Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
2283
BLOG

PiS – bombowiec niewykrywalny przez radary…

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 54

Przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r. dr Norbert Maliszewski proponował PiS przyjęcie taktyki głodnego krokodyla (…) „Wydaje się, że śpi (w domyśle krokodyl). Cicho obserwuje on swoją ofiarę z wody i uderza znienacka. PiS też za pomocą ruchów społecznych mogłoby przygotowywać swój wierny elektorat do licznego udziału w wyborach” – pisał wówczas Maliszewski w Salonie24.

Mam lepsza metaforę dla PiS, za pomocą której można zilustrować taktykę, która byłaby w stanie doprowadzić partię Jarosława Kaczyńskiego do zwycięstwa: Na teren zajmowany przez PO nadlatuje niewidzialny, niewykrywalny przez radary bombowiec; spuszcza bomby i odlatuje.

Problemem PiS są jego szanse – czym większe tym mniejsze; oraz pozycja, czym silniejsza tym słabsza. Zakończone referendum warszawskie pokazało kilka istotnych dla polskiej polityki zjawisk. W najbliższej przyszłości będą one determinować sytuację.     

Lewicowe turboładowanie nadal działa. PO ciągle może liczyć na wsparcie wyborców lewicowych, głównie o inklinacjach kulturowych, którzy w kontekście PiS wybierają PO. Im silniejszy jest ten kontekst, tym większa determinacja przeniesienia sympatii na Platformę. Wraz ze wzrostem domniemania prawdopodobieństwa powrotu PiS do władzy, rosną notowania PO.  

PiS nie potrafi tego mechanizmu rozbroić. Wszelkie próby zwiększenia szans wyborczych partii Jarosława Kaczyńskiego, paradoksalnie przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego.

Decyduje o tym jeszcze jeden element: obecnie w Polsce mamy do czynienia z nową falą lewicowych wyborców, nie uwikłanych w tradycyjne podziały historyczne. Na pierwszy rzut oka to ludzie personifikujący pewien dysonans, łączący lewicowy styl życia kulturowego z wolnorynkowym podejściem do gospodarki.  Ich poglądy polityczne nie są aktualnie partyjnie zinstytucjonalizowane – nie ma partii politycznej, która byłaby dla nich wyborem optymalnym czy idealnym, stąd łatwo im transferować poparcie wyborcze z abstrakcyjnej lewicy na rzecz PO.

Badania pokazują, iż w społeczeństwie polskim istnieje zapotrzebowania na partię zniuansowaną – liberalną w przestrzeni kulturowej i liberalną w sferze gospodarki.  

W tym sensie warszawskie referendum jest ważną informacją dla PO. Na scenie politycznej stworzyła się luka. Próbują ja zagospodarować zarówno Twój Ruch jak i SLD. Na razie robią to mało skutecznie. Jeżeli inercja będzie dalej trwała może sprawdzić się diagnoza Tuska wyartykułowana w lipcowym wywiadzie dla GW, że PiS zostanie dopadnięty przez PO na ostatniej prostej, mniej więcej na rok przed wyborami parlamentarnymi.  Spór z PiS raczej Platformie służy. Tyle, że sondażowy regres jaki obecnie obserwujemy może zadziałać w dwie strony: mobilizując zasoby wyborcze PO lub pogłębić demobilizację. Czynnikiem który byłby w stanie dramatycznie zagrozić PO, jest nowy bodziec polityczny na lewicy.

Tusk posiada wizję dalszej gry politycznej, co jak na niego jest zjawiskiem dość oryginalnym. Jerzy Kocham, socjolog z Uniwersytetu Szczecińskiego, uważa, że strategia premiera będzie polegała na tworzeniu silnego politycznego centrum w opozycji do ekstremizmów. Wg tej koncepcji, w Polsce ma rozgorzeć wojna ideologiczna pomiędzy konserwatywną prawicą a środowiskiem, które można opisać jako czytelników Krytyki Politycznej. PO ma być czymś w rodzaju rozjemcy, swego rodzaju arbitra, stabilizatora.

Niska jakość kadr. To czynnik którego analitycy nie doceniają, zaś może okazać się jednym z ważniejszych kryteriów, decydujących o sukcesie. Referendum w Warszawie obnażyło słabość kadrową PiS. Karty którymi grał Jarosław Kaczyński były przedstawiane jako asy atutowe a tymczasem okazały się blotkami, zgranymi podczas tasowania. Nie pokazano atrakcyjnej alternatywy personalnej wobec Hanny Gronkiewicz-Waltz. Był to jeden z czynników który zadecydował o ocaleniu stanowiska przez dotychczasową prezydent.

Trzy twarze: Hofman, Macierewicz, Gliński w różny sposób obciążają wizerunkowo partię. Jest tu pewien paradoks – poparcie sondażowe PiS oscyluje obecnie pomiędzy wysokimi poziomami 30 a 35 proc. Wyobraźmy sobie, jak na notowania PiS mogłoby wpłynąć hipotetyczne wyizolowanie wszystkich tych osób. Stawiam dolary (których nie mam) przeciwko orzechom, że z łatwością przekroczyłby granicę 40 proc.   

Projekt pt. Gliński był dobry na jednorazową akcję. Istotnie rok temu poprawił społeczny odbiór partii Jarosława Kaczyńskiego. Jednak powtarzalność osłabiła jego siłę. Zapomniano o starej cyrkowej zasadzie, że ten sam numer powtórzony drugi raz tej samej publiczności, nie wywoła aplauzu równego, jak za pierwszym razem. Gliński został po prostu spalony. Do tego okazało się, że jest człowiekiem o niskiej klasie i słabych nerwach, nie potrafiącym zapanować nad emocjami.

Hofman regularnie psuje marketing PiS. Nie posiada umiejętności działania w sposób subtelny. Jego poczynania są czytelne i łatwe do zneutralizowania. Wyskok z literą „W”, mającą stanowić symbol kampanii referendalnej, był typową samobóją. Kosztowało to zwolenników referendum gdzieś ok. 10 proc. frekwencji. Po prostu, Hanna Gronkiewicz-Waltz miała w warszawskiej batalii dwóch rzeczników prasowych (jeden działał na zasadach wolontariatu).

Macierewicz jest przedstawiany jako typowy upiór medialny. Notorycznie powtarza się schemat: gdy PO popada w kłopoty, marketingowcy partii Tuska wywołują z lasu Macierewicza. Jednak i tu sięganie po tę samą metodę osłabia jej skuteczność. Macierewicz realizuje kontrowersyjną, ryzykowną taktykę propagandową, ale z drugiej strony, spójną i dającą szansę skutecznego dotarcia do pewnych grup docelowych.    

Gra Macierewicza może być obliczona na długi horyzont – konsekwentne wprowadzanie mitów do debaty publicznej, powoduje, że po jakimś czasie ludzie się z nimi oswajają. Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą – głosił Joseph Goebbels. Mity są silniejsze od faktów, dlatego, że bardziej angażują emocjonalną sferę człowieka.

Macierewicz szkodzi PiS wizerunkowo, ale wbrew pozorom nie tak bardzo jak to się zazwyczaj szacuje. Poza tym problem destruktywnej roli Macierewicza trzeba niuansować w kontekście różnych grup społecznych.

Czy PiS może wygrać wybory parlamentarne w Polsce z taką przewagą, aby przejąć władzę, samodzielnie lub w koalicji?

Jest to zagadnienie bardzo dyskusyjne.

Na rzecz PiS nie działa kalendarz wyborczy. Partii Jarosława Kaczyńskiego najłatwiej byłoby wygrać wybory przedterminowe, doprowadzając do rozwiązania parlamentu i pospolitego ruszenia przeciwko PO. Jednak terminowe wybory parlamentarne odbędą się dopiero w 2015 r., na końcu wyborczego czteropaku oraz w korelacji z wyborami prezydenckim, w których Komorowski raczej będzie ciągnął PO w górę niż w dół, zaś Gliński czy Kaczyński, raczej PiS w dół. Do tego dojdzie Ziobro, który podczas wyborów prezydenckich będzie się chciał wylansować, kosztem PiS.

Niekorzystna dla PiS jest również sekwencja wyborów. Batalia europejska oraz samorządowa mogą być dla partii Kaczyńskiego zwycięskimi bitwami, ale wojna będzie przegrana. Każde z tych wydarzeń jest w stanie wytworzyć silny bodziec mobilizujący lewicowy elektorat wokół PO; poprzez relatywnie słabe wyniki Platformy, natomiast dobre PiS, zwiększyć w świadomości lewicowych wyborców domniemanie recydywy IV Rzeczpospolitej. Na to liczy Tusk – że wybory parlamentarne w 2015 r. będą plebiscytem nad IV Rzeczpospolitą.

Paradoksalnie każde zwycięstwo PiS będzie zużywało jego siłę, zaś dawało paliwo polityczne PO. PiS mógłby łatwiej wygrać wybory parlamentarne w 2015 r., gdyby przegrał batalię europejską i samorządową rok wcześniej, chociaż to też zadziałałoby negatywnie, bo obniżyło domniemanie skuteczności oddanego głosu wśród wyborców PiS – ludzie mogliby przestać wierzyć w zdolność PiS do zwycięstwa.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka