Harcownik Harcownik
1043
BLOG

Polemika w sprawie: Co III RP może w sprawie frankowiczów?

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 21

Jest to artykuł polemiczny  w stosunku do blogera Sławomira Grabiasa, który opublikował notkę pt. „Czy, jak i dlaczego państwo powinno pomóc kredytobiorcom w CHF”. Moja wypowiedź rozwinęła się jednak do rozmiarów, które wygodniej będzie zaprezentować w oddzielnej notce.

Pan Sławomir Grabias napisał cyt.: „Czy obie strony transakcji zdawały sobie sprawę z ryzyka kursowego, które wkrótce miało się zrealizować, a które przeszło najśmielsze oczekiwania? Zaryzykuję twierdzenie, że nie.”

Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Świadomość ryzyka kursowego była przynajmniej po stronie banku. Każdy bank przygotowuje algorytmy, w wyniku, których ustala wysokość rat. Każdy bank w umowie zastrzega sobie prawo wypowiedzenia umowy z różnych powodów. Prawo do wypowiedzenia umowy ma także kredytobiorca.

Dlaczego kredyty złotówkowe były droższe? Były droższe właśnie z powodu mniejszego ryzyka walutowego. Natomiast w przypadku frankowiczów to ryzyko w całości było przerzucone na kredytobiorcę za pomocą klauzul indeksacyjnych. Kto chciał za tę samą wysokość rat, otrzymać wyższy kredyt, ten brał na siebie dodatkowe wyższe ryzyko walutowe. Nie ma nic za darmo.
Od jakiegoś czasu banki przewidują możliwość przewalutowania kredytu przez kredytobiorcę. Cały czas kredytobiorca ma prawo rozwiązania umowy.  Może przerwać ten stały wzrost jego długu.

Strony ponoszą winę za swoje konsekwencje nie tylko wtedy, kiedy czegoś nie przewidziały świadomie, ale także za lekkomyślność i niedbalstwo, czyli także wtedy, gdy powinny były wziąć to pod uwagę. Wzrost kursu waluty, jest immanentną cechą, która powinna być brana pod uwagę przy zawieraniu umowy kredytowej w obcej walucie lub indeksowanej w obcej walucie. Niektóre banki oferowały nawet dodatkowe ubezpieczenia na taką ewentualność, wiec mówienie teraz o tym, że obie strony nie miały świadomości jest kompromitujące.

Każdy powinien zadbać o zabezpieczenie się przed nadzwyczajnie wysokim wzrostem lub spadkiem kursu danej waluty i banki z cała pewnością to zrobiły. Kredytobiorca też powinien to przewidzieć, a jeżeli nie miał możliwości odpowiedniego zmodyfikowania umowy to nie powinien jej podpisywać.  W dodatku przez te kilka lat miał dość czasu na przewalutowanie, lub inne czynności, aby uniknąć nadmiernych strat, w ostateczności mógł rozwiązać umowę. W ciągu ostatnich kilku lat frankowicz miał dużo sygnałów o tym, że kurs franka może przekroczyć nawet 5 zł. Ostatnio, gdy przeprowadzano w Szwajcarii referendum - powinien to być głośny sygnał alarmowy dla tych wszystkich kredytobiorców.

Ci, co są bierni, sami są sobie winni. Relacja franka do złotówki zależy także od ich wyborów politycznych. Jeżeli wybierają niekompetentnych nieudaczników o niskich standardach moralnych, podatnych na lobbing, to nie powinni oczekiwać, że za ich rządów wartość polskiej waluty wzrośnie. Jeżeli ten rząd podnosi podatki i marnotrawi pieniądze podatników w kolejnych aferach, to nie powinni oczekiwać wzrostu wartości złotówki. Taka jest logika. Mam wrażenie, że wielu z nich to lemingi o mentalności nuworyszy, którzy przeliczyli się w swoim niczym nieuzasadnionym i bezkrytycznym wobec rzeczywistości optymizmie.

Frank szwajcarski od lat pełni rolę waluty, do której ucieka się w czasie kryzysu. A kryzysy są kwestią okresową, przedstawianą wizualnie za pomocą sinusoidy.  

Kwestie bredni wypowiadanych przez ośrodki eksperckie już dawno powinny być przedmiotem dociekliwych śledztw dziennikarskich obalających ten mit profesjonalizmu.  Reżimowe media zatraciły swoją misję i przyczyniały się wręcz do budowania mitu i karier wielu pseudo ekspertów.  Wielu z nich brało pieniądze za promowanie określonych poglądów. Wielu z nich świadomie przemilczało zagrożenia. Prawda jest taka, że instytucje eksperckie to mit, a eksperci zapraszani do telewizji to już jawne oszustwo. Każdy wie, ze są oni starannie dobierani. A jeżeli zaprasza się już kogoś o odmiennych poglądach to dba się o to, by był w mniejszości zaproszonych gości. A gdyby i to nie pomogło, to pomoże prowadzący lub zaproszony na samym końcu programu komentator, który zdyskredytuje odmienne stanowisko oraz przy okazji osobę, która je wygłosiła. Taki właśnie scenariusz prowadzenia dyskusji widzieliśmy już wielokrotnie. Upadek dziennikarstwa pogłębia ten dysonans między mitem a rzeczywistością.

Niektórzy nie zauważyli, że zmieniła się rola banków - od instytucji zaufania publicznego do komercyjnych instytucji nastawionych na maksymalizację zysku ( zysku nie swoich przeciętnych klientów posiadających rachunek ROR, lecz zysku udziałowców banku - często zagranicznych). Powinna zmienić się świadomość społeczna, co do roli banków we współczesnej gospodarce. Świadomość ta powinna być bardziej nieufna i bardziej zdrowo-rozsądkowa. Bo czym różni się kredyt brany od lichwiarza od kredytu branego od banku komercyjnego? Tylko wysokością marży. W przypadku kredytów walutowych to ryzyko jest tym bardziej większe.

Jeżeli autor pisze, że kredytobiorcy zostali świadomie wprowadzeni w błąd przez banki, to potwierdza tym samym moje wcześniejsze wnioski. Kredytobiorcy mogą, zatem bronić się podnosząc ten zarzut - świadomego wprowadzenia w błąd. Utrata zaufania jest bolesna i zapewne wielu nie przygotowywało się na taką ewentualność, ale teraz powinni już wiedzieć, że wszelkie zapewnienia drugiej strony powinny być odzwierciedlone w odpowiednim zapisie umowy. Zapewnienia ustne pracowników banku są bez znaczenia chyba, że zostały nagrane, ale i to niekiedy nie jest wystarczającym dowodem procesowym.
Należy sobie uświadomić, że banki nie są instytucją charytatywną, więc mówienie dzisiaj, że banki nie powinny udzielać kredytów walutowych, narażając na straty swoich klientów, jest obecnie żałosne. Tak samo żałosne jest, że kontrolne instytucje państwowe, których jest co niemiara, a które głównie obsadzone są z nadania politycznego, uchronią klientów banków przed coraz większą pazernością tych instytucji. Banki prowadzą działalność komercyjną nastawioną na zysk. Jak przyjrzeć się ofertom i usługom prowadzonym przez banki w Polsce to jest to niezłe zdzierstwo, prowadzone bez najmniejszych skrupułów. Sytuacja kredytobiorców, przypomina sytuację niewolników w krajach Starożytnego Wschodu kilka tysięcy lat przed naszą erą (nie myć proszę z sytuacją niewolników w Starożytnym Rzymie).

Zgadzam się z jednym stwierdzeniem. Problem frankowiczów, to nie jest wyłącznie ich problem. Problem zawierzeniu fałszywym ekspertom i problem nieuzasadnionego zaufania do pewnych instytucji dotyczy wielu polskich obywateli. Każda sytuacja wątpliwa i niekorzystna powinna spotykać się z szeroką reakcją społeczną. Mam znajomego, który wielokrotnie zmieniał banki. W jednym nie podobało mu się, że za każdym razem był nagabywany na pożyczkę. Kiedy zapytał się w końcu, na jakich warunkach i usłyszał w odpowiedzi, że preferencyjnie 20 tyś kredytu na 10%. Stwierdził, że chyba go mają za idiotę. Ma w tym banku ponad 20 tysięcy oszczędności i sam od banku dostaje jedynie 4%, zatem gdyby wziął ten preferencyjny kredyt, to tak, jakby pożyczył swoje własne pieniądze i jeszcze do tego dopłacił. Niestety niektóre lemingi nie rozumieją takich zagadnień, bo matematyka nie jest obowiązkowa a PIT rozlicza zakład pracy. Ich rola społeczna ogranicza się do zarabiania pieniędzy i płacenia podatków, oglądania TV a czasami do pójścia na wybory i zagłosowania na tych, co więcej obiecają. Już nawet nie reagują na wypowiedzi polityków, którzy dzięki nim zostali wybrani, kiedy stwierdzają, że dwa razy obiecać, to jak raz dotrzymać albo, że obietnice wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą.

Współczuję frankowiczom, że bardziej boleśnie niż inni doświadczyli zderzenia z rzeczywistością, w jakiej żyjemy. Niech ich przypadek nie pójdzie na marne i stanowi ostrzeżenie dla następnych naiwnych.

Państwo jest za słabe i nie ma w zasadzie możliwości interwencji w tej sprawie. Jest to nierealne z wielu względów. Państwo nie było stroną umowy.  Taka ingerencja w umowę jest niekonstytucyjna. Jest jednak jedna możliwość, która powinna być rozważona przez odpowiednie organy państwowe. To kwestia zbadania, czy nie doszło do niedozwolonego obejścia zasady walutowości, obowiązującej w prawie polskim? Czy nie doszło do naruszenia w niektórych przypadkach prawa bankowego? Oraz czy klauzule indeksacyjne w kształcie proponowanym wielu frankowiczom nie były sprzeczne z prawem lub zasadami współżycia społecznego? Ewentualne rozstrzygnięcie tych kwestii wiązałoby się z bardzo wielką utratą zysków przez banki w Polsce. Tym samym jestem przekonany, że banki i zależne od nich instytucje finansowe a nawet pewni wykreowani przez banki i media eksperci na to nie pozwolą. Władza państwowa jest zbyt słaba i zbyt uzależniona od lobbystów, aby rzetelnie zbadać sprawę.
 
Pomysły jak pomoc frankowiczom przedstawione przez autora wydają się nierealne i stanowią kolejne przykłady myślenia magicznego. Takiego samego, jakim wykazały się osoby biorące kredyt we frankach.

1.    Liczenie, na zmianę stanowiska SNB pod wpływem Polski, to absurd. Wynika to nie tylko z faktycznie pozawałowym stanem polskiej dyplomacji charakteryzującym się "murzyńskością" (za długoletnim szefem MSZ), ale także wynika to z traktatów UE, gdzie jest to wyłączna kompetencja UE.  Szwajcaria dokonała uwolnienia franka w odpowiedni na politykę walutową UE. Rząd Szwajcarii sprawy interesu własnego państwa przedłożył ponad interes UE i nie spodziewałbym się trwałego odwrócenia tych priorytetów. Ewentualne porozumienia będą miały jedynie charakter ograniczony czasowo.

2.    Ustawa ograniczająca odpowiedzialność kredytobiorcy za zobowiązania wynikające z kredytu do wartości finansowanej nieruchomości, to pączkowanie prawa, które miast poprawić skomplikuje wiele sytuacji. Poza tym to absurdalny postulat, bo wartość nieruchomości nie jest stała. Ktoś może wziąć kredyt i nawet spłacać go przez 20 lat, ale wybudować jedynie fundamenty. Może wybudować cały dom, który później strawi ogień.  Jaka wtedy jest wartość jego nieruchomości i do jakiej wysokości będzie odpowiadał?
Nawet zakup gotowego mieszkania może spowodować raptowny spadek nieruchomości, na co wpływ może mieć wiele czynników. Zaproponowane rozwiązanie zabezpiecza tylko i wyłącznie interes kredytobiorcy. Żadna instytucja bankowanie pójdzie na takie ryzyko. To oznacza wzrost kredytów, lub rezygnacje banków z kredytowania tego typu inwestycji. Suma summarum. Potencjalni kredytobiorcy stracą.

3.    Ustawa przewidująca na żądanie klienta przewalutowanie CHF na EUR, po kursie średnim NBP jest nierealna z wielu względów.  Po pierwsze utrzymuje patologię klauzul indeksacyjnych do obcej waluty, które są przyczyną zła. Po drugie klauzule indeksacyjne są niekorzystne dla klienta i stanowią zabezpieczenie ryzyka tylko jednej strony – banku.  Jako takie powinny być zakazane.

4.    Wprowadzenie, zgodnie z propozycją Prawa i Sprawiedliwości, obowiązku zmiany umowy na żądanie klienta, na spłatę po sztywnym kursie po 3,50 zł za CHF.  Taka ustawa byłaby niekonstytucyjna. Jest to propozycja wybitnie układowa, ale Państwo nie ma możliwości jej wymuszenia na bankach.  To propozycja kompromisowa, ale przy obecnym uprzywilejowaniu strony bankowej w procedurze prawnej, banki na taki układ nie pójdą.


Przedstawiam propozycje, które moim zdaniem mogą polepszyć lub niekiedy całkowicie rozwiązać problemy frankowiczów.

a)    Zniesienie bankowego tytułu egzekucyjnego. To pierwszy etap, który spowoduje, że w przypadku procesu dysproporcja sił pomiędzy stronami bank kontra klient nie będzie tak drastyczna, jak jest obecnie.
b)    Zbadanie problemu klauzul indeksacyjnych.
 
Zbadanie czy w świetle obowiązującego prawa bankowego klauzule indeksacyjne były dopuszczalne? Do pewnego momentu prawo bankowe nie zawierało przepisów dotyczących klauzul indeksacyjnych. Czy w świetle prawa przerzucenie w całości ryzyka walutowego (klauzule indeksacyjne) nie było sprzeczne z prawem lub zasadami współżycia społecznego?  Te ostatnie sprawy powinny być domeną wymiaru sprawiedliwości zarówno prokuratury, orzecznictwa jak i doktryny. Pewne wyłomy już uczyniono i są nawet korzystne wyroki w indywidualnych sprawach. Należałoby sprawić, aby to nie był wynik działania jedynie zdesperowanych pojedynczych obywateli i ich pełnomocników, ale szersza sprawa angażująca więcej podmiotów i organizacji.

Państwo, jako ustawodawca idzie obecnie na skróty uchwalając ustawę o upadłości konsumenckiej, ale to jest rozwiązanie zastępcze, wcale nienajlepsze dla frankowiczów. Należałoby dokładnie przyjrzeć się kwestiom klauzul indeksacyjnych, a w tym momencie jedyna taka możliwość istnieje przed sadami. Nikt z rządzących ani zasiadających w parlamencie nie ma takich kompetencji i wiedzy (może poza nielicznymi wyjątkami).  Pierwszym etapem pomocy jest jednak zniesienie bankowego tytułu egzekucyjnego.

 

 

Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka