rekontra rekontra
1959
BLOG

Niezłomny Jerzy Narbutt

rekontra rekontra Kultura Obserwuj notkę 23
„Człowiekowi rzadko bywa dane być bohaterem na miarę wielkości sprawy, której służy — Baczyńskich jest zawsze niewielu. Nieprzeciętne oddanie w służbie wielkiej sprawy, to najczęstsza przeciętna miara wielkości. Są tacy, którzy tego nie rozumieją. Sienkiewicz rozumiał  – Jerzy Narbutt „Miara”.
 
Komunizmowi mogą łatwiej przebaczać ci, których nie dotknął on prywatnie. Dla których był Złem, lecz nie wchodzącym w ich życie. Rozumowe rozeznanie jest czymś zupełnie innym od rozeznania w jakimś sensie materialnego (biologicznego). Tak jak abstrakcyjne rozumienie bólu jest czymś całkowicie innym od bólu przeżytego - pisał prawie dwadzieścia lat temu, a więc tuż po odzyskaniu wolności, Wiesław Paweł Szymański w przedmowie do „Uroków dworu”.
W eseju o „Przekroju” (Uśmiech Sartre`a) autor poddaje analizie linię redakcyjną tygodnika. To tenże „Przekrój”, który na początku lat dziewięćdziesiątych reklamował się, jako pismo, które „nie zawodzi od pół wieku". Trochę kłamstwa trochę prawdy, czyli od akceptacji rzeczywistości do … no właśnie, czego?
 
Autor książki, historyk literatury przewertował roczniki 1945-1957 i sfomułował tezę jednoznaczną. Otóż głównym i zarazem perfidnym celem redakcyjnej polityki „Przekroju” było poprzez gatunki żartobliwe – satyrę, poezję, groteskę, rysunek, karykaturę, dowcip, powiedzenie …..  wszczepienie czytelnikom idei bolszewickiej.  
Uwaga na marginesie. Jeżeli ktoś przekonuje o istnieniu czegoś takiego jak „łagodna rewolucja” Borejszy (lata 1945-1947), jeżeli ktokolwiek twierdzi, że w czasie rewolucji kulturalnej „życie kulturalne toczyło się żwawo”, to należy temu komuś wcisnąć do rąk zszywkę jakiegokolwiek rocznika „Przekroju” z tych właśnie lat i dozna wstrząsu poznawczego.
Ale zacznijmy lekko. Już w pierwszym numerze czytelnik natrafia na felieton (rubryka „Kolorowym atramentem”) Czesława Miłosza, który włączając się w budowę nowej rzeczywistości wyznaje, że przestał pić, i jednocześnie wzywa czytelnika do czynu - „życie jest krótkie, a pracy wiele”.
 
Pogrzebana stolica
Skąd poeta w „Przekroju”? Droga Miłosza z Warszawy do Krakowa wiodła kolejno przez obóz w Pruszkowie, wieś Janisławice, następnie majątek Goszyce. Wspominał, że chłopi ponoć milczkiem cieszyli się z coraz wyraźniej nadchodzącego końca dworskiego świata. W „Rodzinnej Europie” pisze o tym okresie - „Warszawy sobie zabraniałem: Po prostu obsunęła się w przepaść wielka połać równiny, grzebiąc ludzi i budowle”.
Czy dziwi, że ze swoim bystrym zmysłem obserwacji, pogrzebawszy Warszawę robił karierę w reżimowej dyplomacji przez sześć długich lat?
Ale ile warte są oceny Miłosza, skoro w innej bliźniaczej wsi, kilkadziesiąt kilometrów dalej inni chłopi łapczywie pochłaniali każde słowo o stolicy, słuchali po wielekroć o wszystkim, co działo się w powstańczej Warszawie.
„Nigdy nie było im tego dosyć. Prosili, by opowiadać, w każdej chacie po kolei. Częstowali przy tym machorką, a widząc moją niezręczność przy skręcaniu jej w bibułę, sami usłużnie skręcali mi te długie i cienkie „papieroski", bylem tylko dalej mówił. Więc mówiłem. Ciągle to samo. I ciągle od nowa” – wspomina Jerzy Narbutt.
Czy Miłosz, który już pogrzebał Warszawę, potrafiłby zrozumieć, czego mogli poszukiwać w tych niekończących się opowieściach chłopi z Krasic?
 
„Krasice ….. Dlaczego tak czule je wspominam?”
W tym samym czasie, gdy Miłosz zmierzał do Krakowa, przez pół roku we wsi Krasice dochodził do zdrowia Jerzy Narbutt. Jego dziad Ferdynand był uczestnikiem Powstania Styczniowego, a ojciec Antoni przed pierwszą wojną światową był redaktorem naczelnym „Tygodnika Wileńskiego”.
I po wygaśnięciu Powstania Warszawskiego przyszły pisarz został przewieziony do obozu przesiedleńczego w Pruszkowie. Czy spotkał tam Czesława Miłosza? Zapewne nie – gdyż przebywał w nim tylko jeden dzień. Następnie z bratem Olgierdem uciekł z towarowego pociągu wiozącego ich gdzieś w kierunku zachodnim. I tak znalazł się w Krasicach.
Wspomina, że był kwestarzem – chodził z gębą po kweście od chaty do chaty i mówił i opowiadał. We wspomnieniach nie przypadkowo zatytułowanych „Wyrzucony na brzeg życia” daje wyraz swej tęsknocie. Jest to tęsknota nie tylko do Krasic, jest to tęsknota do człowieka prostego, do wieśniaka – w najszlachetniejszym pojmowaniu tego słowa – słowa dzisiaj traktowanego jako epitet.
 
„W złe ciężkie noce, których nikt nie chce ze mną dzielić, nawet chrześcijanie, mam jedno pragnienie, gdy słyszę przejeżdżające gdzieś pociągi: wsiąść w jeden z nich, wyskoczyć na stacji Kłomnice, a potem drogą znaną na pamięć, przez dwie wsie, przez pola, krajem lasu, dowlec się do Krasic (….)   - może, jest ktoś, kto pozna wygnańca z Warszawy – dziś uciekiniera, pozwoli wejść do tej samej chaty, by siąść w niezmienionym kącie Polski. I może pozwoli milczeć”.
 
Zajrzyjmy jeszcze na chwilę na łamy krakowskiego „Przekroju”. To w nim ukazał się słynny reportażu Koźniewskiego „Plebania w Wolbromiu” o „bandytach księżach". W kolejnym numerze informuje się czytelnika, że przed Wojskowym Sądem stanęła grupa byłych obszarników, którzy uprawiali sabotaż gospodarczy i szpiegostwo. A w Warszawie przed Sądem Wojskowym stanęli członkowie Stronnictwa Pracy - oskarżeni współpracowali z hitlerowskim okupantem. I oczywiście zdjęcia. I relacja z procesu kierownictwa dywersyjno-szpiegowskiej organizacji, i Piotr Bańczyk na ławie oskarżonych — płatny agent, który w czasie okupacji wydał Gestapo przeszło stu działaczy lewicowych. I tak przez wiele miesięcy i lat sączyła się ”przekrojowa” propaganda. Łatwo wydawano wyroki i równie łatwo „Przekrój” przekazywał je szerokiej opinii czytelniczej i ilustrował artykuły zdjęciami „zdrajców narodu”.
A schorowany dwudziestoletni Jerzy Narbutt - nierozpoznana białaczka – dostaje powołanie do wojska. We wspomnieniach ten wnuk powstańca styczniowego Ferdynanda i syn Antoniego Narbuttów pisze, że zrobił to, co jedynie mógł przeciwstawić sowieckiej okupacji Polski. Odmówił służby w czerwonym wojsku „polskim", dowodzonym przez rosyjskich wyższych oficerów i używanym do zwalczania w terenie patriotycznej partyzantki antykomunistycznej. Swój krok uzasadniał następująco: „Od dzieciństwa żyłem w kulcie munduru. Ale munduru polskiego”.
A co to czytelniku wówczas znaczyło - odmówić służby? Ukrywał się do czasu uwięzienia i po wyjściu z więzienia ponownie, aż do roku 1956. Dziesięć lat.
 
A co w kulturze? Kolejny zjazd literatów.
Wraz z Wiesławem Pawłem Szymańskim zaglądamy ponownie do „Przekroju”. Wybieramy rocznik 1950, lipiec i już spoglądamy na całą szpaltę poświęconą fotograficznemu reportażowi z V Zjazdu Związku Literatów Polskich. Jest także artykuł Leona Cukierberga „Głęboki symbol i głęboka nauka” — o pracy Józefa Stalina w sprawie marksizmu w językoznawstwie.
A w następnym numerze Henryk Markiewicz omawiając Zjazd ZLP, cieszy się pierwszymi polskimi produkcyjniakami — Tadeusza Konwickiego, Witolda Zaleskiego oraz Jana Wilczka i podkreśla, że aż 82 pisarzy pojechało w teren. Plon zapowiada się obficie: „36 powieści (10 w robocie, 26 w planie), 8 zbiorów opowiadań, 5 reportaży, 4 tomy wierszy, 2 utwory dramatyczne". Praca wre. W tym produkcja pisarzy. Z okazji rocznicy 22 lipca wyróżniono Sławomira Mrożka - drukuje duży reportaż o Nowej Hucie.
 
W roku 1952 obchodzi urodziny Bierut – a więc niemal połowa numeru jest jemu poświęcona. A rok 1953, to wspomnienia Haliny Czerny-Stefańskiej - refleksje o roku 1945: „nadszedł okres największego, pełnego rozkwitu kultury polskiej". No i oczywiście żegnanie Stalina. Rozdzierająco załkał Julian Tuwim – ”nie ma takiego kilometra kwadratowego przestrzeni, na którym ludzie nie opłakiwaliby śmierci ukochanego swego brata, obrońcy, nauczyciela, prawodawcy sumień – Józefa Stalina”. Wstrząśnięta Dąbrowska pisała o Stalinie, jako ostoi. A Narbutt się ukrywał.
 
W 1953 roku Konstanty Ildefons Gałczyński zaczyna drukować w odcinkach poemat o Chryzostoma Bulwiecia podróży do Ciemnogrodu i publikuje wiersz „Lekcja bolszewicka”:
Kto umie z siebie jak słońce
ziemi dać światłość wszystką,
ten właśnie jest bolszewikiem,
ten właśnie jest komunistą.
 
Wielkimi krokami nadchodzi rok 1956 i kolejny. I w 1957 roku Jerzy Narbutt związał się z Tygodnikiem Powszechnym, ale w redakcji dość szybko, poznawszy jego poglądy, drukowano go coraz rzadziej i coraz bardziej niechętnie.
 
A pisarz źle znosił środowiska elitarne. Nie przyjął się.
Długo można by o tym wszystkim pisać, o niezłomnym pisarzu i jego tekstach wciąż aktualnych, można wracać do jego obaw o Polskę, wciąż aktualnych. Jego „Spór o Sienkiewicza” z 1974 roku i spór o sienkiewiczowskich bohaterów wciąż trwa. Spór o „bohaterskich głupców”, to określenie Jerzego Andrzejewskiego, autora pracy „Partia i twórczość pisarza”.
 
Solidarność
Leży przede mną „Żniwo lat pięćdziesięciu”, wybór z publicystyki i prozy i poezji. Zamyka je wiersz „Solidarni” – czyli hymn Solidarności Jerzego Narbutta. I przeczytałem ponownie wspomnienia „wyrzuconego na brzeg”, nie jeden raz wyrzucanego i „Dwa bunty”. Wszystko wydane przez wydawnictwo UNIA. I nie mam wątpliwości, kto ma rację w sporze o Polskę w Europie.
 
Już w 1990 roku wieszczył, że Ojczyzna-Europa to nowy - po komunistycznym — koszmar wymyślony przez lewicowe elity intelektualne, które całą duszą nie znoszą patriotycznej wizji Europy ojczyzn. Pisał: „Nie dajmy się nabrać intelektualnym szalbierzom” i baczmy pilnie, by koniecznej integracji ktoś nie zamienił na zgubną kulturowo unifikację.
 
„Jeśli przegapimy tę sprawę - bardzo łatwo ze zrealizowanego koszmaru Folwarku zwierzęcego Orwella przejdziemy do koszmarnej realizacji Nowego, wspaniałego świata Huxleya. Nie zapominajmy: intelektualiści nie śpią, a technokraci są bezmyślni”.
 
W czerwcu 2006 roku prezydent Lech Kaczyński udekorował Jerzego Narbutta Komandorią Orderu Odrodzenia Polski. We wtorek 31 maja pisarz zmarł w swojej Warszawie. Miał 85 lat.
 
Może ktoś pozna wygnańca z Warszawy, pozwoli wejść do tej samej chaty, by mógł siąść w niezmienionym kącie Polski. I może pozwoli milczeć.
 
Tekst opublikowany w Nr.23/2011  Warszawskiej Gazety 

 

rekontra
O mnie rekontra

Ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej. Tucydydes rekontrapl@gmail.com BLOG Historia 1. JÓZEF PIŁSUDSKI: Podczas kryzysów powtarzam - STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR 2. Byłem w Instytucie Pamięci Narodowej. 3. Polscy pisarze fałszują Katyń. 4. Kuroń: "Lechu, idź w zaparte", a Borsuk wciąż milczy. Polityka 2. Szara eminencja Lesław Maleszka. 3. Utytułowany Lech Wałęsa - kalendarium III RP Przykładowy link do jednej z notek POLIS 1. Rzeczy, które musiały być powiedziane … 2. Świadkowie historii i ludzie tła Przykładowy link do jednej z notek Przykładowy link do jednej z notek ReKontry 1. Bajdy pana Wajdy 1. Polowanie z nagonką na IPN 2. Leszek Kołakowski: "Opinia w sprawie pojęcia wiadomości" 3. Prof. Nałęczowi o Białych Plamach i ranach zabliźnionych podłością 4. Niezwykle utalentowany redaktor Adam Michnik 5. Recenzja recenzji z tezą profesora Friszke 6. "SB a Wałęsa" w krzywym zwierciadle profesora Machcewicza. 7. Komunizm – „Chęć wykradzenia bogom ognia” 8. Dlaczego Adam Michnik chce zlikwidować IPN

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura