Na „wPolityce.pl” uwidocznił się nowy zwyczaj. Najpierw nieznacznie i nieśmiało, a później wprost i otwarcie.
Konkretnie:
dzisiaj zaintrygował mnie tytuł „Warszawa miastem cudów: urzędnicy metra przelali oszustom ponad pół miliona zł! Jak to możliwe?” z foto H. Gronkiewicz-Waltz. Kliknąłem ciekawy szczegółów. Otworzyło się nowe okno, a w nim ponownie pojawił się znany mi już tytuł i foto. No i jakaś reklama. Z zapowiedzianego artykułu nie pokazała się ani literka.
Niezniechęcony zainteresowałem się innym materiałem: „Marcin Wolski: Pomnik Pileckiego – tak, pomnik Braterstwa Broni – won! Opór bierze się z paranoicznego strachu przed Moskwą. NASZ WYWIAD”. Pomiędzy tytułem a zamieszczonym pod nim zdjęciem Rotmistrza zmieściło się jeszcze jedno zdanie z tekstu wywiadu. Klikam. Historia się powtarza: pojawia się tytuł, zdjęcie, oczywiście reklama; zdanie zapowiadające WYWIAD (pisany wielkimi literami), którego nie ma, już się nie zmieściło.
Sprawdziłem kilka innych artykułów. Bez przeszkód i w całości przeczytałem m.in. materiał o Staruchu i Teatrzyk Łukasza Warzechy. Wtedy zaczęło się we mnie budzić przypuszczenie, że chyba jestem lekko „nabijany w butelkę”. Wprawdzie to nie tragedia, ale z pewnością pewien dyskomfort. Ciekawość rozbudzona, a możliwości jej zaspokojenia żadne. Redakcja portalu chyba nie zawsze poważnie traktuje swoich czytelników.
