- Według mojej wiedzy niektóre urządzenia, detektory w Smoleńsku (...) wykazały faktycznie TNT – powiedział podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości szef wojskowej prokuratury Jerzy Artymiak. Co nie oznacza, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi - zaznaczył.
Naczelny prokurator wojskowy powiedział, że urządzenia używane przez polskich ekspertów w Smoleńsku sygnalizowały obecność trotylu w sytuacji, gdy zbliżano je do przedmiotów codziennego użytku. - Po skalibrowaniu i zbliżeniu do opakowania pasty do butów zareagowały pokazując TNT, co może wskazywać na zbliżony skład chemiczny – stwierdził.
Nie zgodził się z tym obecny w Sejmie Jan Bokszczanin - producent urządzeń używanych do wykrywania materiałów wybuchowych. Jego zdaniem jeśli takie urządzenie wskazuje na jony trotylu, to nie mogą to być także jony innych substancji. - Jeśli takie urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, iż nie był to trotyl, jest równe zeru – zaznaczył.
