ROBWIER ROBWIER
2038
BLOG

Przepłynąć rzekę gówna, by ...

ROBWIER ROBWIER Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Tytułowych słów użył bodajże M. Freeman w filmie " Skazani na Shawshank ". Odnosiły się one do głównego bohatera i brzmiały mniej więcej tak : " Przepłynął rzekę gówna, by znaleźć się na wolności ". Ale i w zwykłym, codziennym życiu zdarzają się podobne chwile czy sytuacje. Choćby u pewnego 15 - latka, który ponownie mierzy się z ostrą białaczką szpikową. Jak sam mówi - " myślałem, że to wszystko już  poza mną, jest tylko złym wspomnieniem, koszmarem, co nigdy nie wróci. Bardzo się myliłem ...Wyniki badań nie były najgorsze, nic nie wskazywało na to, co miało nastąpić... Pierwszy cios to koniec wakacji ubiegłego roku - wznowa. Szok i ... niedowierzanie . Jak to - przecież już wygrałem ... ?... Po ponad dwóch latach od zwycięstwa w pierwszej walce, horror powtarza się ? Znowu wiele długich, jakże strasznie długich tygodni chemioterapii ( zabiła we mnie prawie wszystko, prócz ...dziwne-  chęci do życia ), później przeszczep szpiku. Udało się ( ! ), byłem zdrowy ( choć przeraźliwie słabowity ). Na całe 4 miesiące... Kolejna wznowa... ( czy nigdy się ode mnie nie odczepią ? ), już po zakończonym sukcesem przeszczepie - czyli coś gorszego we mnie siedzi, coś co zainfekuje mi pewnie każdy szpik, jakiego bym nie otrzymał... Takie "zwyczajne życie"  wydaje mi się szalenie odległą, nieosiągalną wręcz  perspektywą ... Trudna decyzja co robić dalej, bo zostając w domu będę prawdopodobnie czekał na ... śmierć po prostu, a ból kości z chorym szpikiem może być wkrótce nieludzki i nie wiem, czy go wytrzymam. Lekarze proponują jakąś nowatorską chemioterapię - to ponoć prawdziwy zabójca i taki starszy, silniejszy brat  tej, którą brałem wcześniej. A przecież ledwo ją wtedy przeszedłem, zakładali mi nawet maskę tlenową. Rodzinna narada, mama ciągle z chusteczką przy oczach, tata stara się  bezstronnie ( średnio mu to wychodzi ) przedstawić to, co przede mną. Ale jego słowa nie zostawiają mi wątpliwości - chyba lepiej spróbować raz jeszcze, nie pozostanę z tym sam, skoro te wszystkie kapsaicyny, czarnuszki, tarte cytryny i tym podobne nie pomogły - zawalczmy ponownie tą pieprzoną chemią, zanim pożre mnie rak. Nie za bardzo mi się to podoba, bo w szpitalu  ( dziecięcym ! ) dobro pacjenta wcale nie dla wszystkich jest najważniejsze, ale ... Ostateczną decyzję to jednak ja podejmuję i nieopatrznie obiecuję, że nieważne w jak czarnej d...pie  się nie znajdę - wyjdę z tego cało. Myślę, że potrzebne im były takie słowa, a ja pewnie za dużo filmów o superbohaterach się naoglądałem i tak po prostu ... deklaracja poszła w świat. Rozmawiamy coś tam jeszcze o naturalnych niby prawach wszechświata, że najpierw powinno odejść starsze w obrębie tego samego gatunku, że cała moc i energia najbliższych będzie ze mną, i tym podobne. Tata ponoć z chęcią zabrałby to wszystko ode mnie i wziął na siebie, ale chyba tak naprawdę poczciwina nie wie, co mówi. Bo któż chciałby mieć raka ? Zresztą tak to raczej nie działa, każdy ma swoje sprawy do załatwienia. Choć nie wiem, dlaczego ( właśnie, dlaczego ? ) akurat mnie to spotyka. Jeszcze tylko moje motto ( już nawet nie pamiętam, skąd ono się wzięło ? ) < Wojownik nie umiera lekko. Śmierć, by go dopaść, musi stoczyć z nim walkę. A wojownik łatwo śmierci nie ulega...>  i zaczynamy chemioterapię. Dokładnie nie wiem, co oni tam dodali, ale ... trzepie nieźle. Dostaję wysokiej temperatury, mam super silne dreszcze, cały organizm to jedno wielkie siedlisko bólu, a czasem ... bezdennej pustki. Często kręcą się przy mnie osoby w białych fartuchach, nieustannie słyszę szum pompy podającej chemię, w pobliżu stale jest któryś z rodziców, sen myli mi się z jawą, jestem przeraźliwie słaby. Na nic nie mam ochoty, jakiś dziwny głos zapewnia, że jeśli zechcę, to w każdej chwili może skończyć moje cierpienia i zabrać mnie tam, gdzie nie ma już bólu. Kto to mówi, bo nie widzę go ? Bardzo kusząca propozycja, a ja nie znajduję już siły, by dalej walczyć, mam wszystkiego naprawdę dosyć, niewiele mnie już to całe zamieszanie obchodzi, i niechże się jak najszybciej zakończy ... Niech nadejdzie to, co i tak przecież  nieuniknione.  Wiem, obiecałem, mam pewną umowę z tatą, ale on to zrozumie. Zawsze mnie rozumie, nawet w tajemnicy przed mamą powiedział, że zrobiłby wszystko, żebym tu - z nimi - pozostał, ale jeśli zadecyduję inaczej, to ... z wielkim żalem, lecz uszanuje moją decyzję. Że tak pewnie było dla mnie najlepiej. Czuję, że spadam w przepaść bez dna, lecę i lecę, bez szans na ratunek. Nic już nie jest ważne i niczego już nie ma ... Przedziwne uczucie ... Koniec wszystkiego ... ? Nagle łapie mnie mocarna łapa szarego Hulka, mojego figurkowego talizmanu i ... budzę się. Trochę zawiedziony, że jednak ciągle z bólem, że wciąż w  szpitalu, ciągle tutaj, ale ... Obok siedzi tata i uśmiecha się niepewnie, nieudolnie ( jak strasznie nieudolnie ) próbując ukryć swoje zamartwianie się o mnie. Jest w porządku, przecież obiecałem - mówię słabym głosem. Wiem, ani przez moment nie miałem wątpliwości - odpowiada mi z udawanym przekonaniem. Chemioterapia sponiewierała nieco mój  organizm,  na kilka dni zostaje odstawiona, a jeśli dojdę do siebie ( może to wcale nie być takie łatwe ) - pewnie zaczniemy kolejną rundę. Czasem przychodzi ksiądz i namawia na modlitwę. Nie wiem, jak z innymi, ale na przykład Ani czy Krzysiowi ona nie pomogła - bo umarli ... I nie tylko oni. Zresztą, nie myślę o religii, jestem tu z najbliższymi, i staram się im zaufać w tym całym bałaganie. Obolały i wymęczony,  ale jeszcze tu jestem. Mam na tym świecie kilka przyjaznych mi osób, a nie wiem, jak jest po tej drugiej stronie. Więc chcę tu zostać z rodziną, z bliskimi.. ."  Ot, takich parę zdań do przemyślenia dla tych, co uważają, że nie mają w życiu szczęścia ...

Zobacz galerię zdjęć:

ROBWIER
O mnie ROBWIER

Mam różne zainteresowania, niektóre czasem przedstawię w formie subiektywnych notek, ale ... to tylko blog. Prawdziwe życie toczy się poza internetem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości