Prezydent Obama odwołał ambasadora USA w Polsce Lee Feinsteina.
Igor Janke dostrzegł niezwykłość takiego „przedwczesnego” odwołania i pisze: „Dla mnie to zaskoczenie. Skąd ta zmiana? Nie wiem, ale to dobry powód, by zastanowić się, jak wyglądają nasze relacje z Ameryką.”
I tu następuje wywód o wszystkim, ale ani słowa o tym, dlaczego Lee Feinstein został odwołany.
Jakby tym „zagadywaniem” tematu Janke chciał uniknąć odpowiedzi na narzucające się pytanie: czy odwołanie Feinsteina ma związek z wysłaniem do Obamy petycji wraz z zebranymi podpisami w sprawie zajęcia stanowiska w kwestii powołania międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
I co Lee Feinstein „zawalił” w związku z tą sprawą, że aż musiał zostać odwołany?
Petycja z licznymi błędami, a co gorsza, z ewidentnym i kłamstwami i fantazjami zespołu parlamentarnego Macierewicza została umieszczona na stronie Białego Domu. Liczba zebranych podpisów oznacza, ze urzędnicy Białego Domu powinni się nią zająć.
Ale z drugiej strony wnioski wypływające z tej petycji są tak absurdalne, że nie mogą stać się wiążące dla prezydenta USA i by zobligować go do podejmowania w tej sprawie wiążących decyzji. Ba, nie nadają się nawet do przedłożenia ich Barackowi Obamie.
Zatem mamy do czynienia z sytuacją dość niekomfortową dla Białego Domu i niewątpliwie winę za to, że do takiej sytuacji doszło w jakimś stopniu ponosi odwołany ambasador.
Nowym ambasadorem będzie doświadczony dyplomata amerykański Stephen D. Mull, były ambasador USA na Litwie – człowiek, który uczestniczył aktywnie we wprowadzaniu Polski do NATO, współtworząc zręby naszej współpracy politycznej i wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi.
I to jest najbardziej poważna odpowiedź, na tę niepoważną petycję.