Qwalsky Qwalsky
65
BLOG

Najmniej liczni krzyczą najgłośniej

Qwalsky Qwalsky Polityka Obserwuj notkę 4

 

Zadziwia mnie awantura, jaka rozpętała się po „zwrocie na lewo” Jarosława Kaczyńskiego. Jednocześnie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że krzyczą ci, których jest niewielu. To zrozumiałe, jakże inaczej zwrócić na siebie uwagę.
 
Sprawa wydaje się prosta: Kaczyńskiemu potrzeba 5 proc. głosów, aby zrównać się z Komorowskim. Najlepiej, aby tych głosów było więcej, bo przecież Komorowski także zrobi, co może, aby zwiększyć swój stan posiadania.
 
Głosy, które może postarać się zyskać, to m.in. te oddane na Korwina-Mikke i Marka Jurka (razem koło 3,5 proc.). Do tego Pawlaka, Olechowskiego, itd. itp. Aby uciułać odpowiednią liczbę głosów oddanych na tych pomniejszych kandydatów, Kaczyński musiałby stosować straszliwe łamańce logiczne. Bo jak tu umizgać się jednocześnie i do antymainstreamowych liberałów Korwina-Mikke – jak to ktoś określił – i do narodowców Jurka, i do tej magmy (bo nie wiem, jak toto określić), która zagłosowała na Olechowskiego.
 
Innymi słowy – gdyby Kaczyński zaczął się umizgać do tych wszystkich grup, też byłby krzyk i rozpacz, ale stawka do wygrania byłaby stosunkowo niewielka. Zwłaszcza, że jest większa szansa, że wyborcy Jurka nie zagłosują w ogóle niż zagłosują na Komorowskiego. W przypadku Korwina z kolei obstawiam, że jeśli część z nich pójdzie głosować, w większości przypadków oddadzą głos na Komorowskiego (bo uznawanie, że na Korwina zagłosowali ideowcy o przekonaniach zbliżonych do UPR, to pomyłka).
 
Kaczyński uznał, że zacznie smalić cholewki do wyborców SLD. Po pierwsze – bo w wielu sprawach, np. związkowych, służby zdrowia (z jakiegoś powodu ten temat jest podtrzymywany), wieku emerytalnego oraz prywatyzacji pomysły PiS są do przyjęcia dla Lewicy. Po drugie – bo i tak już panowie działają razem w TVP. Po trzecie – bo za rok są wybory parlamentarne i SLD po wyniku Napieralskiego staje się coraz bardziej prawdopodobnym kandydatem do przyszłej koalicji.
 
Jak widać, PiS i Kaczyński mają sporo do ugrania. A co do stracenia? Ano głosy takich, którzy niechęć do SLD przedkładają nad niechęć do PO. Tyle, że i tak spora część z nich z ciężkim sercem – jak to ktoś stwierdził – pójdzie i jednak na Kaczora zagłosuje.
 
Ilu ich będzie? Moim zdaniem niewielu. I właśnie dlatego, że ich tak mało, najgłośniej krzyczą.
Qwalsky
O mnie Qwalsky

Zastanawiam się, co jest za tym, co widać

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka