- Kohanie, hyba mie coś bierze. Bede hory - wynosował z rana mój Hasbend, a pode mną nogi się ugięły, bynajmniej nie ze strachu przed czarną ospą lub inną cholerą.
- Weź sobie coś z apteczki - powiedziałam z troską, tak jak lubi.
- Nie bartf sie o bnie, nic bi nie bedzie - szedł w zaparte mój twardziel.
No i się zaczęło.
-Zmierzę ci temperaturę.
Nieeeeeeeeeeeee............... (36,9 st. C - bab gorodżke?)
-Weź aspirynę.
Nieeeeeeeeeeee...................(wieżże nie lubie legófffff)
-Zrobię ci gorącą kąpiel.
Nieeeeeeeeeeeee.................(zasłabne wwanie tag jag osdadnio)
-Może mleka z miodem i czosnkiem.
NIeeeeeeeeeeeee................(wieże niecierbie blega z biodem!!!)
-To może czosnku samego.
Nieeeeeeeeeeeee................(bo czozku boli mie żołodeg)
-Połóż się do łóżka i odpocznij.
Nieeeeeeeeeeeee................(bedzie mi gorondzo)
-To może tak sobie poleż bez kocyka.
Nieeeeeeeeeeeee................(zmarzne)
-Zrobię ci gorącej herbatki z cytryną.
Nieeeeeeeeeeeeee............... (tygo nie dzytryna!!!)
-To samej herbatki ci zrobię.
Nieeeeeeeeeeeeee............... (nie zawradzaj zobie mno głowy)
(...)
(...)
(...)
-Chodź, przytulę Cię, Mój Ty Biedaczku.
Nieeeeeeeeeeeee.................(zarazisz zie i dziedzi)
-Zaryzykuję.....
Chrrrrrrrrrrrrrrrrrrr...........
I dzień z głowy. Jeszcze tylko 6, bo jak wiadomo, nieleczony trwa tydzień czy jakoś tak.
Literki niestety nie oddają dramatu sytuacji, jaki rozgrywa się w tym czasie w naszym domu.
Ale nic to!
Obyśmy tylko zdrowi byli, czego wszystkim serdecznie życzę :)
... a z Wami, twadrdziele, jak jest? Coooo?
Inne tematy w dziale Rozmaitości