rewident rewident
1638
BLOG

Uwaga! - Establishment w opałach.

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 38

Bieg zdarzeń ostatnich dni pokazuje, że Jarosław Kaczyński zdefiniował już cele kampanii wyborczej do parlamentu. Zgodnie z oczekiwaniami będzie to dążenie do uzyskania jak najlepszego wyniku wyborczego, jednakże bez większej nadziei na przejęcie władzy. Prezes PiS wybiera drogę konfrontacji z establishmentem, a jego partia jest – całkiem słusznie – uznawana za antysystemową. Rzecz w tym, że wcześniej tego typu działanie Kaczyńskiego mogło być traktowane jak strategia samobójcza, która zamyka główną partię opozycyjną w getcie 25% poparcia. Dziś jednak sprawy mają się już zupełnie inaczej.

Agencja ratingowa Standard&Poor’s zapowiedziała, że obniży ocenę wiarygodności kredytowej Polski, jeśli po najbliższych wyborach nowy rząd nie przeprowadzi „konsolidacji finansów publicznych”. Tłumacząc to na język polski, rynki finansowe nie wierzą już w oficjalne stanowisko ministra finansów, tylko żądają drastycznych cięć wydatków budżetowych lub podwyżki podatków. Skutki społeczne i polityczne tych posunięć są łatwe do przewidzenia, a każdy rząd, który zrealizuje taki program „reform” straci poparcie wyborców w piorunującym tempie.
Kaczyński już o tym wie albo instyktownie wyczuwa pismo nosem. Jego ostry ton połączony z coraz częściej powtarzającymi się odwołaniami do sytuacji ekonomicznej Polaków jest dokładnie tym, co może zaprocentować w warunkach ostrego zaciskania pasa. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu Polacy czuli się bezpiecznie i w jakimś tam stopniu akceptowali mit „Zielonej Wyspy”. Dziś, po fali podwyżek cen i podatków, po demontażu OFE, w społeczeństwie zaczął się ferment. Jego pierwszym symptomem jest znaczna utrata poparcia przez PO. A ostatnie sondaże sugerują, że dwie największe partie idą już praktycznie łeb w łeb.
Jednocześnie zaostrzenie tonu przez PiS nie powoduje już odpływu wyborców. Coraz więcej ludzi jest niezadowolonych ze swojej osobistej sytuacji materialnej i zaczyna akceptować retorykę negacji obecnego systemu. To pozwoli Kaczyńskiemu zebrać całkiem spora liczbę głosów jeszcze przed wyborami, czyli przed wdrożeniem w życie rzeczonej „konsolidacji finansów publicznych”. Oczywiście nie wystarczy to na rządzenie, jednak umożliwi uzyskanie politycznej siły większej niż wskazuje na to arytmetyka sejmowa. PiS będzie mógł blokować zmiany w Konstytucji, a tutaj kluczowym będzie usunięcie przepisu o maksymalnym dopuszczalnym poziomie zadłużenia państwa – tak zwanych progów oszczędnościowych. Uzyskując ponad 33% miejsc w parlamencie opozycja będzie mogła postawić twarde warunki nowemu rządowi. Swoją drogą, zabawne jest w jaki sposób liberalna lewica ukręciła sznur na własną szyję, wpisując do konstytucji, nonsensowne i niemożliwe do utrzymania w dłuższym okresie, ograniczenia wysokości zadłużenia państwa.
Po wyborach PiS będzie mógł ustawić się w roli agresywnej opozycji, która będzie czerpała siłę ze słabości rządzących. Koalicja PO-SLD (może PSL) nie będzie w stanie przeprowadzić skutecznych reform, gdyż wymagają one naruszenia interesów elit III RP i zagranicznych lobby. Dlatego też pójdzie w swoim działaniu na pasku rynków finansowych, które nakażą jej radykalne cięcia wydatków socjalnych. W tej sytuacji niepokoje społeczne, a nawet zamieszki, są tylko kwestią czasu.
Ciekawe jest również to, w jaki sposób z całą sytuacją radzi sobie (a raczej nie radzi sobie) establishment. Dziennikarze straszą PiS, piszą o jego antysystemowym podejściu do spraw państwa, co z miesiąca na miesiąc staje się coraz bardziej przeciwskuteczne. Można było straszyć PiSem w 2008 i 2009 roku, kiedy Tuskowi udawało się podsycać atmosferę sielanki poprzez zasilanie gospodarki 100 miliardami pożyczonych pieniędzy rocznie. Jednakże teraz, a tym bardziej po jesiennych wyborach, sprzeciw wobec władzy będzie kojarzył się ludziom z obroną ich praw, a nie warcholstwem politycznym.
Inteligentniejsi przedstawiciele salonu rozumieją już co się święci. Wyglądają jednak na całkowicie zaskoczonych takim obrotem sprawy. Pojawiają się próby zastapienia Tuska Napieralskim, jednak dla rządzących z tylnego fotela byłby to zabieg bardzo ryzykowny. W sytuacji kiedy na potknięcia władzy czeka Prawo i Sprawiedliwość, spadek poparcia dla Tuska to otwarcie furtki dla Kaczyńskiego. Z kolei sam Napieralski jest za słabym graczem, aby bez wsparcia TVN i GW mógł zebrać więcej niż 15% głosów.
Wygląda na to, że najbliższe miesiące kampanii wyborczej będą przebiegać pod dyktando Jarosława Kaczyńskiego. Może on sobie pozwolić na rozwinięcie nawet najostrzejszego ataku na centrum władzy, bo nastroje społeczne temu po prostu sprzyjają. A Donald Tusk? No, cóż, bedzie jak ten chłopiec do bicia. Nieobecny, w defensywie, schowany gdzieś między grobami na powązkowskim cmentarzu.
rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka