rekontra rekontra
3056
BLOG

OSKARŻAM SADURSKIEGO

rekontra rekontra Polityka Obserwuj notkę 36

 

Tekst inkrustowany na każdej niemal stronie słowami "Naród" i "narodowy" odmienianymi przez wszystkie przypadki z wyjątkiem wołacza …
 
"Na mój rozum (…) z tego wszystkiego, co wiemy do tej pory ja jestem pewien, gdyby prezydent, który tam leciał powiedział, jak jest mgła lądujemy gdzie indziej nie byłoby katastrofy i kropka" – wygłosił swoje kredo Ireneusz Krzemiński w programie Tomasza Lisa. Te słowa nie tylko nie spotkały się z jakąkolwiek ripostą, ale wręcz zostały milcząco zaaprobowane przez uczestników dyskusji. 
Nie było riposty, gdyż ripostować nie miał kto. Czy ktokolwiek mógłby liczyć, że uczyni to gospodarz programu? Dodam, że swą debatę zatytułował „Jak uczciliśmy smoleńską rocznicę?”.
A może Najsztub, redaktor spod ręki Żakowskiego miałby wygłosić zdanie odrębne? Działacz nieboszczki Unii Demokratycznej Aleksander Smolar? A może psycholog Janusz Czapiński, który nie tak dawno wsławił się udziałem w publicznym sporządzeniu portretu psychologicznego Jarosława Kaczyńskiego? Czy to już nie jest Orwell? W telewizji sporządza się portrety psychologiczne „wrogów”, liderów opozycji?
 Kto miał ten idiotyzm Krzemińskiego o winie prezydenta przygwoździć? Czesław Bielecki mógłby się na chwilę ocknąć, ale przecież jest zaprzyjaźniony z uczestnikami programu.
Narracja Czerskiej
Dlaczego tezę Krzemińskiego nazywam idiotyzmem?
Mnóstwo argumentów. Czy prezydent jest od tego, by w podniosłej atmosferze, lecąc z małżonką i wśród zaproszonych przez siebie wybitnych postaci, analizować kwestię gęstości mgły? Zna się na tym? Kiedy miał to uczynić? Podczas krótkiego lotu rządowym samolotem na obchody uroczystości państwowych, tuż za granicę, bo do Smoleńska, prezydent miałby analizować sytuację meteorologiczną?
Oczywiście był incydent gruziński – dyżurny argument „przemysłowców pogardy”, ale w żadnym punkcie nie ma zbieżności sytuacji, żadnej analogii. Gruzja - to była sytuacja nadzwyczajna, liczyła się każda godzina. Przypominam, chodziło o jej niepodległość. Dlatego nasz prezydent jest bohaterem narodowym Gruzji, układa się o nim pieśni, dlatego czci się jego Pamięć i Imię. Dodam, że chodziło również o naszą Sprawę, Gruzja ro również „nasza sprawa”.
A w Polsce? U nas śp. Lech Kaczyński do dzisiaj był przez cały rok poniewierany – poczynając od niesławnej akcji Wajdy i Wyborczej.
Ireneuszu Krzemiński, idiotyzm również dlatego, że jeżeli pojawiły się jakiekolwiek okoliczności zmieniające w sposób istotny harmonogram wizyty, to służby państwowe były od tego, by przedstawić alternatywne rozwiązania. Lądujemy w punkcie A czy B, a może lecimy do Moskwy, czy też wracamy na najbliższe polskie lotnisko i ponownie wylatujemy za godzinę czy dwie. Przecież to jest oczywiste?
Przecież prezydent nie podejmuje decyzji typu: aha jest mgła, więc nie lądujemy.
Od logistyki wizyty, od bezpieczeństwa w pierwszej sekundzie, aż do ostatnich sekund, do powrotu do Warszawy był rząd i jego wszelakie służby.
Dlaczego idiotyzm, zastanawiam się dalej?
Oczywistym jest, że fraza Krzemińskiego, to jest przecież klasyczna koncepcja spiskowa. Bez żadnych dowodów, gołosłownie formułuje tezę, że to prezydent decydował gdzie samolot rządowy będzie lądował. Jakie informacje powinny zostać dostarczone prezydentowi i kiedy, by to właśnie on miał podejmować decyzję o lądowaniu? Czy dowódca zdałby się na ocenę prezydenta?
Jeszcze raz – łopatą do głowy. Czy dowódca samolotu mógłby postawić prezydenta w następującym położeniu, pytając: jest mgła, szansa pomyślnego wylądowania wynosi 99%, lądujemy czy też nie? Przecież to jest absurd socjologu Krzemiński.
Po drugie skąd gość Lisa wie, że katastrofy by nie było? Badał wrak samolotu? Zna wstępne polskie analizy? Miał dostęp do czarnych skrzynek? Ekspert od „metodologii badań” – a więc wie jak się powinno badać - w przestrzeń rzuca tak poważne oskarżenia?
Oskarżyciel wie jedno na pewno, prezydent winien.
A może wie, która wersja stenogramu jest prawdziwa? A może wie, co się stało z wydartymi kartami z dziennika meteorologicznego ze Smoleńska? A może metodolog wie …wie, wie, przecież Krzemiński nic nie wie. Przynajmniej się nie zdradził posiadaną wiedzą. Nawet nie odnotowuję, że jest medialnym ignorantem, w porównaniu z tymi z Krakowskiego Przedmieścia, którzy od roku analizują wszelkie okoliczności tragedii i szukają odpowiedzi na najważniejsze polskie pytanie – DLACZEGO?
Stan na dzisiaj?
Obalono wszystkie „narracje” moskiewskie. Wykazano złą wolę krajowego medialnego mainstreamu, który nie tylko, że nie wysłał do Smoleńska najlepszych dziennikarzy śledczych, ale jakichkolwiek. Nie tylko najodważniejszych, ale żadnych. Natomiast wyrzucono z pracy tych, którzy zadawali pytania, tych, którzy udali się z kamerami do Smoleńska. Likwidowano programy, w których była obecna inna wersja od tej obowiązującej, że winien prezydent i naciski, no i kozakujący debeściaki.
Pytanie na marginesie do Wojciecha Sadurskiego, półgłosem – ile są warte dla polskiego śledztwa filmy, na których utrwalono jak łomem wybijane są okienka w rządowym Tupolewie, jak niszczony jest wrak samolotu? Mieści się to w pańskiej prawniczej głowie? Opowie pan o tym w Sydney i Florencji swoim studentom, przyszłym prawnikom? 
Wracając do głównego wątku.
Ireneuszu Krzemiński, ta propaganda kłamstwa, ta żonglerka półprawdami dzieje się od roku na oczach opinii publicznej, w obecności społeczeństwa pozbawionego własnego głosu. Na oczach tych, którzy 10 kwietnia z całego świata przybyli na Krakowskie Przedmieście.
I po trzecie – argumenty całkowicie przypadkowe, mogłyby być inne. Samolot nie lądował panie Krzemiński, nie było takiej decyzji. Kłamstwem jest twierdzenie, że podchodził do lądowania. Padła komenda - odchodzimy. A swoją drogą czy pan nigdy nie lądował podczas mgły? Śnieżnej zamieci?
Powtórzmy. To prezydent według Ireneusza Krzemińskiego miał podejmować decyzję na etapie wstępnej analizy – jest mgła, nie lądujemy? I w programie Lisa zatytułowanym - przypominam - „Jak uczciliśmy smoleńską rocznicę?” profesor Ireneusz Krzemiński dokonuje takiej wrzutki medialnej, nieustannie winny jest prezydent.
Przecież te słowa świadczą tylko o Krzemińskim, o niczym więcej. O jego zapiekłości w niechęci do wszystkich, którzy ośmielają się myśleć inaczej.
I tak od roku – ostatnio to Krzemiński opluł prezydenta, ale wcześniej jak nie Wajda to Palikot, jak nie Taras to Waldemar Kuczyński, jak nie psycholog Pacewicz to lewitująca Olejnik, jak nie dyżurni piloci TVN to ekspert Klich, przynajmniej raz w tygodniu, kolejne medialne wrzutki.
Program nienawiści
A przecież dzisiaj sytuacja jest następująca.
Mainstream wszelkie swoje teorie - o jarach i wąwozach, o brzozach i krążeniu nad lotniskiem, ścisku w kokpicie i telefonach komórkowych zakłócających elektronikę, o pijanym polskim generale i pilotach wypatrujących ziemi - otóż może te wszystkie teorie wrzucić do zsypu.
Przypomnę, że tuż przed uroczystościami rocznicowymi, próbowano w stylu Anodiny, która zbrukała honor polskiego generała, honor polskich pilotów, zagrać nasłuchem duńskim – od wielu miesięcy jest to narracją Wałęsy. Podobno Duńczycy mają stenogram rozmowy przeprowadzonej przez telefon satelitarny braci. Podobno nie rozmawiali wyłącznie o chorej matce w szpitalu. Jakiż przykład tubylczej podłości. 
I kamienie Krakowskiego Przedmieścia wołają o prawdę. I dziesiątki tysięcy ludzi na Krakowskim Przedmieściu cały dzień domagało się prawdy.
To jest odpowiedź społeczeństwa na wersję Lisa i jego wyselekcjonowanych gości.
Żeby nie mnożyć pytań, co Krzemiński „wie do tej pory”? Przecież żaden fakt nie potwierdza porannego SMS rozesłanego do działaczy PO tuż po katastrofie, który brzmiał: "Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił".
Czy nie jest bezczelnością zwalanie winy na prezydenta? Ale u Lisa nie było nikogo, kto wylałby kubełek zimnej wody, na główkę rozpalonego Krzemińskiego. Gdyż jego program to była gra do jednej bramki, nie szmacianka, a nawalanka. Pięciu wali w Kaczyńskiego, a jeden solista Czesław Bielecki – jak ma w zwyczaju - gra na siebie.
Czy taki esteta dialogu Smolar nie czuł dyskomfortu uczestnicząc w prawie godzinnym szczuciu telewidzów na Kaczyńskiego, gdy ten nie miał nawet jednego obrońcy, chociażby i z urzędu - Lisa?
Ten wielki transparent z napisem – JESTEŚMY SMOLEŃSKIM POMNIKIEM – to do Was medialna elito.
Za atmosferę w państwie odpowiadacie Wy oraz rządzący. Zamiast Palikota i Niesiołowskiego, Kika i Wodza, niech społeczeństwo usłyszy starego (tego niegdysiejszego) Wnuka-Lipińskiego. Dzisiaj jest nie do poznania. A jeżeli jest Krzemiński, niech będzie i Fedyszak-Radziejowska, jeżeli Sadurski, gdzie miejsce dla Krasnodębskiego, Friszke to i Andrzej Nowak, jeżeli Majcherek, to gdzie Urbankowski, jeżeli Środa ze Szczuką, gdzie Cejrowski. A Holdysa od ch. (takim wulgaryzmem określił Jarosława Kaczyńskiego) redaktorze Lisie zatroskany o atmosferę, nie zapraszać.
Chyba, że chodzi o złą wolą, a to, co innego. Niech i Hołdys i Krzemiński nocują na redakcyjnej kanapce, niech zawsze będą pod pańską ręką, autorytety na każdą okazję.
Przemysł pogardy z czasów prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego, nie wystarczy wobec Jarosława Kaczyńskiego, dlatego wajchy są przestawiane na produkcję nienawiści do niego i pogardy dla „niedorżniętych watah”. Do olbrzymiej części społeczeństwa. Tych naprawdę wykluczonych przez wszelki mainstream.
I wczoraj natknąłem się na tekst Wojciecha Sadurskiego z żółcią w tytule. Nie wiem czy plamy na słońcu, czy natura choleryczna powoduje, że profesora raz w miesiącu nosi – czasem częściej. Po prostu go nosi. Widocznie musi znaleźć ujście dla fluidów, które się w nim gromadzą. 
Wildstein napomknie o lustracji czy Marianie Lwie, natychmiast jest szturchany przez niedoszłego rzecznika obywateli. Andrzej Zybertowicz pojawi się na horyzoncie, i wspomni o ogniwie sytemu, działaczu publicznym Adamie M., wszechwładnym szefie „największego dziennika Europy środkowej” - a od tyłu Sadurski wbija stalówkę maczaną w żółci.
Rymkiewicz śle wiersz do Kaczyńskiego, wpada zziajany Sadurski i poucza Poetę, że ten ma się trzymać poezji nakazów, częstochowskich rymów unikać i razów na oślep nie oddawać. Poeci według Sadurskiego są od przemawiania mądrze i godnie.
Gdzież on te nauki pobierał – na pewno nie u Arystotelesa - chciałoby się zapytać, ale przecież nie zapytam.
Oto cały Sadurski. Kolega Sadurski jest taką rekontrą Czerskiej – jakieś zagrożenie, już punktuje, czyli ciuła punkty u Michnika.
Ale zanim o sadurskiej żółci, to dziesięć dni przed uroczystościami uczczenia pierwszej rocznicy w Rzeczpospolitej czytam jego rocznicowy tekst, filozofa i etyka - dwóch w jednym jakby nie było - „10 kwietnia, dzień zrównania”. Wyraża pragnienie, by rocznica nas połączyła.
A oto język przekazu nie tylko filozofa, ale i niedoszłego rzecznika praw obywatelskich. Czytamy: Wyszły z nas – nas, to oczywiście Polaków, taka maniera „onych” z Czerskiej - cechy publiczne najgorsze: paranoja, podejrzliwość, haniebny cynizm, bezdenna głupota.
A jak widzi drugą stronę społecznego dialogu, w dniu zrównania? Liderzy PiS upartyjniają i zawłaszczają katastrofę, socjolog z Bremy pisze histeryczne artykuły, afektowany poeta grafomańsko wzywa Kaczyńskiego, by coś „zrobił w tej sprawie", kiepski kabareciarz, odreagowuje PZPR-owską przeszłość, była nieudolna minister i paradny bufon jadą do USA, by tam antyszambrować u polityków trzeciego sortu w sprawie „umiędzynarodowienia" śledztwa.
Oto „marcowe gadanie” Sadurskiego.
Czy ten sybaryta, bywalec światowych salonów, arbiter konwenansów, zna takie zwykłe, nadwiślańskie poczucie wstydu? Czy zapłonęły mu kiedyś policzki?
Biedna Sadurskiego wątroba, ileż musiała utoczyć żółci, ileż epitetów musiał wygarnąć z siebie. Ale to nie koniec.
Czytamy dalej, o redaktorze budującym nakład pisemka na podgrzewaniu paranoi i teorii spiskowej, i wspomina komentatora brukowego tabloidu, który śmie mnożyć dziesiątki „pytań" i „wątpliwości" dotyczących katastrofy, przy aplauzie internetowej publiki. Zgroza. Śmie mnożyć pytanie, gdy przyczyna jest arcyboleśnie prosta, po prostu banalna.
I czytelnik się dowiaduje, że „tego typu postawy zatruły debatę o przyczynach katastrofy” oraz - uwaga – „o racjonalnych środkach, które należy podjąć, by nigdy więcej do takiego zbiegu fatalnych decyzji, niekompetencji i dezorganizacji nie dopuścić”.
Jakiż brak logiki kolego Sadurski.
Społeczeństwa nie interesuje debata, co zrobić w przyszłości. Od tego jest państwo i jego służby. Niech debatują dzień i noc, choćby i z panem.
Ale przynoszę złą wiadomość. W tych dniach Zespół Ekspertów Niezależnych przygotował raport, w którym przedstawił fakty i wskazał, co zrobić, aby odbudować rozbity system bezpieczeństwa Polski. Właśnie – „by nigdy więcej” profesorze. Podpisał się pod raportem m.in. generał Czesław Petelicki oraz wybitny znawca tematu, ekspert w dziedzinie katastrof, Przemysław Guła, były szef Rządowego Centrum Antykryzysowego. I cisza.
Czy ujrzał pan autorów raportu w którejkolwiek stacji TV w trakcie przedstawiania głównych tez raportu?
Wręcz przeciwnie. Wywiad z generałem Petelickim błyskawicznie został zdjęty ze strony internetowej pewnego tygodnika. Tak ma wyglądać debata profesorze?
A śledztwo i przyczyny katastrofy? Prawnik powinien wiedzieć, co można zrobić dysponując strzępkami dowodów (dosłownie strzępkami, jeżeli chodzi o zapisy z czarnych skrzynek). Nie ma w Polsce prawie żadnych dowodów materialnych, oprócz dowodów wytworzonych w Moskwie, akt śledztwa z czasem nieczytelnymi stronicami.
A Sadurski chce debaty o katastrofie.
Inkrustacja Sadurskiego
I na koniec, gdyż nie doszedłem do sedna swojego artykułu. Wczoraj późnym wieczorem przeczytałem tekst politologa Sadurskiego „Manifest pisany żółcią”.
Wpadł mu w ręce raport PIS i się niemal dowiadujemy, że nacjonalizm stanął u bram Rzeczypospolitej. Dowiadujemy się o tekście – „inkrustowanym na każdej niemal stronie słowami "Naród" i "narodowy" odmienianymi przez wszystkie przypadki z wyjątkiem wołacza”.
I biorę inkryminowany tekst do ręki i wzrokiem przebiegam i wyłapuję „naród” i narodowy”. Zapewne Sadurskiemu nie chodzi o „ministra obrony narodowej”, oraz o „stadion narodowy”, nie chodzi zapewne o senacką Komisję Gospodarki Narodowej, która wystąpiła w tekście. Czyż może chodzić o zwrot „obrona narodowa”, czy też nazwę „Narodowe Siły Rezerwowe” – zresztą wymysł PO, nie chodzi o System Rachunków Narodowych, ani o dochód narodowy - zwrot użyty trzykrotnie na jednej ze stron. A może narodowy plan edukacji czy też Instytut Pamięci Narodowej?
Rzeczywiście w „Raporcie o Rzeczypospolitej” pisze się o Narodzie w rozdziale wstępnym zatytułowanym – „Koncepcja PiS: Suwerenny naród, bezpieczna rodzina…”, ale od strony 18 do 34 ani razu nie używa się w tekście słowa Naród w rozumieniu Sadurskiego. W rozdziałach „Wstydliwy naród Polski” oraz „Polak skorygowany” często, ale to chyba oczywiste Szanowny Panie Profesorze, czyż nie? Rzeczypospolita bez narodu?
 „W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie, my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej …” – to słowa z naszej Konstytucji.
Wracając do raportu. Od strony 43 do strony numer 114, na której czytamy: „Samo pojęcie Narodu jest traktowane, co najmniej z dystansem”, a dokument liczy stron sto szesnaście, w sensie, który chciałby „narodowi” nadać profesor Sadurski, zwrot ten występuje zaledwie kilka razy.
Po cóż więc manipulować? Po co posługiwać się kłamliwym stwierdzeniem, że na niemal każdej stronie słowa "Naród" i "narodowy" odmieniane są przez wszystkie przypadki.
Profesor Wojciech Sadurski, wytrawny polemista, świetny kompan do luźnej rozmowy, używając takiego argumentu „narodowego”, mocno nadwyrężył swój wizerunek uczciwego polemisty. Czy w ten sposób chce dorobić gębę nacjonalizmu członkom PiS? Czy mieszając manipulacje i półprawdy z żółcią i flegmą w sobie znanych proporcjach, chce zostać aktywistą przemysłu nienawiści? Wyrażam nadzieję, że nie.
Przemyśleliście to kolego blogerze?
 
Tekst opublikowany w Nr. 15/2011 Warszawskiej Gazety
rekontra
O mnie rekontra

Ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej. Tucydydes rekontrapl@gmail.com BLOG Historia 1. JÓZEF PIŁSUDSKI: Podczas kryzysów powtarzam - STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR 2. Byłem w Instytucie Pamięci Narodowej. 3. Polscy pisarze fałszują Katyń. 4. Kuroń: "Lechu, idź w zaparte", a Borsuk wciąż milczy. Polityka 2. Szara eminencja Lesław Maleszka. 3. Utytułowany Lech Wałęsa - kalendarium III RP Przykładowy link do jednej z notek POLIS 1. Rzeczy, które musiały być powiedziane … 2. Świadkowie historii i ludzie tła Przykładowy link do jednej z notek Przykładowy link do jednej z notek ReKontry 1. Bajdy pana Wajdy 1. Polowanie z nagonką na IPN 2. Leszek Kołakowski: "Opinia w sprawie pojęcia wiadomości" 3. Prof. Nałęczowi o Białych Plamach i ranach zabliźnionych podłością 4. Niezwykle utalentowany redaktor Adam Michnik 5. Recenzja recenzji z tezą profesora Friszke 6. "SB a Wałęsa" w krzywym zwierciadle profesora Machcewicza. 7. Komunizm – „Chęć wykradzenia bogom ognia” 8. Dlaczego Adam Michnik chce zlikwidować IPN

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka