Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
776
BLOG

Platformo – potrzeba nam więcej Palikotów

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 272

Poseł, europoseł, senator – ciepłe posadki za duże pieniądze, które się kilkuset ludziom w Polsce „trafiły”, bo na nich akurat padła łaska wyborców.

Więc chcą tych kilka lat kadencji jak najmniejszym wysiłkiem, z jak największym zyskiem i sporą dawką przyjemności odbębnić w myśl zasady „tisze jediesz,dalsze budiesz” licząc, że przy następnych wyborach znów się im uda, znów za grzeczność, posłuszeństwo i niepodskakiwanie trafią na listy wyborcze i do gustu wyborców.

Od takiego myślenia już tylko krok, by stać się Poncyliuszem, czyli żywym, chodzącym kłamstwem, ani na milimetr nieprzekraczającym granic samodzielnego myślenia, ani na milimetr niewykraczającym poza obowiązujące w PiS podstawowe schematy propagandowe - idealnym wytworem karierowiczostwa i bezideowości – czego dowodem jest nie jego działanie w kampanii wyborczej Kaczyńskiego – ale to, co mówi w dzisiejszym wywiadzie udzielonym Jackowi Nizinkiewiczowi.

Nazywanie rzeczy po imieniu, językiem, odpowiednim dla języka, jakim wsączano w Polaków kłamstwo, bo tylko ten język rozumie tych 8 milionów oszukanych, zwiedzionych, zindoktrynowanych, uległych wobec najbrutalniejszej propagandy, rodem ze stalinowskich czasów, jaką posługiwali się bracia Kaczyńscy - dziś usiłuje się wyeliminować, zawstydzając głosicieli prawdy starą zasadą:de mortuis nihil nisi bene.

Gra na emocjach i szeptana propaganda miały Jarosława Kaczyńskiego wprowadzić na pokoje brata w pałacu prezydenckim, w którym na wszelki wypadek, zainstalowała się z mężem jego bratanica, pod pretekstem likwidacji mieszkania rodziców. Kamery i ich obsługa byli już przećwiczeni w ujmowaniu wzruszających scen powitania rodzinnego nowego prezydenta przez nową Pierwszą Damę, oraz urzędników Kancelarii Prezydenta RP, mianowanych jeszcze przez Lecha Kaczyńskiego.

Nie udało się,

Szok. Niedowierzanie. Rozpacz. Nienawiść.

Kaczyńscy wycisnęli ze swojej władzy tyle ile się dało. I dla siebie i dla swoich spadkobierców, którzy chcieliby wycisnąć jeszcze więcej.

Temu ma służyć mitologizacja „męczeńskiej śmierci” Lecha Kaczyńskiego – tylko jego, z pominięciem śmierci pozostałych 95 osób, które sobie najwidoczniej w ocenie Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenia na ową męczeńskość nie zasłużyły.

Te wszystkie ołtarzyki, krzyżyki, kwiatki, pielgrzymki do „świętych obrazków” ustawianych pod pałacem prezydenckim, obchodzenie „miesięcznic” z pominięciem zupełnym innych ofiar katastrofy smoleńskiej – mają budować przekonanie o niepowetowanej stracie dla Narodu, dla Polski – i... dawać kredyt zaufania rodzinie tego jednego, jedynego zmarłego. Innym rodzinom, innych zmarłych, już nie.

Na przeszkodzie tych czytelnych i tandetnych zabiegów stanął Janusz Palikot.

Jak trafnie zauważa dzisiaj bloger Stary:

Tylko że na samym wstępie Palikot bardzo brutalnym stwierdzeniem ośmielił wypowiadających się na jej temat ludzi. I coraz częściej padają uwagi, że nie przypadkiem lądujący bez widoczności ziemi piloci złamali wszelkie zasady bezpieczeństwa, mimo że prowadzili samolot z prezydentem na pokładzie. I że inspiracja do tego rodzaju lekkomyślności nie mogła pochodzić z zewnątrz, bo to wykluczają znane powszechnie stenogramy i zasady odpowiedzialności.”

Palikot – jego terapie wstrząsowe, nie tylko przeciętnemu Polakowi dające poczucie „on myśli, jak ja” ale w innych wywołujące zmuszające do zastanowienia „Boże, co on mówi?” - mogą się nie podobać nawykłym do schematów politycznej poprawności politykom, których kontakt z wyborcami ogranicza się do stereotypowych dyżurów w swoim biurze poselskim, senatorskim, europoselskim.

Krzyczą więc, że to brutalny populizm. A ja mówię: Tak. A dlaczego nie? Dlaczego boicie się populizmu jednego posła?

Tyle opinii powstaje oddolnie, z ludzkich przekonań, tyle tajemnic Poliszynela krąży wśród ludzi – Palikot jak się okazuje trafia w to co jest, niewątpliwie JEST, powszechną opinią społeczną.

Kaczyński właśnie pożegnał się z szansami na władzę w Polsce, nawet jeśli sam o tym jeszcze nie wie. Jak nie wiedzą i mają jeszcze nadzieję, że coś od Kaczyńskiego zależeć może, ludzie, którzy na wszelki wypadek po wyborach zamilkli.

Jak prominentni dziennikarze, którym zabrakło odwagi by złożyć zwyczajowe, grzecznościowe gratulacje zwycięzcy. I jak kuriozalnie nieprzyzwoici administratorzy oficjalnej strony internetowej Prezydent RP, którzy nie zapomnieli złożyć gratulacji nowowybranemu prezydentowi Węgier – ale nie zauważyli w ogóle , że Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej został wybrany Bronisław Komorowski..

Czy wobec takich przejawów niemoralności, kłamstwa, hucpy, wściekłości i nienawiści, wręcz sabotażu państwa ze strony środowisk związanych z Kaczyńskim - wolno milczeć? Milcząc, dawać przyzwolenie na dalsze granie ludzkimi emocjami? Na plucie w twarz przyzwoitym ludziom, Polakom, których wola dała Polsce nowego prezydenta?

Potrzeba nam ludzi odważnych, świadomie przyjmujących na siebie ciężar nienawiści środowisk, o których prawdę obnażają. Ludzi, którzy nie pracują dla stołków i karier, niezależnych, dla których wyznacznikiem jest prawda i prawo do niej każdego Polaka.

Dzisiaj, jak po każdym niemal wystąpieniu Janusza Palikota – już nie tylko cicho, ale głośno, publicznie, w mediach mówi się o tym, co dotąd tak starannie pomijano, ukrywano, spychano poza oficjalne hipotezy.

A przecież w demokracji tak właśnie powinno być. Żadnych tematów tabu.

Potrzeba nam więcej Palikotów.

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka