Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka
1607
BLOG

„TRAGARZE ŚMIERCI” 11. – rozmowa z gen. Czesławem Kiszczakiem

Prószyński i S-ka Prószyński i S-ka Polityka Obserwuj notkę 3

 Generał przywitał nas mocnym uściskiem ręki.

– Witam krakusów – powiedział na przywitanie.
Odnieśliśmy wrażenie, jakby tolerował nas z przyjazną wyrozumiałością. Mimo że mamy zupełnie inne zdanie na temat roli, jaką Kiszczak odgrywał w historii Polski, zawsze podczas spotkań i rozmów z nim staraliśmy się być wobec niego uprzejmi i nie oceniać go. On również nigdy nachalnie nie przekonywał nas do swoich racji. Ograniczał się do przekazywania suchych faktów z wydarzeń, o których dyskutowaliśmy. Być może wynikało to stąd, że to on zawsze trzymał w garści całą wiedzę, a my byliśmy na pozycjach pytających. Taki status quo pozwalał nam spokojnie dyskutować.
Spokojnie, to znaczy bez strachu, że generał w którymś momencie straci cierpliwość i wyrzuci nas z domu.
– Panowie, proszę tędy, do dużego pokoju. – Generał wskazał ręką w głąb pomieszczenia.
W domu rozchodził się zapach przygotowywanego obiadu. Z kuchni, którą mijaliśmy w drodze do salonu, wychyliła się uśmiechnięta twarz starszej pani z blond czupryną. Żona generała miała na sobie gustowny fartuszek. W jednej ręce trzymała drewnianą łyżkę, drugą machnęła do nas.
– Dzień dobry, panowie – uśmiechnęła się.
– Dzień dobry – odpowiedzieliśmy chórem, strzelając obcasami.
– Mąż bardzo cieszy się z wizyty panów. Ostatnio trochę mu się nudzi. Poza tym te ciągłe oskarżenia … Niedawno znowu w telewizji nazwali go komunistycznym mordercą – powiedziała przejęta. – Panowie, wchodźcie, proszę, siadajcie. – Pani Kiszczak wskazała ręką na dwa fotele w stylu lat osiemdziesiątych ustawione po lewej stronie od wejścia, przy dużym drewnianym stole.
W tym momencie do pokoju wszedł także generał. Usiadł po drugiej stronie nakrytego białym obrusem stołu, gdzie stał duży, jak się wydaje, wygodny fotel. Zapewne to ulubiony mebel generała.
Żona bezszelestnie zniknęła.
– Co was sprowadza? – spytał Czesław Kiszczak, przysuwając ku nam półmisek z ciastami.
Rozpoczęliśmy nasze opowiadanie. Powoli, stopniowo przybliżaliśmy generałowi temat, którym się zajmujemy. Nie przerywał nam, milczał, kiwając od czasu do czasu ze zrozumieniem głową. My z kolei staraliśmy się opowiadać bez emocji, bez używania słów takich jak mordercy, komuniści czy ukrywanie albo współudział, zamieniając je na: członkowie RAF, buntownicy czy pobyt. Kiedy skończyliśmy, podaliśmy generałowi niemiecki dokument. Wziął go ostrożnie. Czytał uważnie, powoli przekładając kolejne kartki. Jego twarz była skupiona, ale nie było widać na niej żadnych emocji. Trwało to kilka, może kilkanaście minut. Przez ten czas generał nie odezwał się ani słowem, nie zadał żadnego pytania. My także milczeliśmy. Kiedy skończył, zwrócił nam dokument, poprawił się w fotelu i zapytał:
– Skąd to macie?
– Nie z Polski, panie generale – odpowiedzieliśmy niemal jednocześnie.
– Znaleźliśmy ten dokument w Berlinie, w Instytucie Gaucka.
– Tak… – Generał zawiesił głos. Po czym dodał: – To wywiad.
– Wywiad? – zapytał Witek.
– Tak, Departament I MSW, polski wywiad. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o tej sprawie, pytajcie ludzi z Departamentu I, jeśli ktoś stał za tą sprawą, to mogli być tylko oni. To ich robota – zawyrokował.
– Ale w dokumencie, który pan czytał, jest informacja, że pobyt ludzi RAF na Mazurach ochraniany był przez milicjantów. Więc może Dwójka, kontrwywiad? – mnożyliśmy wątpliwości.
– Tak, to prawda, ale jeśli ktoś mógł przygotować i zrealizować taką akcję, to jedynie ludzie z wywiadu. Milicjanci wykonywali tylko jakieś zadania pomocnicze. Oni mogli nawet nie wiedzieć, kogo pilnują – tłumaczył Czesław Kiszczak.
– A pan wie coś na ten temat, słyszał pan o tym pobycie? – spytał Witek.
– Nie, ja nie. Mnie nie było jeszcze wtedy w ministerstwie. Wtedy rządził tam Milewski, ale on już nie żyje. Wielu ludzi już nie żyje, ale przypominam sobie, że były tam jakieś nasze wille, takie konspiracyjne, jak w Magdalence, z których korzystaliśmy czasami.
– A gdzie były te wille? – nie dawaliśmy za wygraną.
– Gdzieś w okolicach Szczytna, niedaleko Szczytna. Ale o pobycie tych terrorystów nic nie wiem – krótko uciął generał.
– Kto może wiedzieć więcej? – dopytywał się Witek.
– Spytajcie generała Pożogi, on szefował wtedy wywiadowi. – Tym razem twarz generała nie wyrażała sympatii wobec sugerowanego nam rozmówcy.
– Będzie chciał rozmawiać?
– Nie wiem, ale spróbujcie.
– Co pan myśli o tym dokumencie?
– Wygląda na prawdziwy – stwierdził generał.
– A czy ma pan jakąś teorię na temat tego, kim może być Polak, który zgłosił się do ambasady RFN w Warszawie? – zapytał Przemek.
Generał zamyślił się przez chwilę. Widać było, że usiłuje przypomnieć sobie jakieś szczegóły z przeszłości, po czym odparł:
– Pamiętam, że w tamtym czasie była jakaś sprawa ze zdradą naszego oficera, oczywiście kogoś dużo mniej ważnego niż Kukliński. Chodziło o współpracę z Niemcami. Nie pamiętam dokładnie, ale było coś takiego. – Generał był przekonujący.
– To mógł być ten sam oficer, który proponuje dyplomatom informacje o członkach RAF? – dociekaliśmy.
– Nie wiem. Możliwe, ale naprawdę nie wiem. Nie śledziłem tej sprawy. Ja w tym czasie zajmowałem się innymi rzeczami. Jeszcze raz mówię, musicie znaleźć ludzi z Jedynki MSW. Oni będą wiedzieli, ale czy zechcą z wami gadać?
Po rozmowie z generałem Kiszczakiem mgliste zarysy naszych domysłów zaczęły przybierać bardziej wyraźne kształty. Było to jednak za mało, aby rozwikłać tajemnicę pobytu terrorystów z RAF w Polsce.
Za mało, aby poważnie kogoś oskarżyć. Do Krakowa wracaliśmy ostatnim ekspresem. Mimo że w przedziale byliśmy sami, niewiele rozmawialiśmy. Obydwaj patrzyliśmy w okno, obserwując uciekający krajobraz.
– Witek, dlaczego on powiedział nam o tych willach na Mazurach? – Głos Przemka był pełen wątpliwości.
Witek sięgnął do torby i wyciągnął z niej kartonową teczkę.
– …i zdaje się, że miejsce, o którym mówił, na mapie oznaczone jest numerem sześć?
– Zgadza się.
 
Witold Gadowski, Przemysław Wojciechowski „Tragarze śmierci”, fragment rozdziału "Dzika Banda" - dziś (27.09) o 16.00 ciąg dalszy. 

Fragmenty tej książki będziemy zamieszczać na blogu i w "lubczasopiśmie" codziennie do 30 września. Zapraszamy do lektury, prosimy o uwagi i komentarze.

Informacja o książce:

http://www.proszynski.pl/Tragarze_smierci__Polskie_zwiazki_ze_swiatowym_terroryzmem-p-30352-.html

Prószyński i S-ka to marka jednego z największych wydawnictw książkowych w Polsce. Firma istnieje od 1990 roku. W 2008 roku wydawanie książek sygnowanych logo Prószyński i S-ka przejęła spółka Prószyński Media. Profil wydawnictwa obejmuje literaturę polską i światową, zarówno klasykę, jak i prozę współczesną, literaturę faktu i biografie, książki popularnonaukowe (m.in. seria „Na ścieżkach nauki”). Nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazały się m.in. dzieła zebrane Pawła Jasienicy i Melchiora Wańkowicza (ostatnio wznowiona została słynna „Karafka La Fontaine`a”, nazywana biblią dziennikarstwa), książki Jadwigi Staniszkis, Grzegorza W. Kołodki, Laurence’a Reesa, Guy Sormana, wywiady-rzeki m.in. ze Zbigniewem Religą (autorstwa Jana Osieckiego), książki Andrzeja Paczkowskiego „Trzy twarze Józefa Światły” i „Wojna polsko-jaruzelska”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka