Feminizm i homoseksualizm w jednym domu stali i nie chodzi bynajmniej o to, że feministki to lesbijki, a homoseksualiści to ludzie sprzyjający feminizmowi.
Co jednak zbliża te dwa przyznam, że niejednorodne ruchy.
Ano to, że i feministki i homoseksualiści walczą nie o równe prawa dla siebie, ale o przywileje.
Popatrzmy na feministki.
Na pozór chcą one równych szans z mężczyznami, czego takim przewodnim hasłem są parytety.
Miałoby to polegać między innymi, że połowa posłów w parlamencie powinna być kobietami.
Kobiety ponoć łagodzą obyczaje, czego jaskrawymi dowodami są choćby pani Beata Kempa i pani Julia Pitera.
Przyznam, że argumenty takie mnie absolutnie nie przekonują.
Przypominają mi zaś niedawną przeszłość, kiedy to w czasach socjalistycznych przy przyjęciu na studia liczyły się punkty za pochodzenie (pochodzenie robotnicze i chłopskie premiowało, zaś inteligenckie odejmowało punkty)
Nie zamierzam snuć jakiś głębokich filozoficznych i socjologicznych wywodów na temat szkodliwości działań feministycznych ruchów, ale wspomnę, tylko o wywiadzie z jedną feministką, która posługiwała się takimi zwrotami jak „świadkini” (czyli kobieta, która jest świadkiem w jakiejś sprawie) i „sędzina” na określenie kobiety – sędzi.
To jest po prostu dramat.
Odnośnie zaś homoseksualistów (ponoć jest to określenie niewłaściwe, tak zresztą jak pedał, pederasta, a ostatnio słyszałem, że gej to też określenie niewłaściwe), to również oni domagają się nie równości, ale przywilejów.
Bo czym innym jak nie przywilejem miałyby być ich legalne związki partnerskie.
Powiem tak, wiadomo, że jest cała masa dysfunkcjonalnych rodzin heteroseksualnych, niemniej jakby nie było rodzina to związek między kobietą a mężczyzną, a nie kobietą a kobietą lub mężczyzną a mężczyzną.
Takie związki jak wymienione na końcu poprzedniego zdania są dopuszczalne i nie mam nic przeciwko ich istnieniu, ale po jakiego je legalizować tego nie rozumiem.
Może więc pójdźmy dalej i przełammy kolejne tabu, pozwólmy na poligynię i poliandrię, bo dlaczego miałyby być dyskryminowane związki jednego mężczyzny (mąż) z wieloma kobietami (żony), bądź też, związki jednej kobiety z wieloma mężczyznami albo idąc dalej związki wielu mężczyzn i wielu kobiet .
Niech oni też zaznają prawdziwej równości i możliwości zakładania legalnych związków partnerskich.
Idąc jeszcze dalej dlaczego dzieci i tutaj skończę.
Wychodząc poza temat tej notki wspomnę jeszcze, że określenie „murzyn” na określenie czarnoskórego człowieka też okazuje się obraźliwe i właściwym byłoby mówienie o Afrykanach lub Afropolakach.
Zaiste, ciekawy jest świat w którym żyjemy, gdzie można zostać homofobem i rasistą, po powiedzeniu słów „świadek”, a nie „świadkini”, „homoseksualista”, a nie „gej”, chociaż to określenie może też już być niewłaściwe, „murzyn”, a nie „Afropolak”.
Gdy dodamy do tego, że plagami współczesnego świata jest rzekome ocieplenie klimatu, kolejne odmiany grypy (ptasia, świńska), palenie papierosów, słodzenie napojów i solenie potraw, to naprawdę przyszłość rysuje się niewesoło.