Tajna Policja Państwowa (Gestapo) jest niewątpliwie jedną z najbardziej rozpoznawalnych i znienawidzonych instytucji bezpieczeństwa wewnętrznego III Rzeszy. Formacja ta dopuściła się niewyobrażalnych zbrodni, ale jej działalność do tej pory jest niejasna dla wielu osób.
Podczas wielu manifestacji, nie tylko w Polsce, w kierunku funkcjonariuszy policji skandowane jest hasło „Gestapo, Gestapo!”. Porównanie stróżów prawa do niemieckich zbrodniarzy poza silnym ładunkiem emocjonalnym, niewiele ma wspólnego z prawdą. W rzeczywistości jednostka te nigdy nie zajmowały się pacyfikacją demonstracji ulicznych.
To tylko jeden z przykładów tego, że pomimo nie do końca zrozumianej roli Gestapo w aparacie bezpieczeństwa wewnętrznego III Rzeszy, jednostka ta jest jednak słusznie postrzegana jako jeden z najbardziej bestialskich elementów tego państwa totalitarnego.
Czym zatem tak naprawdę zajmowała się formacja? Zacząć należy od tego, że pod koniec 1944 liczyła 40 tysięcy ludzi, łącznie z pracownikami administracji, co nie wydaje się dużą liczbą. Jej działalność, od czasu wzrostu znaczenia po likwidacji przywództwa Oddziałów Szturmowych (SA) w czasie tzw. „nocy długich noży” w 1934 roku, skupiała się na rozbudzaniu strachu wśród przeciwników reżimu, najpierw dotyczyło to własnych obywateli, potem także tych z ziem okupowanych przez Rzeszę.
Środki do zrealizowania celu miała nie byle jakie – na podstawie ustawy, która 10 lutego 1936 prawnie usankcjonowała istnienie Gestapo, jasno zostało zapisane, że od decyzji funkcjonariuszy jednostki nie istnieje żadne odwołanie, włącznie z drogą sądową. Oznacza to, że jeżeli dana osoba została zakwalifikowana do jednej z kategorii, którą interesowała się Gestapo (np. masoneria, marksizm, katolicyzm, Żydzi, osłabianie morale) to mogła zostać aresztowana oraz — między innymi — wywieziona do obozu koncentracyjnego. Od tak.
Trzeba pamiętać, że Tajna Policja Państwowa nieodłącznie jest kojarzona z Holokaustem, ponieważ jej wydział 4b, kierowany przez Adolfa Eichmanna, niepozornie nazwany po prostu „Żydzi”, odpowiedzialny był za transport do obozów zagłady co najmniej 3 milionów Żydów. Poza tym niesławne oddziały Einsatzgruppen składały się właśnie z funkcjonariuszy Gestapo, Policji Kryminalnej oraz Służby Bezpieczeństwa SS (SD) – to one posuwały się za armią Wehrmachtu i dokonywały zbrodni na ludności cywilnej okupowanych obszarów, także w trakcie kampanii przeciwko Polsce. Kolejnym ważnym „zajęciem” Gestapo było prowadzenie przesłuchań, z których większość kończyła się śmiercią. Nawet jeśli przepytywany faktycznie nic nie wiedział.
Wobec powyższego, obecnie Niemcy poza próbą zamazania odpowiedzialności „swoich matek, swoich ojców”, poprzez akcentowanie słowa „naziści” zamiast „Niemcy”, często twierdzą również, że różne zbrodnie dokonywane między innymi przez Gestapo były jednostkowymi przypadkami, w żadnym razie nie zaplanowanym działaniem.
I chociaż tej drugiej tezy nie można obalić twardymi dowodami, to jednak istnieją pewne mocne poszlaki, że było inaczej. Nie do podważenia są fakty, znane chociażby z relacji świadków, że te same drastyczne metody przesłuchań Gestapo wykonywało zarówno na zachodzie Francji, jak i w Rosji. Były one wysublimowane, takie jak: kąpiel w beczce z zimną wodą – z głową umiejscowioną na dole, przypalanie palnikiem, zgniatanie jąder specjalnie przygotowanym do tego narzędziem, a także rażenie prądem przez elektrody, z których jedną przykładano do penisa, drugą do jelita grubego. Mało wiarygodne wydaje się zatem twierdzenie, że te sadystyczne metody mógł wymyślić jakiś jeden człowiek, czy nawet mała grupka w oderwaniu od całego aparatu formacji, bez jasnych wskazówek „z góry”.
Te fakty kładą się cieniem na niemieckiej, trudnej historii. Aby w pełni móc uporać się ze swoja przeszłością, młodzi Niemcy powinni wiedzieć do jakich zbrodni posuwali się ich przodkowie. Tylko wtedy istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że sytuacja taka już nigdy się nie powtórzy.
Zdjęcie: warrelics.eu
Więcej naszych tekstów znajdziecie na: realpolitik.pl