej ciszy i ukojeniu. Ale to tylko nadzieja.

Krzysztof Wołodźko

 

Mariusz Urbanek, Broniewski. Miłość, wódka, polityka, Warszawa: Iskry 2011, 404 strony, oprawa twarda z obwolutą, cena 44,00 zł.
Władysław Broniewski, Wierszem przez życie. Poezje, wybór i wstęp Mariusz Urbanek, Warszawa: Iskry 2011, 120 stron, oprawa broszurowa, cena 24,90 zł.

Krzysztof Wołodźko(1977): na ogół publicysta, bloger, przez kilka lat redaktor salon24.pl. Pisał i/lub pisze m.in. do „Trybuny”, „Życia Duchowego”, „Znaku”, portalu deon.pl, ngo.pl. Uczestnik cyklu dokumentalnego „System 09” i „System: rewolucja Solidarności”. Stały współpracownik „Nowego Obywatela”.

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura