Medialny obraz Marszu Niepodległości 2014 jest podobny do tego z ubiegłych lat – zadymiarze znowu zniszczyli Warszawę. Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz na konferencji prasowej w pierwszym zdaniu mówi, że już dawno zdelegalizowałaby tę manifestację, gdyby pozwalała jej na to ustawa. A wszystko przez grupę kilkuset zadymiarzy w co najmniej 30-tysięcznym tłumie, z którą co roku „nie potrafi” sobie poradzić policja.
Marsz Niepodległości 2011, 2012, 2013 – co łączy te wydarzenia? Ano to, że na każdym z nich zawsze jest grupa kilkuset zamaskowanych chuliganów, którzy raz sprowokowani, raz sami szukając zaczepki, zaczynają walkę z lewakami/policją, gdzie w ruch idzie kostka brukowa, race, petardy, koktajle Mołotowa, a ze strony policji: pałki, broń gładkolufowa, armatki wodne. Czy ktoś miał wątpliwości, że w roku 2014 będzie inaczej? Uczciwie należy powiedzieć, że patrząc realnie –bez zmiany zachowania policji nie było na to żadnych szans.
Należy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje, że co roku kilkuset zadymiarzy, którzy stanowią promil kilkudziesięciotysięcznego Marszu, wszczyna bijatykę i niszczy Warszawę. Wszak jest ich wielokrotnie mniej niż zabezpieczających pochód policjantów.
Genezy tej sytuacji, w mojej opini, należy doszukiwać w Marszu Niepodległości z 2011 roku. Wtedy to władze miasta Warszawy dopuściły do tego, by środowiska lewicy zablokowały przejście legalnie zorganizowanej manifestacji. To właśnie ten błąd organizacyjny, celowy czy też nie, doprowadził do starć na placu Konstytucji. A jak to się dzieje, że do zadymy dochodzi corocznie?
I tu właśnie można dostrzec wyraźną rolę mediów. W roku 2011 większość z nich bezczelnie kłamała, pokazując, że cały Marsz to była jedna wielka zadyma – co stanowiło świetną reklamę dla osób (i tak jest do tej pory, każdego roku), które przychodzą na pochód tylko po to „żeby coś się działo”, pobić się z lewakami, z policją, z kimkolwiek.
Czytaj dalej: realpolitik.pl/policja-i-media-zachecaja-do-zadym-na-marszach-niepodleglosci/