Rozmowy pisowców o „jednoczeniu prawicy” przez ich prezesa – to jedna z najzabawniejszych lektur.
Jedni unoszą się honorem i wrzeszczą: nigdy ze zdrajcami. Drudzy – ależ tak, bo PiS przybędzie te 4 % wyborców, nasz prezes to ma łeb i wie jak pokonać tonącą PO i „tego ryżego”. Trzeci – mówią, że mają czas i są gotowi czekać a Ziobro skruszeje, albo jego posłowie sami do PiS się przyczołgają– chociaż przecież Kaczyński nie młodnieje a kadencje parlamentarne uciekają sprzed nosa PiS jedna za drugą. Są jeszcze tacy, którzy widzą szansę dla Ziobry w połączeniu SP z Ruchem Narodowym i Radiem Maryja – co dla PiS mogłoby się okazać bardzo niekorzystne, więc są gotowi namawiać Kaczyńskiego, by okazał się znowu, po kupiecku, cwany i jednak Ziobrę przygarnął przed wyborami, a potem, po przekupieniu jego ludzi, może mu znowu pokazać drzwi.
Przy okazji można się naczytać o tym, jak to dyskryminowane są w PiS doły partyjne, jaka w szeregach PiS panuje degrengolada moralna, bo awansują tumany i miernoty, jak inteligentni młodzi olewają PiS, a nawet nieinteligentni, zwłaszcza z RN, dla PiS są straceni, i jak wokół Kaczyńskiego same durnie arogancją i prostactwem nadrabiające braki intelektu i moralności, pusząc się mediach, szkodzą wizerunkowi partii. Jakby PiS miał od kiedykolwiek inny wizerunek niż nadawali mu swoim bezczelnym kłamstwem, wyćwiczonym gdakaniem do mediów, głupotą i podłymi oskarżeniami przeciwników politycznych: Ziobro, Kempa, Kurski, Brudziński, Sasin, Błaszczak, Urbański, Waszczykowski, Hofman czy sam Kaczyński z bratanicą i całe czeredy pracujących dla PiS propagandzistów medialnych. Inna rzecz, że taki właśnie wizerunek PiS gwarantował mu dotąd zdobywanie takiego samego „wartościowo” elektoratu. A bez tego elektoratu PiS nie ma.
Tak więc czytam te „gorzkie żale”, rady i porady, „analizy” i oceny sytuacji mniej lub bardziej „odjechane” od rzeczywistości, rozważania, kto ma rację, kto jest górą, Kaczyński czy Ziobro, i jakie to przyniesie każdemu z nich korzyści a jakie straty – i nie tylko krztuszę się ze śmiechu, ale nawet budzi się we mnie coś na kształt współczucia czy politowania dla naiwności i frajerstwa zindoktrynowanych zwolenników PiS.
Ludzie, czy nie widzicie, ze nie chodzi o żadne zjednoczenie prawicy? Przecież nie ma czego jednoczyć, bo z tego jednoczenia przybytek żaden. Trzysta tysięcy głosów SP, nawet jeśli wszystkie przeszłyby do PiS, to raptem jeden, dwa procenty więcej i sytuacji partii w wyborach nie zmienią. Gowin w roli kwiatka do kozucha nawet tyle korzyści nie daje. Kaczyński musi sobie z tego zdawać sprawę.
Więc o co tak naprawdę idzie ta pozornie głupia i nieefektywna gra Kaczyńskiego?
Powiem wam!
O TRYBUNAŁ STANU!
O stworzenie sytuacji zamykającej Ziobrze usta, gdy przyjdzie mu przed TS stanąć. O intrygę „wyciągającego rękę” Kaczyńskiego, który stara się właśnie tak zaorać pole, by tylko jego zasiew na nim rósł. O wzajemne haki, jakie w słusznie minionych latach wszechwładzy PiS na siebie wzajemnie nazbierali. Najwidoczniej haki, jakie ma Ziobro są dla Kaczyńskiego bardzo niebezpieczne. A Ziobro w PiS czy razem z PiS jest dla Kaczyńskiego bezpieczny i podlega procesowi ostatecznej anihilacji, takiej z której już nigdy się nie podniesie.
I o to idzie cała gra Kaczyńskiego.
A wy, naiwni, myślicie, że któremuś z nich Polska w głowie?