Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
445
BLOG

Degradacja ewolucyjna

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 2

Gdyby ktoś chciał stworzyć atrakcyjną medialnie, ale alternatywną wobec paradygmatu „zielonej wyspy” Donalda Tuska, narrację, sięgnąłby po alegorię „pustyni”. Jedna i druga diagnoza jest przerysowana, lecz bliższa rzeczywistości jest ta druga – ona trafniej opisuje polskie realia.

Warto wrócić jeszcze na chwilę do wywiadu udzielonego przez Jarosława Kaczyńskiego „Rzepie”. Kaczyński mówi tam, że polscy biznesmeni są mało innowacyjni, bo drogę do sukcesu utorowała im komunistyczna proweniencja, spetryfikowana w demokracji oraz gospodarce wolnorynkowej.

Tu jest głębsza myśl, ukryta między wierszami, której z różnych powodów lider PiS wprost nie artykułuje.  Ale w niedopowiedzeniach można odnaleźć obecność słowa „korupcja”. Inercja w sferze innowacyjności jest jednym z przejawów wysokiego poziomu ustosunkowań korupcyjnych. Przewagi biznesowe uzyskiwane są na innym polu niż modernizacja technologiczna. O to tak naprawdę chodzi Kaczyńskiemu.

Błąd Kaczyńskiego polega na generalizacji. Nie można wszystkich włożyć do tego samego worka. W Polsce jest wielu uczciwych przedsiębiorców. Jednak ogólny kierunek rozumowania Kaczyńskiego wydaje się być intelektualnie poprawny.

Ciekawa dyskusja odbyła się ostatnio w programie „Bliżej” Jana Pospieszalskiego. Do studia zostali zaproszeni prof. Andrzej Zybertowicz oraz działacz społeczny, Rafał Górski. Obaj rozmówcy zwrócili uwagę na kilka interesujących momentów polskiej rzeczywistości społeczno-gospodarczej.

Górski powiedział coś mniej więcej takiego: Myślę, że gdyby te 2 miliony osób nie wyjechały z Polski już nastąpiłoby jakieś tąpnięcie.

Przeanalizujmy dokładnie tę wypowiedź w nieco szerszym kontekście. To co miało być atutem rządów Platformy Obywatelskiej, faktycznie stało się nim, ale w drugą stronę, i w innym rozumieniu niż Donald Tusk zapowiadał podczas kampanii wyborczej w 2007 r., w debacie z Kaczyńskim.

Polacy mieli powracać z emigracji, tymczasem uciekają z Polski, bo w kraju nie widzą dla siebie perspektyw. Być może gdyby nie olbrzymia fala emigracji, rządów PO już by nie było.

Na trzy kapitale rzeczy zwrócił uwagę prof. Zybertowicz.

W Polsce mamy do czynienia z czymś w rodzaju degradacji ewolucyjnej. Pomoc europejska stała się precedensem. Pomimo wpompowania w gospodarkę milionów euro z funduszy unijnych, innowacyjność nawet nie drgnęła. Stało się coś dokładnie przeciwnego: pieniądze europejskie w wielu punktach uwsteczniły stan rodzimych przedsiębiorstw – w ten sposób wytraciły one potencjał konkurencyjny. Po co inwestować w nowe technologie czy w jakość pracowników, skoro przewagi biznesowe osiągane są na polu korupcyjnym?!

Tu jest klu problemu. Polską gospodarkę toczy korupcja oraz klientelizm, rozpoczynający się na poziomie samorządów a sięgający relacji międzynarodowych. O tym wszystkim Zybertowicz pisze w swojej najnowszej książce: „III RP. Kulisy systemu”.  

Już rok temu, w wywiadzie dla Gazety Finansowej (który miałem przyjemność przeprowadzić) ten sam fenomen opisał prof. Krzysztof Rybiński: Na przestrzeni dwóch ostatnich lat przeprowadziliśmy w ramach zespołów badawczych Uczelni Vistula kilka badań. Przeanalizowaliśmy kluczowe obszary polskiej gospodarki pod kątem innowacyjności. Okazało się, że pomimo wydania 10 mld euro środków unijnych, poziom innowacyjności w polskich przedsiębiorstwach zmalał. Instytucje obsługujące fundusze wspólnotowe dają łatwe pieniądze, z kolei firmy wyspecjalizowały się w ich pozyskiwaniu. Niestety, nie zawsze idzie to w parze z racjonalnym inwestowaniem” – puentuje Rybiński.

Wiele podmiotów gospodarczych dzięki koneksjom klientelistycznym przyssało się do funduszy europejskich na poziomie województw samorządowych, powiatów, czy gmin, ale po zakręceniu tego kurka albo zmianie konfiguracji politycznych w ramach władz municypalnych, mogą przepaść jak kamfora, gdyż nie są przystosowane do działania w warunkach naturalnej konkurencji.  

Zybertowicz mówi też inną ciekawą rzecz: Polacy przetrwali okres transformacji w szczelinach systemu; w różnych jego niszach czy wspólnotach, takich jak np. rodzina. To zdanie niesie ze sobą intencje eksploracji zagadnienia nieudanej demokracji i systemu politycznego nieangażującego obywateli.

Pomiędzy socjologami trwa obecnie spór, który model społeczeństwa jest najbardziej efektywny. Ten problem eksplikowany jest na rozmaitych poziomach, z różnych punktów widzenia, oraz w szeregu kontekstów. Jedni mówią, że najlepszą formułą organizacyjną jest społeczeństwo obywatelskie; inni, że informacyjne; jeszcze inni, że subsydiarne; opiekuńcze; z kolei jeszcze inni, że przedsiębiorcze.

Najlepsze jest społeczeństwo mobilne. O sukcesie narodów, państw, i społeczeństw w dobie globalizacji decyduje stopień mobilności. Ta cecha pozwala spełnić wszystkie pozostałe kryteria (do tej refleksji doszedłem już dawno badając zjawisko globalizacji).

Jedną z osobliwości okresu transformacji jest wytworzenie się dysonansu poznawczego, czyli swoistej asymetrii widzenia pomiędzy grupami siedzącymi po dwóch przeciwnych stronach ekranu telewizyjnego: celebrytami i widzami; przedstawicielami sceny i audytorium, awangardą i ariergardą czasu przemian ustrojowych. Zachodzi niespójność obrazu: pierwsi widzą „zieloną wyspę”, drudzy – „pustynię”; pierwsi opisują okres transformacji w kategoriach pozytywnych, jako nieskończone pasmo sukcesów; pozostali dostrzegają jedynie katastrofę.

Perspektywy obserwacji rozjechały się. Ten dylemat również rozstrzyga prof. Zybertowicz: oni (w domyśle establishment) żyją w innej przestrzeni informacyjnej, posiadają karnety uprawniające do korzystania z prestiżowych siłowni, niedostępnych dla zwykłego człowieka; oraz mieszkają w strzeżonych, apartamentowych osiedlach. Górski dopowiada kwestię znanym przysłowiem ludowym: „syty głodnego nie zrozumie”.

Kilka ogólnych, bardzo generalnych obserwacji dorzucę od siebie. Na przestrzeniu ostatnich 21 lat, czyli okresu transformacji średnia tempa wzrostu polskiej gospodarki wyniosła 4,1 proc. Jak na kraj rozwijający się, jest to relatywnie mało (PKB mierzy przyspieszenie a nie szybkość, o czym wielu ekonomistów zapomina).

O czym informuje nas relatywnie niski poziom polskiego PKB? Odpowiedź można odnaleźć w tej przestrzeni gospodarczej, którą nazywa się szarą strefą. Pomijam problem zorganizowanej przestępczości mafijnej, korupcji, czy klientelizmu – opisywanie tych zjawisk byłoby truizmem i jest materiałem na odrębną dyskusję.  Ale obok tego istnieje cała masa banalnych, prozaicznych transakcji międzyludzkich, odbywających się w wymiarze gospodarki nierejestrowanej. Wniosek jest tylko jeden: podatki są stanowczo za wysokie.   

W toku transformacji wytworzyły się artefakty utrudniające relewantną ocenę tego okresu; powstały pewne substytuty definiowane jako pozytywne, które w gruncie rzeczy są refleksem zjawisk, w gruncie rzeczy, negatywnych – np. pęd do wiedzy jest procesem będącym w dużej mierze patologią bezrobocia. W rezultacie wzrósł statystyczny poziom edukacji, ale kosztem defraudacji jakości wykształcenia, które dodatkowo stało się bodźcem korupcjogennym (pisałem o tym w poprzedniej publikacji).

Polska gospodarka wytwarza miejsca pracy dopiero po wyraźnym przekroczeniu granicy 4 proc. Ten próg stanowi swoiste ZERO, odzwierciedlające naturalną dla naszego kraju ścieżkę wzrostu gospodarczego. Wszystko co jest poniżej tego progu, generuje negatywne tendencje ekonomiczne. Poza tym, struktura wzrostu jest bardzo nierównomierna, na prowincji właściwie wzrostu nie ma.  

Świadczy to o dysfunkcjach strukturalnych, mało elastycznym kodeksie pracy, złym otoczeniu prawnym (wysokie podatki i parapodatki), a także nieefektywnym systemie edukacji, reprodukującym bezrobocie, i o korupcji.

Wszystko razem wzięte dowodzie, że implementuje się złą strategię gospodarczą.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka