rafalb 1 rafalb 1
69
BLOG

Kult demokracji

rafalb 1 rafalb 1 Polityka Obserwuj notkę 2

Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad.
Benjamin Franklin

Niemal codziennie w telewizji możemy usłyszeć słowo demokracja odmieniane przez wszystkie przypadki w ustach polityków, dziennikarzy i rozmaitych autorytetów. Bezkrytyczną pochwałę demokracji można wyczytać w szkolnych podręcznikach i usłyszeć od nauczycieli. Profesorowie z tytułami dłuższymi od nazwisk podpisują apele w obronie demokracji. W czasie wyborów wszyscy wokół mówią o święcie demokracji i obywatelskim obowiązku. To slogan na czasie, o niewyczerpanym jeszcze potencjale i niesplamionej w oczach tłumu reputacji. Mechanizm, który maluczkim pozwala wierzyć, że mają wpływ na władzę, a który co bardziej cwanym tą władzę przyznaje.

Nikt nawet nie zastanawia się, czy demokracja faktycznie jest skuteczna i sprawiedliwa - to nie podlega najmniejszej dyskusji. Demokracja jest najczystszym dobrem i kropka. Nikogo nie interesuje, że nawet historyczna inspiracja tego ustroju, czyli demokracja ateńska, przetrwała ledwie kilkadziesiąt lat (nie licząc przerw). Nie jest dla autorytetów przeszkodą, że najbardziej szkodliwi XX-wieczni dyktatorzy uzyskali władzę dzięki głosowi ludu, często właśnie w formie demokratycznych wyborów (z Hitlerem na czele).

Demokracja to teatr, w którym politycy udają, że reprezentują jakąś grupę i spełniają jej określone życzenia. Inscenizują kłótnie, obyczajowe skandale, wypuszczają starannie spreparowane plotki i dopracowują każdy szczegół swoich propagandowych przemówień. Każde słowo, każdy gest jest ważny, bo lud kieruje się intuicją, a nie rozsądkiem (jakie zresztą przeciętny obywatel może mieć pojęcie o gospodarce czy wojnie?). Ton głosu i sposób mówienia mają większy wpływ na wynik niż konkretne pomysły, które są jedynie sloganami. Ważne jedynie, żeby programy partii zawierały jak najwięcej obietnic dla jak najszerszych grup społeczeństwa. Do tego trzeba wyprodukować kilka zabawnych filmików, rozpowszechnić dowcipy na temat wzrostu przeciwnika oraz zdjęcie jego głupiej miny - i można przechylić szalę zwycięstwa. Mieliśmy przykład takiego mechanizmu w czasie ostatnich wyborów, kiedy to pod wpływem takiej propagandy młodzież ochoczo ruszyła do urn, z misją odsunięcia oszołomów od władzy, nieświadoma tego, że została po prostu wykorzystana przez kolejnych cwaniaków.

W demokracji rządzą ci, którzy lepiej przekonają lud do siebie (nie - do swoich pomysłów). Przy czym nie ponoszą oni żadnej odpowiedzialności za swoje błędy. Stworzą kilka nowych urzędów, podejmą kilka głupich decyzji, przy okazji znakomicie się ustawią na resztę życia, a na koniec spotka ich dotkliwa kara w postaci... porażki w następnych wyborach. A po kolejnym rozdaniu i popadnięciu w niełaskę ludu ich następców, mają szansę do władzy wrócić.

Demokracja jest ustrojem skrajnie niesprawiedliwym - bo jakim prawem dwóch głosujących podejmuje decyzje o życiu trzeciego obywatela, zwykle zupełnie im obcego? Jako że w demokracji rację ma większość, to fakt, czy ten trzeci głosował czy nie, nie ma żadnego znaczenia. Zabawne są argumenty w rodzaju "nie chcesz demokracji, to idź na wybory żeby to zmienić, przecież masz głos". Osobiście na wybory nie chodzę i nie planuję tego robić. Po pierwsze dlatego, że cały ten proceder mnie odraża, a są przyjemniejsze rzeczy do roboty. Po drugie, niby dlaczego mam sam gdzieś iść się deklarować, żeby zablokować decyzję dotyczącą mnie? To inicjatorzy takiej decyzji powinni do mnie przyjść po zgodę! Po trzecie i najważniejsze, mój formalny sprzeciw nie ma tutaj żadnego znaczenia - musiałbym do niego przekonać większość głosujących. Dlatego ta większość może skutecznie odebrać mi moją własność, zakazać mi czegoś, nakazać dowolną rzecz - a ja mam się cieszyć, że łaskawie otrzymałem jedną dwudziestomilionową wpływu na to, co zostanie o mnie postanowione? To czysta hipokryzja, analogicznie można uszlachetniać bandytów, którzy napadają grupą na człowieka i urządzają głosowanie - czy mają go pobić i okraść, czy nie. W demokracji usprawiedliwiony zostanie każdy czyn, na który ochotę ma większość (i którego nie wybiją jej z głowy politycy i dziennikarze, jeśli on im szkodzi, ale to osobna kwestia). Wystarczy, że ktoś sformułuje odpowiednio mętne uzasadnienie (sprawiedliwość społeczna, walka klas, globalne ocieplenie itp.).

To tylko wstęp do (długiej) listy argumentów przeciwko demokracji. Z pewnością jeszcze nieraz do tego tematu powrócę. Okazji niestety nie zabraknie, bo demokracja na każdym kroku przedstawiana jest jako nowy, wspaniały świat, idealny porządek, do którego ludzkość doszła po tysiącach lat błądzenia i ciemnoty. Liczę, że to co piszę na tym blogu, ostudzi entuzjazm przynajmniej niektórych czytelników. Natomiast w demokratyczną zmianę ustroju nie wierzę - lud nie odda nawet marnej iluzji władzy (politycy, którzy z demokracji żyją, też o to zadbają). Raczej pewnego dnia głupie pomysły osiągną masę krytyczną i - jak to najczęściej w historii bywało - państwo po prostu zbankrutuje.

rafalb 1
O mnie rafalb 1

Blog poświęcony jest krytyce lewicowych ideologii, narzucanych nam w coraz większym wymiarze dla naszego dobra (i za nasze pieniądze), z socjalizmem i demokracją na czele. Chcemy waszego dobra... i będziemy je mieć. Szczególną "sympatią" autor darzy takie pomysły polityków, jak: wyrównywanie szans, redystrybucja dochodu, równouprawnianie (wszystkiego), zabezpieczenia socjalne, ceny minimalne/maksymalne, walka z wykluczeniem społecznym, krzewienie tolerancji i kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego. Nazwa bloga zaczerpnięta została z książki Wojciecha Cejrowskiego, której - żeby dopełnić bezczelności całego przedsięwzięcia - autor bloga nawet nie przeczytał...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka