Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
1844
BLOG

Drugie skrzypce

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 18

Jedna z taktyk mówi, że przeciwnika najłatwiej osaczyć u niego w domu. Często ten element wykorzystują służby specjalne, uzyskując w ten sposób dwie przewagi: zaskoczenie oraz efekt wrażliwego działania.

Pewnie to miał na myśli Donald Tusk, wystawiając Jacka Prtotasiewicza przeciwko swemu zaprzysięgłemu „przyjacielowi” (szorstkiemu) Grzegorzowi Schetynie. Gdzie bardziej upokorzyć Schetynę, jak nie na Dolnym Śląsku? Tu pojawia się drugi motyw: najtrudniej być prorokiem u siebie w kraju. Schetyna może mieć twardy orzech do zgryzienia, choć niełatwo przesądzić losy jego rywalizacji z Protasiewiczem, protegowanym Tuska. Schetyna uważa, że obroni Dolny Śląsk, Protasiewicz miażdżącą przewagą zdobył stolicę regionu.

Szykuje się pojedynek roku, być może nawet ważniejszy od warszawskiego referendum.

Popatrzmy co dzieje się w tle: walka idzie na noże, tzw. „wycinanie”, pompowanie kół, wzajemne oskarżenia o korupcję, co np. miało miejsce w woj. lubuskim, – trwa w najlepsze. Morale rządzącej Polską partii wyglądają katastrofalnie. Mamy do czynienia z czymś w rodzaju wojny domowej.

Funkcja barona PO jest ważna; sama w sobie daje mało prestiżu, ale ogromną władzę, zwłaszcza gdy chodzi o pole gier zakulisowych. W ramach analogii można ją porównywać do stanowiska biskupa w kościele katolickim, mianującego proboszczów lub przenoszącego ich z parafii do parafii. Bycie baronem jednej z dwóch najważniejszych w Polsce partii, przy obecnym systemie wyborczym, jest prawie jednoznaczne ze zdobyciem fotela poselskiego. Jest się o co bić. Baron odpowiada jedynie przed Bogiem i Tuskiem; historyków raczej mało obchodzi.

Polityka wybaczy wiele rzeczy. Jednej nie wybaczy nigdy – naiwności. Schetyna okazał się naiwny. Myślał, że jeżeli odpuści Tuskowi kraj, zrezygnuje z ubiegania się o pozycję ogólnopolskiego lidera partii, to Tusk odpuści mu Dolny Śląsk i nastąpi coś w rodzaju czasowego zawieszenia broni.

Nic z tych rzeczy. Nikt nie zna Tuska lepiej od jego siostry, Zyty Gilowskiej, która wypomniała kiedyś Tuskowi, notabene chyba w okresie afery hazardowej, skłonność do okrucieństwa. Na marginesie: prawdziwy wódz powinien umieć pogodzić w sobie dwie, wydawałoby się przeciwstawne cechy: srogość i miłosierdzie. To nadaje mu majestat.

Charakter stosunków Tuska ze Schetyną nie jest w polityce niczym oryginalnym. Połączenie efektownego medialnie lenia ze sprawnym organizatorem, wykonującym najbardziej czarną robotę. W najnowszej historii Polski było kilka takich tandemów, gwarantujących dużą skuteczność w działaniu: najbardziej modelowy przykład  – Jaruzelski-Kiszczak w okresie PRL-u; Kwaśniewski-Miller za czasów świetności SLD; wreszcie Tusk-Schetyna w epoce dominacji PO. Trochę w tym kierunku zaczyna iść również współpraca Kaczyńskiego z Macierewiczem.

Co jest istotą tego rodzaju relacji?

Drugi człon układu to typowe drugie skrzypce. Cały jednak szkopuł w tym, że drugie skrzypce zbiegiem czasu przejawiają aspiracje do stania się pierwszymi. Funkcja człowieka grającego pierwotnie w drugiej linii czy na drugim planie, jakby za kulisami medialnej polityki, z czasem również zyskuje atrakcyjność medialną. Tak było z Leszkiem Millerem, który, gdy się tylko nadarzyła okazja, zapragnął wyjść z cienia Aleksandra Kwaśniewskiego. Schetyna może myśleć podobnie, ale jego zachowanie może być także determinowane innymi motywami.

(…) „Mam wrażenie, że od 6 lat w Platformie nie ma postaci, która byłaby realnym zagrożeniem dla Donalda Tuska; więcej, mam przeświadczenie, że w Platformie wiedzą, że ta wojna i to opowiadanie się po stronie Grzegorza Schetyny, to wcale nie jest wojna o to, żeby Grzegorz Schetyna zastąpił Donalda Tuska, bo to dla Platformy oznacza spadek notowań. Grzegorz Schetyna nie jest złotousty. To nie jest frontman. To nie jest lider którego pokochamy. Sprawny facet na zapleczu. Czasami zastanawiamy się, czy nie jest aż tak sprawny, że należałoby mu skrupulatnie patrzeć na ręce?”. – powiedział Władysław Frasyniuk w programie Fakty po Faktach na antenie telewizji TVN (audycja z 16 października br.).

Frasyniuk dotknął bardzo istotnego problemu, niedocenianego w polskiej polityce i wykraczającego poza spektrum aktualnej sytuacji politycznej, w jakiej znalazła się obecnie PO: Tusk jest słaby, ale paradoksalnie silny, bo nie ma wobec niego silnej alternatywy.

Charyzmatyczny model polskich partii politycznych powoduje, że kryzys przywództwa formacji rządzącej przenosi się automatycznie na kryzys państwa. Partie polskie borykają się z dwoma przypadłościami, które w praktyce korelują ze sobą: słabość liderów oraz niska jakość kadr (słabość struktur, słabość zaplecza). W efekcie organizmy partyjne nie są w stanie wygenerować dobrych alternatyw.

Prędzej czy później spadek notowań dopada każde ugrupowanie sprawujące władzę, niezależnie (albo zależenie w małym stopniu) od jakości rządzenia. Zawodzi mechanizm selekcji elit.

Tworzy się coś w rodzaju kwadratury koła: na czele słabej partii, może stać słaby lider, z kolei słaba partia kreuje słabe alternatywy, itd.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka