Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
164
BLOG

Woodstock- „Polskie Rio” na stercie śmieci

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Kultura Obserwuj notkę 14

Przystanek Woodstock postrzegam jako fenomen ukazujący kulturowy i obyczajowy konserwatyzm młodych pokoleń Polaków. Otóż „polska alternatywa” to niemycie się, zalewanie na umór piwskiem na stercie rozrzuconych, gnijących w upale opakowań po jedzeniu. Nazwanie tego „Woodstockiem” na pamiątkę festiwalu hipisów z 1969 roku jest skrajną hucpą i bezczelnością. Przecież hipisi nie rzucają kawałka śmieci dookoła siebie, ba, myją się popiołem, co i ja testowałem odwiedzając hipisowskie festiwale Rainbow. Hipisi nie piją alkoholu, a podczas Woodstock w 1969 mieli inny stosunek do trawki niż deklaruje go p. Owsiak, zwolennik utrzymania penalizacji jej użytkowników.

Jeszcze większym zadęciem organizatorów jest zaproszenie na tą stertę kilku milionów rozdeptanych śmieci twórcę samego Woodstocku przed 40 laty. Ja bym zzieleniał ze wstydu pokazując komukolwiek ten syf, tą malarię, bo wiem, że w Europie Zachodniej takich syf-festiwali po prostu nie ma. To skandaliczne śmietnisko ma skrajnie deprawujący charakter- po prostu uczy młodzież, że można śmiecić wokół siebie. Woodstock uczy braku odpowiedzialności za środowisko, a najgorsze że nikt tego nie zauważa.
 
Oburzony Cz., gnieźnieński dres, jest bardziej obiektywny niż polscy dziennikarze. Zadzwoniłem do autora jednego z najbardziej pochwalnych pamfletów, zarzucając że słowem nie wspomniał o zniszczeniu środowiska, o demoralizacji młodych ludzi poprzez przyzwalanie na niszczenie przyrody. „My lubimy Przystanek Woodstock” powiedział pod koniec dziennikarz, przytakując co prawda narzekaniom na zaśmiecenie i deprawowanie ludności, ale jednocześnie dając do zrozumienia że słów krytyki ani myśli opublikować.
 
Podałem uprzednio przykład kolońskiego festiwalu Summer Jam, mówiąc że ten festiwal jest czysty w porównaniu z Woodstockiem. Bo w mojej opinii tak jest- idąc przez teren Summerjam nie widziałem śmieci pod nogami. I mimo to niemiecka prasa bulwarowa pokazuje że na plaży pozostawiono stertę śmieci, nazywając śmiecących „reggae-idiotami”. W Polsce prasa klaszcze tysiąckrotnie potężniejszemu śmieciowisku jak za niedawnej komuny, cenzurując głosy krytyków takich jak ja.
 
Krytycy zarzucali mi, że jeśli na Woodstocku widzę tylko przesadę z piciem piwa, brud i smród, to nie wiem czym jest clou tego festiwalu. Ależ wiem, jeździłem tam wielokrotnie i cenię sobie towarzystwo moich przyjaciół i znajomych. Ale już rok temu obiecywałem sobie, że nigdy więcej tego upadlającego, zezwierzęcającego dżankowiska. I to nie przez ludzi którymi się otaczam, ale przez śmieciowo- brudowy klimat festiwalu który łamie wszelkie normy minimalnej higieny. Gdyby nie było dywanu śmieci na ziemi, smrodu gnijącego jedzenia w powietrzu, tylu alkoholików i ludzi natrętnie żebrzących alkohol, to czemu nie?
 
Nie pisałem o stronie muzycznej tej imprezy, bo to kwestia gustu. Ale Woodstock jest festiwalem muzycznych dinozaurów. Bloggerka Magdazena, która napisała że „może jest to takie nasze Rio”, świetnie oddała atmosferę z zakonserwowanymi gustami muzycznymi ze szkoły średniej czy gimnazjum. Gdy udaję się na ten festiwal, wiem że nie byłby on możliwy gdzie indziej w Europie na ta skalę. Wszędzie tam apogeum na muzykę graną na Woodstocku dawno przeminęło. Rock jest dziś już nieporównanie mniej popularny.
 
Tymczasem tutaj rock zdaje się święcić tryumfy. W mojej osobistej opinii przyczyną tych dysproporcji jest brak dostępu mas ludności do innych gatunków muzyki i kulturowe zapóźnienie naszego kraju. Choć taka opinia może razić fanów tej muzyki, często niestety nie majacych pojęcia o innych gatunkach muzyki. Polska kultura jest pod tym względem dość wyjątkowa.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura