Po zwycięstwie wyborczym w 2007 r. Donald Tusk, w obawie przed podsłuchami, kazał dokładnie sprawdzić cały budynek Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Służby, jeszcze te pisowskie, robotę wykonały profesjonalnie: gmach został przeszukany cal po calu i prześwietlony jak nigdy dotąd. Podsłuchów nie wykryto, natomiast w stropie zlokalizowano po raz pierwszy pocisk tkwiący w nim od czasów II wojny światowej.
A teraz, po siedmiu latach rządów PO? Byle kelner wykiwa BOR, założy podsłuch, latami nagrywa ministrów, prezesów i nie wiadomo jeszcze kogo, a żadna ze służb nie ma o tym nawet bladego pojęcia.