Właśnie obejrzałem dokumentalny film: Capitalism: A Love Story. Godność reżysera gwarantowała druzgocącą krytykę wolnego rynku, własności prywatnej i szeroko pojętej wolności. Nie zawiodłem się.
Scenarzysta i reżyser w jednej osobie argumentując – w sposób tylko sobie doskonale znany – opisuje kapitalizm jako zło przy pomocy różnorakich duchownych. Wiadomo wszak, że bogaty to zły, a biedny jest wylęgarnią cnót. Film jest skrajnie tendencyjny, ale – jak to bywa u tego twórcy – dobrze skrojony.
Jest w tym filmie jedna puenta prawdziwa i pouczająca: rząd USA po faktycznym bankructwie pewnych podmiotów prywatnych doprowadził do wypłacenia tymże bajońskiej sumy z portfela podatników – to żaden kapitalizm, żaden liberalizm. To zwykłe złodziejstwo.
Podobne rozwiązania postulowało swego czasu PiS. Rząd Tuska odmówił jakiekolwiek pomocy publicznej – w tej kwestii. Warto również w tym kontekście przypomnieć socjalistycznym leniuchom, że ich idol od „Nagrody Nobla” wydał rozkaz zabicia pewnego terrorysty i nakazał obywatelom obowiązkowe ubezpieczanie się w prywatnych funduszach. Głupich nie sieją…
Pozdrawiam