Zbigniew Ringer Zbigniew Ringer
269
BLOG

Kwinto z wdziękiem

Zbigniew Ringer Zbigniew Ringer Polityka Obserwuj notkę 0

Obawiam się że jak zawsze, czyli nigdy - nikt nie poniesie odpowiedzialności za tak zwany stadion narodowy warszawski, który w istocie jest zwykłym stadionem dzielnicowym, z tym że nieco większym. Posypały się gromy na budowniczych, na projektantów, na użytkowników - że źle zaprojektowali, źle wyliczyli, niedostatecznie zadbali. I dwa miliardy poszły w błoto. Dosłownie. Nie wiem, czy to jeszcze był Drzewiecki, czy inny Dębski, a może już Mucha - myślę o ministrach od sportu, bo to oni dali na to pieniądze i zatwierdzali plany budowy i użytkowania. stadionu , z nazwy narodowego. Już się cała Polska na ten temat powybrzydzała,  mnie zastanawia tylko jedno: czy ktokolwiek poniesie odpowiedzialność za ten sportowy bubel, czy znów przyschnie cała sprawa i karę poniesie dozorca, bo nie zostawił na wierzchu klucza do zamykania dachu. Albo inny cieć, bo akurat w momencie kiedy zaczęło padać, on był w kanciapie i odbijał kolejnego kapsla.
   Wymiana płyt stadionowych na czterech boiskach, kiedy się miały tam odbywać mecze euro, kosztowała trzy miliony złotych, a drugie tyle zapewne zostało rozkradzione. Aferalność w Polsce sięga szczytów nie tylko władzy (ambergold et co.), ale i dobrego smaku. Kradnie się tu wszystko, ale aby tak na grandę? Jest taki polski film o przedwojennym gangsterze - dżentelmenie, nazywał się Kwinto, on kradł także na potęgę, ale z jakim wdziękiem to robił...
   Stadion jest tu raczej przysłowiowy. Czy ktokolwiek z rządzących dziś premierów, ministrów, sekretarzy stanu (to brzmi dostojnie, prawda), dyrektorów departamentów i tych wszystkich obieżyświatów, którzy za nasze pieniądze, i - niestety - za naszym przyzwoleniem, rozwalają ten nasz biedny kraj i krają go na kawałki - czy ktokolwiek z nich poniósł jakąkolwiek odpowiedzialność?  W sołectwach i powiatach, w dzielnicach miast i województwach, w ministerstwach i gabinetach, gdzie "diabły modliły się do cyfr", to KIG.czyli Konstanty Ildefons. Jerzy Miller, dziś chyba ponownie wojewoda krakowski, był oddelegowany na jakiś czas do badania zamachu smoleńskiego. I coś pan tam pokombinował, panie Miller że panu wyszło, że to była katastrofa. Żaden tam zamach, za którym miałby stać putin, może Tusk albo jeszcze jacyś inni prominentni polscy i sowieccy dygnitarze. Po prostu zamach i tyle.
   A to, że blachy samolotu były powyginane na zewnątrz, że siła wybuchu wyrzuciła nity maszyny, a ciała pasażerów były tak pokawałkowane, że  wszystko świadczyło o wybuchu wewnątrz maszyny - to nikogo z tak zwanych ekspertów rządowych nie obchodził. Miller, podobnie jak wcześniej anodina, jakby się umówili (a że się umówili to nie ulega najmniejszej wątpliwości) - że brzoza, że fatalni polscy piloci na dodatek nieznający języka rosyjskiego, że nacisk prezydenta i generała, że spóźnienie Lecha o pięć minut, a w ogóle po czorta oni wybierali się w te podróż, skoro ich nikt do Katynia nie zapraszał. Tak więc cała wina jest po stronie Polski. Nic to, że niedawna konferencja naukowców dowodzi  zupełnie co innego - jest zalecenie tusków, aby winą obarczyć poległych w zamachu polityków. Gazeta Polska na pierwszej stronie pisze dziś wielką czcionką: "To była dobrze przygotowana eksplozja", takie są wnioski z naukowej konferencji, pierwszej tego rodzaju, jaka się ostatnio odbyła w Krakowie  z udziałem specjalistów m.in. z tutejszej AGH. Podobno jesteśmy bardzo blisko prawdy, a jeżeli tak, to dowiemy się zapewne rzeczy wstrząsających. Bo nie można ot tak, zabijać prezydenta wielkiego kraju, czołówkę tutejszych polityków, wysyłać ich na śmierć, nie ponosząc żadnych konsekwencji. Bo do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów, nikomu włos z głowy nie spadł, choć polecieć powinny same głowy. To jest coś więcej niż przeciekający dach stadionowy, niż ambergold, niedokończone "autostrady", najeżdżające na siebie pociągi, nawet korweta, którą mamy zakupić dla marynarki wojennej.  Dobrze by było, skoro poruszyliśmy temat, aby nasi marynarscy admirałowie przypomnieli sobie  wojenne rejsy polskich okrętów przez duńskie cieśniny w trzydziestym dziewiątym, aby tylko nie wpaść w niemieckie sidła na Bałtyku. I takim zwycięskim rejsem wydobyli pieniądze na zakup łodzi dla marwoju. Polskie wojsko jest niedoinwestowanie od góry do dołu, czyli od marynarki po lotnictwo.
   O ile dobrze pamiętam, to nasze wojsko, gdyby przyszła nagła wojna i któryś z sąsiadów (a wiadomo kto by to był!) napadł na nasz kraj, to całe polskie wojsko bodajże przez dwa tygodnie mogło by bronić naszej Białostocczyzny. A reszta kraju? Reszta jest milczeniem. No tak, ale skoro  ministrem od wojny był w Polsce do niedawna lekarz - psychiatra, to z takim można było raczej zwariować, niż dorobić się kilku dodatkowych karabinów maszynowych.
   Jeszcze chwila i będę przez chwile pisał moje felietony z drugiej strony oceanu. Lecę tam, aby dopilnować właściwego wyboru prezydenckiego. Nie żeby mi przeszkadzał kolor skóry Baraka, bardziej jego prosowieckie inklinacje polityczne i zbyt mocne zerkania na ten kraj. To najlepiej zrozumiał najmądrzejszy w ostatnich dekadach prezydent amerykański, Ronald Reagan, który z miejsca spostrzegł zagrożenie sowieckie i tak poprowadził swój kraj, że on się odbudował wewnętrznie i zmądrzał politycznie. Jestem zdecydowanie za Mittem, to republikański kandydat i wierzę, że naród jego właśnie wybierze. No tak, ale tego trzeba dopilnować...

Zapiski z Krakowa, ale nie tylko. Jest także o Polsce, o świecie, o przyrodzie, górach i o nartach. Pisane na gorąco, a wydawcą jest mój przyjaciel, Jacek Nowak.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka