Sporo już napisano na temat "odkrywczych" wynurzeń MAcieja Rybińskiego.
Nie zauważyłem niestety, aby ktoś zwrócił uwagę, że główny tytuł, który teraz będzie Panu Rybińskiemu przypisywany nie jest jego autorstwa. Dokładnie taką sama teza wypowiedziana została w poranku radia TOKFM u Janiny Paradowskiej w poniedziałek 8 stycznia, przez Cezarego Michalskiego. Nagranie obecne na stronie http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/0,67530,2820955.html?str=2 (ale pewnie już jutro będzie na następnych stronach).
W całej tej akcji promowania tezy o Polsce Kiszczaka i Michnika widzę więcej dążeń o charakterze marketingowym niż realnej zadumy. Mieliśmy już Polskę Rywina i Michnika,a jak panowie z der Dziennika uznają, że trzeba coś nowego wymyślić, to będziemy mówić o Polsce Michnika i Samsona.
Zastanawiające, że akcja, z tego co widizmy, została przygotowana dużo wcześniej. Odkrywcza teza Rybińskiego została tak naprawdę z góry ustalona. Michalski widocznie został uznany za osobę zbyt małego kalibru, aby być twarzą tej kampanii. Wróg po ujawnieniu kapusia w Kościele musiał się znaleźć. Aby niemiecka redakcja nie została posądzona o niszczenie polskiego Kościoła, dobrze by było znaleźć winnego tego stanu. Znaleziono osobę, która w PRL-u siedziała w więzieniu, zamiast pisać scenariusze do filmów puszczanych przez reżimową telewizję. Można i tak.
Plagiat w przypadku Rybińskiego to można powiedzieć chleb powszedni, dlatego rzecz nie dziwi. Dobrze jednak wiedizeć.
