Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka
1398
BLOG

"TRAGARZE ŚMIERCI" 4. - rozmowa z "Carlosem-Szakalem" c.d.

Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka Polityka Obserwuj notkę 6

Z „Carlosem-Szaka­lem” rozmawiają Witold Gadowski i Przemysław Wojciechowski, ciąg dalszy:

Spotkaliśmy Abu Dauda w Dubaju.
To dobry towarzysz, wiem, że żyje. Pozdrówcie go ode mnie. Myślę, że kupił ponad pięćset sztuk polskiej broni. Wtedy Polakom płacił za to Irak, Saddam Husajn. Kiedy Husajn wpłacił pieniądze, Abu Daud pojechał, aby przygotować ich transport dla Fatah. Nie pamiętam już, jak się ta broń nazywała.
 
Po polsku nazywaliśmy ją „Rak”, Abu Daud mówił nam, że określaliście ją mianem „Shatajel”.
Tak więc pierwszą broń z Polski, te pięćset „Shatajeli”, kupił Abu Daud. Potem były problemy z rozdziałem tej broni, ponieważ Irak najbardziej wspierał antagonistyczną wobec Fatah frakcję Abu Nidala.
 
Mówi pan, że polska broń była sprzedawana legalnie, czy tak właśnie było, gdy polskie karabinki trafiły w ręce Abu Abbasa, a ten, korzystając z nich, porwał prom „Achille Lauro”?
„Achille Lauro”? Ilu bojowników było tam na pokładzie?
 
Nie wiemy.
A widzicie!... To była garstka. W każdym domu w Libanie było wtedy wystarczająco dużo broni, aby uzbroić takie komando jak Abu Abbasa. To nie ma nic wspólnego z Polską. W owym czasie Abbas był bardzo blisko Jasera Arafata. Pale­styńczycy mieli wtedy dużo polskiej broni, bo polskie kałaszni­kowy były świetne. Sam z nich strzelałem i bardzo sobie ceniłem tę broń.
 
W jakich okolicznościach używaliście polskiej broni?
Zwykle miałem polskie pistolety maszynowe „Shatajel”, dosta­waliśmy je od Irakijczyków. Nie były zbyt skuteczne. Co innego kałasznikowy, te były niezawodne. Nie pamiętam konkretnych akcji.
 
Wróćmy do pańskich wizyt w Polsce, mówi pan, że w la­tach osiemdziesiątych był pan w Polsce tylko raz.
Tak, w 1986 roku. Wcześniej byłem w 1970 roku, wtedy zosta­łem w Warszawie przez kilka tygodni. Byłem na kongresie studen­tów jako przedstawiciel wenezuelskiej organizacji komunistycznej. Pamiętam, że ludzie byli życzliwi, a polskie dziewczęta najpięk­niejsze w Europie. Poznałem kilka z nich, było przyjemnie. Tyle, żadnych innych głębszych znajomości.
 
Mamy uwierzyć w to, że nie miał pan żadnych kontaktów z polskimi tajnymi służbami?
Tak właśnie było. Nie mieliśmy żadnych kontaktów z polskimi służbami, Polacy byli w tej sprawie wyjątkiem. Żadnych kontaktów. Mieliśmy układy ze wszystkimi socjalistycznymi służbami z wyjątkiem polskich i chyba albańskich.
 
Trudno w to uwierzyć.
Gdybyśmy mieli jakąś bazę w Polsce, wtedy kontakty ze służba­mi byłyby czymś najzupełniej normalnym, ale w Polsce ani baz, ani melin nie mieliśmy. Nie pchaliśmy się do Polski, bo tam najlepiej był osadzony Abu Nidal, a on zwalczał wszystkie odłamy Fatah. To Abu Nidal miał w Polsce bazy. Może to był i dobry bojownik, ale miał fatalny zwyczaj rozwiązywania wszelkich sprzeczności za pomocą karabinu maszynowego. Trudno się z kimś takim dys­kutuje. Polacy współpracowali z Abu Nidalem, my nie mieliśmy w Pol­sce nic do zrobienia.
 
Jakie kontakty łączyły pana zatem z ówczesnym kapi­tanem Adamem S.?
(tu pada pełne nazwisko oficera kontrwywiadu MSW PRL, chcąc jednak chronić personalia naszego świadka, podajemy jedynie pierw­szą literę jego nazwiska – przyp. aut.).
 
S…, S…, chyba nigdy nie słyszałem tego nazwiska. To niepol­skie nazwisko…
 
Polskie, polskie...
Jest takie miasto w Rosji albo na Białorusi. Nie znałem nikogo takiego. W Polsce znałem tylko piękne kobiety, piękniejsze niż w Skan­dynawii. O żadnej z nich nie powiem, aby nie komplikować komu­kolwiek dzisiejszego życia.
 
W jakich miastach pan bywał?
W Warszawie, byłem też w Łodzi i w takim dużym mieście w po­bliżu granicy z Niemcami (prawdopodobnie w Poznaniu – przyp. aut.). W Warszawie poznałem bardzo miłą rodzinę. Ojciec tej ro­dziny pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, był wysoko postawionym komunistą. Matka była katoliczką. Ciekawa rodzina. Lubiłem Polskę, dziewczyny, polskie jedzenie, dobra wódka, niskie ceny, rozumiałem nawet polski język.
(…)
 
„Tragarze śmierci”, fragment rozdziału „Rezerwat Szakala” 

Prószyński i S-ka to marka jednego z największych wydawnictw książkowych w Polsce. Firma istnieje od 1990 roku. W 2008 roku wydawanie książek sygnowanych logo Prószyński i S-ka przejęła spółka Prószyński Media. Profil wydawnictwa obejmuje literaturę polską i światową, zarówno klasykę, jak i prozę współczesną, literaturę faktu i biografie, książki popularnonaukowe (m.in. seria „Na ścieżkach nauki”). Nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazały się m.in. dzieła zebrane Pawła Jasienicy i Melchiora Wańkowicza (ostatnio wznowiona została słynna „Karafka La Fontaine`a”, nazywana biblią dziennikarstwa), książki Jadwigi Staniszkis, Grzegorza W. Kołodki, Laurence’a Reesa, Guy Sormana, wywiady-rzeki m.in. ze Zbigniewem Religą (autorstwa Jana Osieckiego), książki Andrzeja Paczkowskiego „Trzy twarze Józefa Światły” i „Wojna polsko-jaruzelska”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka