rosemann rosemann
3456
BLOG

V kolumna ze szkolnej stołówki

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 177

Zacznę od takiego bardziej ogólnego spostrzeżenia, z którym zmagam się od jakiegoś czasu a wypowiedź Premier Kopacz o ruskich sabotażystach tylko je wzmocniła.

Przyjęty przez PO model walki o wyborcę od jakiegoś czasu zaczął zajeżdżać PRL-em w gierkowskiej odmianie „gospodarskich wizyt”. Pani Kopacz jedzie „rozwiązywać rzeczywiste problemy” co polega głownie na zadaniu w obecności kamery kilku głębokich pytań w rodzaju „Jak tam?” oraz upozowaną sesję zdjęciową w rodzaju „Ewa Kopacz patrzy na elektrownię”. Na koniec okazuje się, że rząd zrobił wszystko a za kłopoty odpowiada „problem z chłodzeniem reaktorów w Bełchatowie”. To nie jest mój wymysł. Tak 20 stopień zasilania objaśnił kolejny potencjalny „Wallenrod w PO” poseł Rutnicki. Ja na serio przekopałem net by upewnić się czy przypadkiem w węglowych elektrowniach nie ma jakichś reaktorów. Nie znalazłem ich ale natknąłem się na informacje o projekcie umieszczenia w bełchatowskiej elektrowni kilku małych reaktorów jądrowych. Być może na takiej podstawie poseł Rutnicki opiera swe twierdzenia, że się nam branża energetyczna rozwija jak jasna cholera.

Wracając do PRL-u i wypowiedzi Ewy Kopacz o tym, że wspominanie głodujących dzieci służy Putinowi przypomniałem sobie istniejący w poprzednim systemie grzech „szeptanej propagandy”. Do pewnego momentu mogący zaprowadzić kogoś za kraty a w czasach „socjalizmu z prawie ludzką twarzą” kontrowany pytaniem jakiegoś smutnego pana „komu to służy?” zadawanym takim tonem, że musiało chodzić o kogoś, przy kim Putin to istny pomocnik św. Mikołaja.

W dyskusji o głodnych dzieciach pojawił się bardzo interesujący wątek organizacji pozarządowych. Pojawił się niejako na ich własne życzenie po niezbyt szczęśliwym, krótkim występie w telewizji przedstawicielki Polskiej Akcji Humanitarnej p. Magdy Szymczak, która powtórzyła stanowisko Janiny Ochojskiej sprzed dwóch lat, wedle której w Polsce nie ma głodu tylko problem niedożywienia i dzieci „głodnych sporadycznie”. To oczywiście semantyka nie zmieniająca faktu, że część dzieci (głodnych, „głodnych sporadycznie” czy tylko niedożywionych) nie je tyle, ile powinna. W moim odczuciu PAH uwikłała się nieco narażając na ostra krytykę w sieci bo nie chciała chyba poprzeć stanowiska Dudy i PiS a stanowiska PO poprzeć po prostu nie mogła.

Pojawienie się w dyskusji o głodnych dzieciach Polskiej Akcji Humanitarnej mimo wszystko nie służy oficjalnej narracji rządowej, wedle której dzięki obecnej władzy każde dziecko może się najeść do syta. Jeśli tak by było, prowadzony przez PAH „Pajacyk” oraz inne akcje dożywiania dzieci nie miałyby racji bytu. Jednak trwają a liczba finansowanych przez nie posiłków idzie w tysiące.

Warto zresztą zwrócić uwagę na oświadczenie PAH po wybuchu zamieszania wokół sprawy głodnych dzieci w Polsce. Szczególnie na punt 5 z którego przytoczę obszerny fragment:

Są więc grupy dzieci, które bez wsparcia „Pajacyka” nie otrzymałyby żadnego posiłku w szkole. „Pajacyk” wspiera głównie dzieci, których rodzice przekraczają kryteria dochodowe uprawniające do otrzymania pomocy o niewielkie kwoty np. 1 zł, dzieci z rodzin dotkniętych bezrobociem, utrzymujących się z niewielkich gospodarstw rolnych, które nie kwalifikują się do pomocy z ośrodków pomocy społecznej, dzieci z rodzin, w których oboje rodzice pracują na nisko opłacanych stanowiskach, mają zadłużenia etc., dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną, których rodzice przebywają za granicą.”**

Sprowadzanie problemu do „ruskiej propagandy” to wyjątkowe… wyjątkowo brzydka taktyka rozgrywania problemu. Świadcząca o tym, że w polityce na przyzwoitość rzadko jest miejsce.

Skala problemu, który znam, nazwijmy to „wyrywkowo” potrafi czasami przerazić. Z rozmów z przedstawicielami samorządów (głównie wójtami) i dyrektorami szkół wiem, że są przypadki, gdy pomoc w postaci posiłku w szkole otrzymuje nawet 30-40% dzieci (w szkole, w gminie). I jest to rzeczywistość wielu gmin wiejskich.

A problem jest dużo głębszy. Bo jeśli dziecko (rodzina) nie jest w stanie kupić sobie jedzenia, na inne rzeczy też nie ma. Ubranie, środki higieny. Z tego rezygnuje się szybciej niż z posiłku.

Problemem jest też, na szczęście marginalne, zjawisko ukrywania problemu przez rodziców i dzieci. Wynikające z dumy, wstydu a w przypadku dzieci także ze strachu, że ewentualna pomoc może oznaczać odseparowanie od rodziców.

Problemu a już bez wątpienia tych ostatnich przypadków bez wątpienia nie rozwiąże takie głupie gadanie, na jakie pozwoliła sobie w Krotoszynie pani Ewa Kopacz. Czynienie z przyznania, że w Polce problem istnieje PRL-owskiej „zbrodni szeptanej propagandy” która „wiadomo komu służy” świadczy o aparatczykowskiej mentalności, reagującej pozytywnie wyłącznie na melodię „Niech się mury pną do góry”.

We wczorajszym wywiadzie dla Piotra Kraśki pani Ewa Kopacz wyraziła, nie pierwszy zresztą raz, przekonanie, że PO wygra wybory „bo my zwyczajnie lubimy ludzi”. W Krotoszynie pokazała, że chyba chodzi wyłącznie o „ludzi PO”. Co do niej samej pewne jest tylko, że lubi lody. To motyw widziany już kilka razy. Zatem PO wygra wybory bo pani Premier lubi lody. I tego się trzymajmy.

* http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/w-polsce-900-tysiecy-dzieci-zyje-w-skrajnym-ubostwie,567589.html

** https://www.facebook.com/PajacykPL/posts/10154190339909768

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka