rozum rozum
582
BLOG

NATO – głos w dyskusji

rozum rozum Polityka Obserwuj notkę 20
Redaktor Janke rozpoczął dyskusję o przyszłości NATO, więc ja pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze.
 
Po pierwsze, należy stwierdzić, iż cele które przyświecały organizacji po 1949 roku i teraz są zupełnie inne. Wówczas organizacja miała sprecyzowanego wroga, którym było reaganowskie „imperium zła”. Był więc wróg, było zagrożenie, był realny strach, więc była i mobilizacja. Obecnie celem działania organizacji jest zapobieganie rozprzestrzenianiu się konfliktów lokalnych. NATO siłą rzeczy musiało się zmienić, więc się zmienia – problem w tym jak się zmieni. Pewne jest to, że nikt na poważnie nie bierze pod uwagę anihilacji organizacji, ale na tym pewność się kończy.
 
Po drugie, wiele zależy od tego, jak będzie się kształtować światowa koniunktura gospodarcza i w którym kierunku dążyć będą Chiny i Indie. Obecnie Rosja nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla zachodniego świata – raczej musi szukać wspólnych platform niż je niszczyć – ale trzeba zauważyć, iż wraz z Chinami i Indiami stanowi trójkąt nadający ton wydarzeniom nie tylko na wschodzie. O ile pomiędzy tym państwami będzie panowała choćby relatywna zgoda, to NATO swej obecnie obowiązującej strategii nie zmieni – nie będzie ku temu realnych podwodów. Problem w tym, że nie da się tego zagwarantować. Nie wiemy, co Chińczycy poczną ze swą gospodarką, czy wygra opcja studzenia czy zdecydują się ogrzewać już kipiący kocioł – to wcale nie jest pewne. Nie wiemy również jak będzie postępowała ekonomiczna inwazja w Afryce i nikt nie waży się głośno mówić o jej wpływie na światową gospodarkę. Nie wiemy w końcu, co rząd w Pekinie zdecyduje w sprawie 1,16 bln dolarów wierzytelności wobec USA. Nie trzeba być Nostradamusem, by przewidzieć skutki grania tą – trzeba otwarcie przyznać – pokaźną sumą pieniędzy.
 
Po trzecie, bardzo wiele zależy od tego, co prezydent Obama zrobi z gospodarką USA, która mówiąc delikatnie jest w sporych opałach. Obecnie dług publiczny USA wynosi 14,02 bln dolarów a to ponad 10% amerykańskiego PKB. Cóż, prowadzenie wojen jest drogie, a bywa że bardzo drogie. Jeśli spojrzymy na dług z roku 2001, to zobaczymy, iż był on na poziomie 5,9 bln dolarów, a już w 2006 roku na poziomie 8,7 bln, a w 2009 wyniósł 12,3 biliona. Z tej perspektyw ostrożniejsze zaangażowanie finansowe, a zatem i faktyczne USA w NATO jest zrozumiałe, tym bardziej, że Chińczycy nie będą siedzieć z założonymi rękami i patrzeć, jak Obama trwoni ich pieniądze. Z tego powodu, jak również z tego, że Obama nie będzie ostro ciął socjalu – skoro go rozbudowuje – amerykańscy generałowie muszą się liczyć z tym, że nawet wojna z terroryzmem musi się skończyć – i to szybko. Nie zapominajmy, iż w dumny naród już niedługo wybierać będzie swego prezydenta, a powodów do rajdów po Afganistanie ubywa – np. śmierć bin Ladena, czy rozpoczęte rokowania z Talibami.
 
Rekapitulując należy podkreślić, iż mówię o pewnych tendencjach, nie zaś o pewnikach – takich nie ma. Czasem wystarczy, że jedna karta się przewróci, by reszta konstrukcji runęła. Oby nie nastąpiło to zbyt szybko.
 
Pozdrawiam 
rozum
O mnie rozum

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka