Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
814
BLOG

PiT... czyli próżność i tandeta!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 12

Mniej więcej o tej samej porze, może nawet dokładnie co do dnia, tyle tylko że dwa lata wstecz robiłem wywiad dla Gazety Finansowej z Tomaszem Kaczmarkiem. Na podstawie rozmowy wyrobiłem sobie nienajlepsze zdanie o polskim biznesie, nie dlatego żeby Kaczmarek mówił coś szokującego; z grubsza powtarzał tematy znane i otrzaskane. W zdumienie wprawiła mnie inna rzecz: format człowieka.

Artyści czy celebryci? Jeżeli osoba taka jak Kaczmarek (najdelikatniej mówiąc dość płytka intelektualnie i pretensjonalna) mogła przez dłuższy czas nierozpoznana funkcjonować w środowisku biznesowym, nienajlepiej to świadczy o polskim biznesie. Przy czym od razu zastrzegam: nie chodzi o umiejętność demaskacji agenturalnej roli, lecz ocenę cech charakterologicznych. Biznes powinien umieć rozpoznać tandetę.

Ciekawe pytanie zadała kiedyś Edyta Górniak: „czym różni się artysta od celebryty?”. Jej rozmówca błyskawicznie rzucił odpowiedź: (…) „ma talent”; „celebryta przede wszystkim nie ma talentu, jest we wszystkich plotkarskich pismach, a artysta tak jak ty, błyszczy na scenie, olśniewa swoim talentem…”.  

Tomasz Kaczmarek odpada z zawodów już przy próbie pokonania pierwszej przeszkody: nie ma talentu, nie jest artystą a raczej jest artystą jedynie w potocznym, pejoratywnym rozumieniu. Różnica pomiędzy popularnym agentem Tomkiem a np. kimś takim jak Marian Zacharski jest podobna do tej którą ilustruje zestawienie Justyny Steczkowskiej i Dody Elektrody. Obydwie piosenkarki są lansowane w mediach; pierwsza z uwagi na autentyczne walory wokalne oraz intelektualne, droga ze względu na brak walorów, rekompensowany w obszarze skandalu. Skandalizowanie jest w epoce tabloidowych mediów najprostszą metodą promocji, nie wymagającą ani odpowiednich predyspozycji ani też dużych nakładów finansowych.

Tym gorzej dla polskiego biznesu, szeroko rozumianego, obejmującego również sferę polityki.

Ktoś taki jak Tomasz Kaczmarek potrafił uwieść byłą posłankę PO Beatę Sawicką, bizneswoman Weronikę Marczuk-Pazurę (teraz podobno już tylko Marczuk bez Pazury), pewnie również wiele innych, niby zacnych, postaci funkcjonujących w kręgach establishmentowych, o czym nie zdążyliśmy się dowiedzieć. Dla elit jest to sytuacja dyskwalifikująca. Motyw Nikodema Dyzmy dalej obowiązuje. Wystarczy wejść na którąś z warszawskich gal, narobić szumu, wywołać skandal i już jest się bohaterem, zyskuje się przyjaciół wśród osób wpływowych.

Bezpieczeństwo. To jest również aluzja w stosunku do bezpieczeństwa państwa. Skoro agentowi Tomkowi poszło łatwo i nie wzbudził zdziwienia grubiańskimi zachowaniami, nie został rozszyfrowany (przeczytany), to co tu dopiero pomyśleć o działaniach rosyjskiego, amerykańskiego, czy innych wywiadów, których funkcjonariusze są profesjonalni a zachowują się subtelnie. Obce służby mogą bez wielkiego trudu penetrować polskie środowiska polityczne oraz biznesowe.

Przypadek Tomasza Kaczmarka odsłania prawdziwe oblicze elit i potwierdza jedną fundamentalną prawdę, że zawodzą procedury ich selekcji. Każdy może dostać się do biznesu czy polityki, jeżeli ktoś taki jak Kaczmarek potrafił się tam, bez większych problemów, przebić.

Analogicznych przykładów jest więcej. Jestem współautorem książki pt „Łańcuch poszlak”, napisanej na zasadzie wywiadu rzeka z Bogdanem Święczkowskim. Główny bohater to nie byle kto, na pozór figura, były szef ABW w czasach rządu premiera Jarosława Kaczyńskiego zaś jeszcze wcześniej, prokurator pionów przestępczości zorganizowanej, Żelazn człowiek Ziobry.

Nigdy nie zapomnę pierwszego spotkania ze Święczkowskim 26 kwietnia 2012 r. w Sosnowcu. Mówią, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze a zarazem najprawdziwsze. Moje pierwsze wrażenie było szokujące: jak w sumie przeciętny człowiek mógł w hierarchii struktur organów ścigania oraz polityki zajść na tak wysoki szczebel; to tacy ludzie rządzą państwem polskim...? Co innego były prokurator krajowy Dariusz Barski, z którym rozmawiałem kilkanaście dni wcześniej. Od razu rzucił się w oczy profesjonalizm.

Piaskownica. Polską politykę toczą małostkowość a także, wzbudzający politowanie pretensjonalizm, przejawiający się w kompletnym braku gustu oraz uwielbieniu tandet. Niedawny minister infrastruktury Sławomir Nowak niczym mały chłopiec bawił się drogimi zegareczkami. Po co? Dla prymitywnego szpanu?! Dla zaspokojenie własnej próżności?! Identycznie agent Tomek który rozbija się luksusowymi furami a w rozmowie z byłym mężem obecnej partnerki zachowuje się jak nastolatek na wiejskiej zabawie (żeby nie obrazić wsi z której sam się wywodzę i na zabawy wiejskie też chodziłem). Gorzej jak dzieci w piaskownicy.

Klasa przejawia się w umiejętności udźwignięcia ciężaru znaczenia: prestiżu, pieniędzy, czy władzy. Im wyżej siedzisz tym niżej opuszczaj głowę kłaniając się ludziom na ulicy. Jesteś znany, popularny, cieszysz się zaufaniem, bierzesz udział w rządzeniu a więc wolno ci mniej. Czym więcej masz, tym musisz być bardziej skromny.

Tekst dedykuję Adamowi Hofmanowi którego kiedyś sprowadziłem na ziemię. Jak widać niewiele się chłopak nauczył, w dalszym ciągu ma problem z odróżnienie węgla kamiennego od brunatnego, gdy pojawia się w swoim okręgu wyborczym w Koninie, z którym poza tym że jest posłem niewiele ma wspólnego.

Zapraszam do lektury wywiadu rzeka ze mną, którego udzieliłem portalowi internetowemu PressMix; mówię w nim o korupcji, samorządzie, życiu publicznym, polityce, społeczeństwie obywatelskim, oraz gospodarce.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka