Rafał Gołębiowski Rafał Gołębiowski
115
BLOG

Porozmawiajmy o... śniegu

Rafał Gołębiowski Rafał Gołębiowski Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Pada. Biały, puszysty, lepki, mokry. Nikogo i niczego nie omija. Spada z nieba i przykrywa wszystko co napotka na swojej drodze ku ziemi. Aż trudno uwierzyć, że powstał z wody. Tej błękitnej, lazurowej, gorącej, której niezliczone ilości przelewają się codziennie podczas pacyficznych pływów. 

Tuila’epa Mauloa, mieszkaniec Upolu (wyspy wchodzącej w skład archipelagu Samoa, położonego na południowym Pacyfiku), mógłby zamieścić dokładnie taką właśnie notkę na portalu społecznościowym, gdyby 6 grudnia 2013 roku, na Samoa spadł śnieg. 

Czy byłby zdziwiony, gdyby mu to białe ustrojstwo w nocy na podwórze napadało? Oj tak. I to cholernie. Czy wyobrażają sobie państwo minę Tuila’epy, który wychodzi rano na zewnątrz swojego domu i widzi lecący z nieba mokry puch? 

Śnieg na Samoa musiałby być z pewnością porządną anomalią. Na wyspie Upolu, położonej mniej więcej na 15 stopniu szerokości geograficznej na południe od równika, mogłoby to być leciutkie zaskoczenie. Ale w Polsce? My jesteśmy ponad 50 stopni od równika i to na północ! Śnieg o tej porze roku nie powinien raczej nikogo dziwić. 

A jednak dziwi. Pierwsze opady, co roku komentowane są praktycznie non stop. Jedni się cieszą, inni smucą, ale generalnie wszyscy na ten temat dyskutują. Zupełnie tak, jakby niespodziewanie w naszym kraju wylądowało UFO. Albo zamiast śniegu, nagle, na początku grudnia, z nieba polałaby się nam na głowy gorąca czekolada. 

Niezwykłe w ogóle jest to, że pogoda bardzo często staje się głównym tematem naszych rozmów. Zupełnie tak, jakby była dla nas najważniejsza na świecie.

 

Wigilia (24 grudnia), rodzina przy stole:

- Zenek! Twoja siostra z Norwegii z życzeniami dzwoniła.

- O! I co tam u nich słychać?

- A, śniegu dużo napadało. Romek dzisiaj rano pół dnia z łopatą ganiał i odgarniał. No i zimno mają już od tygodnia. Jakieś minus piętnaście cały czas.

 

Poniedziałkowy poranek. Centrum miasta. Winda w biurowcu dużej korporacji:

- No i widzi pani, pani Bożenko. Jaka zima do nas przyszła!

- Pani Krysiu. To jeszcze nic. Dzisiaj jest tylko minus pięć. A od środy ma być minus siedemnaście.

- Nie cierpię zimy. Niech już się to zimno wreszcie skończy i przyjdzie lato…

 

Restauracja. Kolacja przy świecach. Chłopak z dziewczyną na randce:

- Yyyy… Ale fatalna dziś pogoda. Od rana tak leje.

- No. A ja parasola nie wzięłam. Zmokłam dzisiaj jak stara kwoka.

- Wiesz, to jeszcze nic. W zeszłym roku, jak byłem nad morzem, to na taką fatalną pogodę żeśmy trafili…

 

To zadziwiające, że tak dużo czasu poświęcamy czemuś, na co nie mamy wpływu. Sam łapię się na tym dosyć często, że rozmawiam z ludźmi o pogodzie. Jest to dowód na to, że straszny chyba musi być ze mnie nudziarz.

Ale jeszcze bardziej dziwne jest nasze powszechne (i ciągle powtarzające się) zadziwienie tym, że w lipcu atakują nas upały, a w grudniu, nagle, bez żadnej zapowiedzi, ni z tego, ni z owego, zupełnie niespodziewanie… zaczyna padać śnieg.

No a zima, jak to zima… W tym roku znów na pewno zaskoczy drogowców.

Dziennikarz, felietonista. Prywatnie – autor tekstów piosenek, kompozytor, a także gitarzysta w amatorskim zespole rockowym. W przeszłości chciał zostać listonoszem, poganiaczem bydła lub otworzyć własny skup butelek. Tymczasem, został jednak… magistrem. Trochę podróżuje. Bywał na Bałkanach. W Meksyku szukał śladów Pierzastego Węża. Nadal czegoś szuka. Lubi wschody i zachody słońca oraz wiatr.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości