Z rezygnacją i spokojem przyjąłem wiadomość o orzeczeniu trybunału w Strasburgu odnośnie obecności krzyży w szkołach ( nawet nie symbol religijnych, bo przecież żaden sędzia nie kazałby zdąć muzułmanom półksiężyca, gdyby taki zamiast krzyża wisiał nad każdą szkolną tablicą ). Nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem, ponieważ od przeszło dwustu lat wiadomo, że wszelkie lewackie raje na ziemi muszą mieć za fundament cierpienie jakichś grup społecznych. Byli Żydzi, kułacy i arystokracja, przyszedł czas na katolików. A ponieważ Unia w coraz większym stopniu przypomina jedno wielkie, centralnie sterowane państwo, toteż pojawiają się coraz to nowe możliwości zniewalania ludzi. To tylko początek, a będzie jeszcze gorzej. Wszystko oczywiście w imię nieśmiertenej "wolności, równości i braterstwa". Cały czas ten sam spektakl na scenie dziejów, jeno w różnych dekoracjach.
Tylko mam do postępowców jedno pytanie. Skoro mówią, że w demokracji chodzi o to, żeby mieć szacunek do mniejszości ( tak argumentują na rzecz akceptacji homoseksualizmu ), to dlaczego, przy założeniu, że katolicy stanowią mniejszość w Europie ( powtarzam - przy założeniu, ponieważ wątpię, aby stopień sekularyzacji był już tak wysoki, żebyśmy stanowili społeczny margines ), nie akceptują tych katolików tak ochoczo, jak ma to miejsce w przypadku rzeczonych "gejów" ? Skoro zarówno jedna , jak i druga grupa stanowi mniejszość, a demokracja - wmawiają nam autorytety moralne - polega na rządach większości przy poszanowaniu praw mniejszości, dlaczego postępowcy akceptują homoseksualistów, a ograniczają wolność katolików ? Bo do szkół, przypominam, nie chodzą wyłącznie ateiści, a usuwanie krzyży jest niczym innym jak ograniczaniem wolności tych uczniów, którzy w Boga nadal wierzą.
I druga sprawa : oczywiście wszelkie pokrętne odpowiedzi na zarzut, że Polska wstępując do Unii utraci swoją suwerenność, okazały się zaledwie kłamliwymi wybiegami. Oczywiście, że gadające głowy z telewizji nadal będą wpierać obywatelom, jakoby Polska nadal pozostawała wolnym krajem, ale w świetle faktów nabiorą się na to chyba już tylko czytelnicy " Gazety Wyborczej ".