rewident rewident
1308
BLOG

Tusk nie musi nic robić

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 13

Opozycja słusznie krytykuje skład nowego rządu Donalda Tuska. Nie jest to ekipa, z którą można cokolwiek zmieniać czy reformować. Nowy gabinet to lista osób bez większych ambicji politycznych dobrana według zasad czysto PR-owskich - każdy będzie dobrze prezentował się w mediach jednocześnie nie zagrażając pozycji premiera. Odsunięty na boczny tor Grzegorz Schetyna otrzymał synekurę w jednej z sejmowych komisji. Tak więc wszystko układa się w jedną logiczną całość.

Rzecz jednak w tym, że ten rząd nie ma reformować tylko „trwać” i zabezpieczać interesy właścicieli III RP. Dlatego właśnie mówimy o Platformie jako o partii władzy, władzy rozumianej jako administrowanie i utrzymywanie status quo, a nie żmudne i mozolne budowanie przyszłości Polski i Polaków. Już po wyborze kandydata PO na stanowisko prezydenta pisałem na swoim blogu, że Platforma nie przeprowadzi żadnych reform. Dziś jestem tego jeszcze bardziej pewien niż kiedykolwiek.
Tusk zresztą nie musi nic robić, bo zawsze winę za pogarszające się standardy życia zrzuci na „kryzys światowy”. To nieważne, ze takiego kryzysu nie ma, bo Chiny i USA notują całkiem niezły wzrost gospodarczy. Co więcej północ Europy, a więc jej najważniejsze uprzemysłowione obszary zyją sobie calkiem nieźle, przy niezłych dochodach obywateli (średnio 10 tys złotych miesięcznie) i bardzo niskim bezrobociu. To nic, że przeciętny Niemiec, Holender, Szwed czy nawet Francuz nie odczuwają żadnego „kryzysu”. Ważne jest, że media w Polsce wytworzyły już atmosferę histerii, która skutecznie ogłupia obywateli naszego kraju.
Propagandyści rządowi bardzo sprytnie suflują ten temat nieświadomemu społeczeństwu. Przybiera to zresztą często formy kuriozalne jak wywiad ministra finansów dla jednego z prorządowych dziennikarzy, w ktorym wskazywał, że potrzeba przygotowania trzech wariantów budżetu pojawiła się w ciągu ostatnich sześciu tygodni, bo „sytuacja w Europie bardzo sie pogorszyła”. Minister nie wyjaśnił dlaczego rosnące oprocentowanie włoskich czy hiszpanskich obligacji ma wymusić podniesienie podatków czy cięcia wydatków w Polsce.  W końcu to, co się liczy, to sfera realna gospodarki, a tutaj nie widać żadnego regresu.
Można oczywiście argumentować, że nawet Niemcy wchodzą w fazę spowolnienia i może przełożyć się to na koniunkturę w Polsce. Teoretycznie tak, ale po pierwsze w 2010 roku Niemcy rozwijały się bardzo dynamicznie i jakoś rząd Tuska nie potrafił tego wykorzystać do rozpędzenia polskiej gospodarki, co pomogłoby zrównoważyć finanse publiczne. Dlatego dziś obóz władzy nie ma prawa powoływać się na kryzys za granicą skoro zmarnował okres przyspieszenia wzrostu. Po drugie, polskie firmy są tak tanie, że mogą z łatwością wypierać droższych dostawców z Zachodu w okresie dekoniunktury, kiedy korporacje starają się o obniżkę kosztów działania. Tak więc, teza, że jakiekolwiek spowolnienie w Niemczech (bardzo krótkotrwałe zresztą) powinno wywołać wstrząs w Polsce jest nonsensem, brednią obliczoną na mamienie naiwnych wyborców.
Siłę panstwa i gospodarki poznajemy właśnie w okresie dekoniunktury. Wtedy dopiero ujawniają się słabości systemu, rzeczywisty poziom konkurencyjności gospodarki i jakość elit rządzących krajem. To właśnie wpływa na stopień, w jakim obywatele odczuwają spowolnienie wzrostu PKB albo nawet recesję. Na Zachodzie Europy nie jest to praktycznie odczuwalne. Z kolei w bankrutującej Grecji i zdezorganizowanej III RP ludzie naprawdę mają się czego obawiać.
W tej sytuacji opozycja powinna bić na alarm i ostro skontrować podstawowe tezy propagandy obozu władzy. Jednak nic takiego sie nie dzieje. Politycy PiS łyknęli haczyk jak karpik i sami podgrzewają atmosferę. Ostachowicz musi skręcać sie ze śmiechu widząc jaką furorę robi blaga o „szalejącym kryzysie” w szeregach opozycji. Nie tak dawno można było zobaczyć w „Wiadomościach” TVP1 materiał o Niemcach narzekajacych na swój standard życia. Filmik nakręcono zapewne gdzieś na terenach starego DDR, gdzie zostali tylko nieudacznicy, emeryci i neofaszyści, bo cała bystrzejsza cześć populacji wyjechała pracować za 3 tys euro do Monachium czy Frankfurtu. Jednak nawet gdyby przyjrzeć się jakości życia takiego niemrawego „Dederona” można powiedzieć, że jest ono o niebo wyższe niż poziom egzystencji przeciętnej polskiej rodziny. Ceny w Niemczech są podobne (włączając w to wynajem mieszkań), płace trzy razy wyższe, pomoc socjalna znakomita (200 euro zapomogi na każde dziecko miesięcznie), bezpłatna i działająca służba zdrowia, przyjazna administracja, znakomita infrastruktura (w tym koleje) i godziwe emerytury. Każda normalna i myśląca opozycja zmiażdzyłaby taki przekaz telewizyjny jednym, dobrym spotem wyborczym. Niestety PiS wolał lansować „aniołki prezesa”, względnie profesor H. , która publicznie wspierała „reformę” OFE prowadzoną przez minister Fedak.
Dlatego własnie taki, a nie inny był wynik wyborczy Prawa i Sprawiedliwości i dlatego właśnie taka opozycja nie ma już szans na przejęcie władzy. Tusk nie ruszy nawet palcem w celu poprawy ogólnej efektywności systemu, nie odbiurokratyzuje gospodaki, nie poszuka wpływów budżetowych w szarej strefie czy w zasobnych kasach potężnych korporacji i banków. Nie zrobi nic aby zmienić model gospodarki na bardziej nowoczesny, podobny do tego, jaki widzimy u naszych zachodnich sąsiadów. Polacy dalej będą tanimi wyrobnikami i pariasami Europy. A budżet zostanie zrównoważony poprzez dzikie cięcia, względnie podwyżki podatków. Na każdy atak opozycji Tusk i wspierające go media będą reagować tak samo: „no, przecież mamy kryzys”.
rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka