rozum rozum
548
BLOG

Wiara, Debata, Pustka

rozum rozum Polityka Obserwuj notkę 18
W naszym państwie dzieje się niekonwencjonalnie. Politycy miast debatować o programach – jakkolwiek by to nie brzmiało – detalują o rodzajach i sposobach debatowania. Przypomina mi to nieco scenę z filmu „Rejs” w której bohaterowie roztrząsają metody głosowania. Meritum pałęta się gdzieś po rubieżach społecznej percepcji.
 
PiS zapowiadając absencję w debatach pokazuje wyłącznie swą słabość i strachliwość. Kiedy słyszę zdania typu: na debaty czas był w Sejmie, to rodzą się we mnie wielkie pokłady współczucia dla biedy intelektualnej ich autorów. Z drugiej strony Jarosław Kaczyński może przypuszczać, iż każda jedna debata oznaczać będzie koleją klęskę i kilka procent mniej. Ale zaraz, kto mówi nam o odważnych decyzjach. Swym postępowaniem prezes PiS neguje nawet banalne hasło wyborcze własnej partii. Nie wiadomo co gorsze, być Gołotą w walce z Tysonem czy z Adamkiem?
 
Nie można za to narzekać na mobilizację w szeregach propiwsowskich publicystów. Redaktor Sakiewicz najpierw zapowiedział, iż po wsze czasy będzie forsował nadgenialną teorię zamachu, by następnie jego gazeta stwierdziła, iż Lech Kaczyński był inwigilowany. Na obie te hipotezy jest tyle samo dowodów. Również rycerze z „Uważam Rze” wyostrzyli stalówki. Z tygodnia na tydzień teksty są ostrzejsze. Mnie to się bardzo, ale to bardzo podoba. W końcu niektórzy żurnaliści piszą wprost, co uważają itd. Na marginesie dodam, iż niedługo taki „review” opublikuję.
 
Nie mogę jednak nie wskazać, iż oprócz obrony postsmoleńskiej części społeczeństwa i jej pospolitego zrywu publicyści pisali o wartościach, o Polakach itd. Kilka z tych artykułów stała na naprawdę dobrym poziomie, niektóre katastrofalnie zaniżały poziom – dziw bierze, że były to teksy tych autorów, których popełnienia zwykle są dobre albo niezłe. Rafał Ziemkiewicz zdążył przyzwyczaić do tego, że jeśli nie pisze o Michniku to nie wiadomo o czym i po co pisze. W poprzednim nr tygodnika redaktor Ziemkiewicz stanął w obronie Polski – Mesjasza Narodów, ergo polskiego mesjanizmu dowodząc, iż wszelkie ludy tak mają i że tak ogólnie ten mesjanizm jest bardzo pozytywny. W owym tekście redaktor stwierdził, iż są tacy co odróżniają mesjanizm od misjanizmu, ergo mesjasza od misjonarza, ale – jego zdaniem – to odróżnienie zbędne.
 
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ jest to charakterystyczna cecha piśmiennictwa opatulonego w pisowskie sztandary. Jeśli co nie pasuje znaczeniowo do naszego konceptu, to wystarczy zmienić odrobinę pojęcie, definicję, albo stwierdzić, iż różnice co prawa są, ale ich nie ma. Jest tragedia ze wzrostem PKB – czyta w innej gazecie, az tu GUS przedstawia dane. Co prawda obecnie jest dobrze – mógłby ktoś napisać, albo już napisał, ale katastrofa już wisi w powietrzu. Jest to o tyle śmieszne, że od dawna „prawicowi” publicyści zarzucali taki proceder w szczególności dziennikarzom z „Gazety Wyborczej”. Jakim cudem Ziemkiewicz nie odróżnia misji państwa, od mesjanizmu państwa? Otóż odróżnia, ale powołuje się na nieistotność tego odróżnienia, w przeciwnym bowiem przypadku cała misternie wzniesiona konstrukcja runęłaby. Stąd stawianie znaku równości pomiędzy krzewieniem demokracji i woli bycia zabitym i zmartwychwstałym zbawicielem, albo pomiędzy pragmatycznym działaniem i towianizmem.
 
Jest jeszcze jeden problem, dziennikarze propisowscy – przynajmniej część z nich – zdaje sobie sprawę ze słabości partii. Wiedzą oni, iż nawet cudowne zwycięstwo PiS nie zagwarantuje ziszczenia się ich postulatów. Redaktorzy ci zapewne pamiętają jaką receptę na kryzys prezentował Jarosław Kaczyński – symulowanie, ergo drukowanie i wpompowywanie pieniądza od obiegu. Muszą oni pamiętać również niesymetrycznie okazywane uczucia. Naczelny „Rzeczpospolitej” zapewne pamięta jak go zrugał Jarosław Kaczyński, za samo podjęcie polemiki. Na debatę prezes nie pozostawił zbyt wiele pola. Takoż teraz traktuje prezes konkurentów politycznych i społeczeństwo. Albo pomysły Kaczyńskiego będą bez refleksyjnie aprobowane i realizowane w 100% albo będzie nic.
 
W takiej sytuacji dziwić musi nieustanne powtarzanie o polityce PO jako polityce „ciepłej wody w kranie”. Rozumiem, iż bak wielkich idei bywa na partyjnym rynku bolesny, ale jakie idee prezentuje PiS? Żadne. Pod kilkoma sloganami partię tę drążą dokładnie te same choroby, na które cierpią inne. Różnica polega na tym, iż PiS nie ma do zaoferowania nawet „ciepłej wody w kranie”. Czytając artykuły „prawicowych” publicystów odnoszę wrażenie, że wierzą oni, iż pod wpływam ich pisania prezes się zmieni, złapie drugi oddech, że stanie się tym na którego czekali.
 
Nie stanie się, nie złapie drugiego oddechu. Nie będzie debaty z Tuskiem. Będą cztery lata w opozycji i tyle.
 
Pozdrawiam             
rozum
O mnie rozum

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka