- I znowu pani do nas przyszła.
- Panie kochany, jak co roku o tej porze. A wy i tak się dziwujecie, jakby to pierwszy raz w waszym życiu było.
- Nie wiem czy zdaje sobie pani z tego sprawę, ale jest pani, delikatnie mówiąc, mało popularna w naszym kraju. Kiedy pani przychodzi to robi się ciemno, zimno i ludzi generalnie ogarnia przygnębienie…
- Hola, hola! A co jakiś czas święto na moją cześć przecie wyprawiacie!
- Jakie święto?
- No te, demonstracji czy demokracji, nie pamiętam tera dokładnie.
- Ma pani na myśli wybory?
- O! Wybory właśnie!
- Ale to nie jest święto na pani cześć. To wszystko reguluje konstytucja.
- To ja nie wiem kim jest ta wasza Konstancja, że tyle zamieszania w kraju robi. Panie, ile to ja mam kłopotów z tymi waszymi wyborami. Głowę mi za każdym razem zawracacie!
- O jakich kłopotach pani mówi? To pani bierze udział w wyborach?
- Pewnie, że biorę. Za każdym razem wszyscy mnie przekupić próbują, żebym na tych drugich głosowała!
- Jak to?
- A tak to. Powiadają, że jak na kogo oddaję swój głos, to mu pecha przynoszę i odsyłam do Domu Politycznej Starości, czy Spokojnej Jesieni, czy jakoś tak.
- I ktoś próbował panią w związku z tym przekupić?
- A pewnie, że próbował! I to nie jeden. Najpierw przyszli do mnie ten od palenia kotów i mały, siwy mężczyzna, który wie jak powinno się kończyć.
- Czego od pani chcieli?
- Powiedzieli, żebym zagłosowała na prawego i sprawiedliwego prezesa, bo oni chcą mu zrobić z d… jesień średniowiecza, czy jakoś tak.
- Zagłosowała pani?
- Och nie! Chciałam najpierw się prezesa poradzić, bo nawet prezydent tak robi.
- I co powiedział prezes?
- A nic. Mówił, że on czasu nie ma teraz, bo na okres kampanii zamknął tego specjalistę od lotów i katastrof wszelakich w szafie. No i nogą drzwi mocno trzymał, żeby tamten przed wyborami nie wylazł.
- Co pani opowiada?
- Całą prawdę panie kochany. Prezes kazał się skontaktować z panią od szydełkowania. Ona jest teraz jego prawą nogą.
- Chyba ręką.
- Nogą. O stanowisko ręki walka jeszcze trwa.
- I skontaktowała się pani?
- Ależ gdzie tam! Ona cały czas siedziała w busie, a tam dla mnie za gorąco.
- I co się stało potem?
- Potem zadzwoniła do mnie pani od kopania. Ta no… co zastępuje piłkarza. Tego no… szefa Europy. Chciała żebym zagłosowała na nowoczesnego lub na ciasteczkowego śpiewaka.
- Zgodziła się pani?
- Nie, bo śpiewak ciasteczkowy obiecał, że płyty mi jakieś przyniesie i na koncert do Londynu zabierze. Ale muszę za to zagłosować na wszystkie partyje, które w wyborach wystartowały.
- Naprawdę tak powiedział?
- Naprawdę, naprawę. Mówił też, że jeśli się zgodzę, to on obali system i za kilka miesięcy będzie rozwalał patiokracje, czy jakoś tak. Dokładnie nie pamiętam.
- I na kogo pani w końcu zagłosowała?
- Na tego siwego, małego co wie jak mężczyzna powinien kończyć.
- Dlaczego na niego?
- Tyle lat się męczył. Nie mógł skończyć, to mu pomogłam.
- Co panią do tego skłoniło?
- Siostra mi podpowiedziała. Wiosna sporo o facetach wie.
- To niewiarygodne. A lato…
- Ono na to, jak na lato. Do polityki żadnej się specjalnie nie miesza. Zresztą… rzadko do tej waszej Polski zagląda. Jeśli już, to tylko raz w roku, na chwilę. Ludzie wtedy narzekają, że gorąco, więc odchodzi. Ono woli w Grecji siedzieć. Tam się za dużo nie napracuje, poleży, odpocznie, ludzie wina mu poleją, owoce morza na tacy przyniosą, więc siedzi sobie w tej Grecji i dupsko na słońcu w oliwie z oliwek smaży.
- A co na to wszystko zima?
- Zima znów zaskoczy drogowców.