Część II
Antypatriota
Krzysztof Kłopotowski myśli, że jest mądrzejszy i sprytniejszy od Donalda Tuska oraz od większości elektoratu, który mówiąc oględnie, nie szanuje i nie ceni Jarosława Kaczyńskiego i jego PiS.
Donald Tusk wraz z Radosławem Sikorskim – to liczący się głos w Unii Europejskiej. Im obu Polska zawdzięcza wypracowanie sobie pozycji państwa, którego głos i opinie są brane pod uwagę.
Kłopotowski by ratować przed ostatecznym upadkiem staczającego się Kaczyńskiego – proponuje Tuskowi by wziął na plecy niepoważnego, aroganckiego i agresywnego, Kaczyńskiego i wypracowując jakieś enigmatycznie wspólne stanowisko – spieprzył, mówiąc po polsku, wszystko to, co udało się dotąd Polsce osiągnąć Przy okazji z siebie samego robiąc postać niewiarygodną i dla Europy i dla Polaków.
Trzeba mieć nieźle narąbane we łbie, żeby coś podobnego wymyślić.
Lepiej byłoby, gdyby Kłopotowski zastanowił się nad samym Kaczyńskim i zamiast szukać naiwnych frajerów, którzy wydźwigną z bagna w jakie sam się zapędził Kaczyńskiego – rozważył jak zapobiec kolejnej tragifarsie, jaką tenże Kaczyński chce Polakom zafundować.
Tragiczny komizm osobistej sytuacji Kaczyńskiego polega na tym, że w charakterze pokrzywdzonych przez stan wojenny 13 grudnia 1981 roku, w trzydziestą rocznicę tamtych tragicznych wydarzeń, na czele marszu szliby ludzie PiS: prezes Jarosław Kaczyński, skarbnik i członek najwyższych władz Stanisław Kostrzewski, cień i prawa ręka Kaczyńskiego Wojciech Jasiński, i wielu innych PZPRowców, obecnie członków PiS.
To byśmy dopiero mieli uciechę, widząc, jak ci, którzy partię jaruzelską budowali, wiernie jej słuzyli i jak Kostrzewski byli w niej samego końca, do „sztandar wyprowadzić” – teraz, TERAZ!!! idą w marszu upamiętniającym ich stanie „tam, gdzie stało ZOMO”.
Dlatego Kaczyński chwycił się deski ratunku – by pod pretekstem kolejnego marszu w obronie zagrożonej jego zdaniem niepodległości - zatrzeć główny charakter uroczystości 13 grudnia 2011. Kaczyński dostrzegł szansę, jaką mu daje kolejne kłamstwo: Nie mając przeszłości opozycyjnej, a mając w swojej partii przeciwników polskiej opozycji solidarnościowej – mógłby w ten sposób udawać przed swoim niczego nierozumiejącym elektoratem, że wielkim opozycjonistą był i jest.
Ten marsz, na którym tak bardzo zależy Kaczyńskiemu – to awanturnictwo, to pretekst do przelania krwi, to mobilizowanie najgorszego autoramentu radykalnej chuliganerii, dla której nadarza się gratka do popisania się wandalizmem i brutalnością pod osłoną przydawania im patriotycznego szyldu - to po prostu dowód, że dla Kaczyńskiego, w jego megalomańskim traktowaniu samego siebie, nic i nikt się poza nim samym nie liczy. To przejaw chorobliwego ANTYPATRIOTYZMU, szczególnie teraz, gdy za kilkanaście dni rozstrzygać się będą losy Europy a więc i nasze losy.
„- I przykro mi, że człowiek tak dojrzały i tak często powołujący się na honor, ojczyznę biało-czerwoną, orła białego, że nie dostrzega tak oczywistej rzeczy, jak interes narodowy w tych skomplikowanych czasach” – powiedział premier Tusk.I dodał:
„- I uprzedzam wszystkich, którzy mieliby zamiar z tego marszu zrobić zadymę na ulicach Warszawy: na pewno do tego nie dopuścimy. I przestrzegam tych, którzy chuligańskie działania nazywają patriotycznym odruchem. (...) Chuliganów będziemy tępić”.
Jestem przekonana, że wbrew zachęcie Krzysztofa Kłopotowskiego, Donald Tusk nie tylko nie będzie zawierac żadnych "porozumień" z Kaczyńskim ale i nie pozwoli mu zniszczyć i zawłaszczyć tak ważnej i tak bolesnej dla większości Polaków rocznicy.