Kurier z Munster Kurier z Munster
122
BLOG

Historia nic nas nie nauczyła!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 22

          Polityka może wybaczyć wiele rzeczy, ale dwóch nie wybaczy na pewno: - naiwności i nadgorliwości. Tymczasem my Polacy - tak samo siedemdziesiąt lat temu, jak i teraz - grzeszyliśmy i nadal grzeszymy naiwnością oraz nadgorliwością. Cechami polskiej polityki zagranicznej po 1989 roku, szczególnie w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, ale także w ujęciu bardziej ogólnym - z całym tak zwanym zachodem - były właśnie naiwność i nadgorliwość. Rozczarowanie z powodu ostentacyjnej absencji, wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskiej administracji, podczas uroczystości na Westerplatte jest tego najlepszym przykładem.

          Wyemitowany w ostatnim czasie przez rosyjską telewizję głośny film o rzekomej współpracy Polski z Hitlerem, przed wybuchem drugiej wojny światowej, w oczywisty sposób fałszuje historię, jednak mimochodem, pośrednio i między wierszami jedną rzecz ujmuje prawdziwie. Polityka zagraniczna rządów sanacyjnych była naiwna! Przez całe lata trzydzieste XX wieku nadmiernie demonizowano zagrożenie radzieckie, przy jednoczesnym bagatelizowaniu niemieckiego. Tymczasem w pojedynkę sowieci nigdy by na Polskę nie uderzyli. W ówczesnym momencie znajdowali się w zbyt bardzo skomplikowanej sytuacji geopolitycznej, a przede wszystkim dysponowali relatywnie zbyt małą siłą militarną. Ten   "szatański układ"  praktycznego rozbioru II Rzeczpospolitej mógł się zrealizować, jedynie we współpracy z III Rzeszą i przy gorszącej bierności całego świata zachodniego. W 1939 roku militarnie byliśmy względnie przygotowani na atak ze wschodu, ale całkowicie zignorowaliśmy ewentualność agresji niemieckiej. Strategiczne plany obrony zachodnich granic powstawały dopiero w ostatniej chwili, dosłownie  -   "za pięć dwunasta".
          Podobnie naiwna okazała się wówczas nasza nieprzejednana wiara, iż w razie hitlerowskiej napaści na Polskę, europejskie mocarstwa Francja oraz Wielka Brytania podążą nam z pomocą. Francuzi i Anglicy byli na to, jednak za bardzo wygodni, zachowawczy a przede wszystkim bojaźliwi. Woleli ukajać się dobrodziejstwami pokoju, konsumować owoce międzywojennego kapitalizmu i tańczyć, podczas gdy na Wieluń, Westerplatte, czy Warszawę spadały niemieckie bomby. Mówili szyderczo:  -   "Polska a co nas to obchodzi?!"   (...)   "My nie jesteśmy frajerami, nie chcemy ginąć za jakiś tam Gdańsk!"  (...)   "To nie jest nasza sprawa!".
          Przysłowie mówi, że:  "Polak mądry po szkodzie".   Są jednak tacy, którzy uważają, iż tak samo przed szkodą, jak i po szkodzie głupi. Niestety historia nic nas nie nauczyła! Nie wyciągneliśmy z niej jakichkolwiek racjonalnych wniosków! Mimo upływu siedemdziesięciu lat - jesteśmy tak samo naiwni i nadgorliwi, jak w 1939 roku. A może jeszcze bardziej... 
          W całym dwudziestoletnim okresie III Rzeczpospolitej, w uwłaczający wręcz sposób   "podlizywaliśmy"  się do tak zwanego zachodu. Nasi żołnierze gineli w różnych zakątkach świata, za sprawę ogólnie pojętych zachodnich wartości. Wierzyliśmy, iż w zamian za tę  heroiczną postawę światowe banki zredukują nam w całości zadłużenie zagraniczne, a Stany Zjednoczone prznyjmniej zniosą wizy. Nasi sojusznicy, nawet jednak tego nie potrafili dla nas zrobić. Twarda wobec zachodu i USA Rosja otrzymała o wiele więcej...
          W polityce zagranicznej bardziej od wymowy słów liczy się wymowa gestów. Fakt, iż wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskiej administracji zabraknie na Westerplatte, podczas uroczystości z okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu II wojny światowej nie jest przypadkowy i urasta do miana symbolu. Aktualne władze USA wysłały silny i jdnoznaczny w swym znaczeniu sygnał, iż Rosja z punktu widzenia interesów Ameryki jest ważniejsza od Polski. Dobre stosunki z Rosją to   "kamień węgielny"  obecnej polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, a także główny strategiczny cel. Tymczasem my Polacy jesteśmy tylko mało znaczącym instrumentem w rękach wielkich światowych graczy.
         Założenia polskiej polityki zagranicznej wobec zachodu są analogicznie, jak siedemdziesiąt lat temu oparte na dwóch politycznie niewybaczalnych cechach - naiwności oraz nadgorliwości. Powinniśmy zaś brać przykład z wielkich strategów USA. Przecież to nie kto inny, tylko Henry Kissinger zwykł mawiać, iż   "najlepsza polityka, to polityka realna".   Najwyższa pora tę mądrą regułę przejąć i zacząć stosować w praktyce.

Romano Manka-Wlodarczyk 

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka