prymitywnik prymitywnik
264
BLOG

"Demokracja" unijna wyciera sobie tyłek niepodległością Wegier.

prymitywnik prymitywnik Polityka Obserwuj notkę 10

Szlag mnie trafia, gdy widzę, jak wygląda "demokracja unijna" w praktyce!

Gdyby w 2004 roku powiedziano narodom Europy Wschodniej, na czym będzie polegała współpraca w ramach UE i dostosowanie się do, rzekomo wspólnych dla wszystkich, reguł funkcjonowania, to szczerze wątpię w tak ochocze głosowanie "za" traktatami akcesyjnymi w Polsce i reszcie nowych państw członkowskich.

Victor Orban, polityk, który stanowi prawdziwą perłę w szambie postpolitycznych celebrytów, zapełniających europejskie salony, człowiek chcący realnie wypełnic misję, jaką na polityka nakładają wyborcy, jest pokazowo przeczołgiwany przez międzynarodowy kapitał i politykierów, będących na jego wyłącznym utrzymaniu.

Demokracja? Tfu!

System w założeniu służący ludziom wyrodził się w swoją własną parodię, w której formalne decyzje są podejmowane przez ludzi niezwiązanych z wyborcami - cholernym Suwerenem! - żadnym realnym mandatem demokratycznym. Dla maluczkich zostawiono pozory wyborów krajowych, a i tutaj coraz częściej jesteśmy świadkami przekształcania systemu, w którym poseł odpowiada przed wyborcami, w system, gdzie poseł jest potulnym, chodzącym przyciskiem do głosowania zgodnie z decyzją władz partii. Dokładnie taki model (dyscyplina partyjna) już od dłuższego czasu funkcjonuje w Polsce - buncik Gowina i konserwatywnego skrzydła PO jest tu tylko jednym z przykładów na postępujący proces. Rozrastajaca się hydra biurokracji, rozmydlającej odpowiedzialność i koncentrującej władzę prędzej czy później doprowadzi do wybuchu. Ludzie, szczegolnie w Europie, coraz bardziej intuicyjne czują, że są robieni coraz bezczelniej w tzw. tata-wariata. Z jednej strony nażarte elity, hermetyczne, cyniczne i bezkarne - z drugiej miliony, którym każe się zaciskać pasa, znosić trudy, rezygnować z poziomu życia (vide jaśnie pan Juan Carlos na safari za dziesiątki tysięcy euro).

Tak nie może być.

Ordynarne naciski UE na Orbana, oburzonej jego bezczelnymi i jakoby bezprawnymi (rzekome naruszenie praw nabytych - sic!) próbami m.in. usunięcia sędziów komunistycznego chowu przez obniżenie ich wieku emerytalnego z 70 do 62 lat, budzić mogą tylko złość. Ciekawe, że ta sama Unia Europejska ma tam gdzie słońce nie dochodzi prawa nabyte dziesiątek milionów obywateli, którym w trakcie ich karier zawodowych rządy dowolnie podnoszą wiek emerytalny? Jasno widać, że jedna sitwa broni drugą - i na nieszczęście ma do tego narzędzia. Podobnie w sprawie tzw. niezawisłości banku centralnego - węgierski premier próbując usunąć dotychczasowego szefa tegoż, związanego z europejskimi rynkami i przeciwnego reformom ekipy Orbana podpadł Jewropce nieodwracalnie, mimo, że kij zawsze ma dwa końce. Chciałbym zobaczyć, czy włodarze UE popisywali się taką surowością, gdyby na czele ichniejszego banku centralnego stał nie węgierski Marek Belka, tylko taki węgierski, powiedzmy, Sławomir Skrzypek... tu mi kaktus wyrośnie!

Nie zmienia to faktu, że Orban niektóre sprawy przegrywa. O ile parę miesięcy temu stłukł w parlamencie UE na kwaśne jabłko europejskie lewactwo w osobach Cohn-B(a)ndita et consortes swoim wystąpieniem w obronie wprowadzanych reform, o tyle z międzynarodową finansjerą wygrać nie może. Ustępstwa węgierskiego lidera w temacie Andrasa Simora, wybranego jeszcze przez złodziejską ekipę Gyurcsany'ego, postkomunisty poklepywanego przyjaźnie w Europie mimo dosłownie mafijnego stylu uprawiania polityki, najprawdopodobniej mają cel strategiczny - uspokojenie sytuacji rynkowej i ustabilizowanie finansów państwa. Widocznie nie wszystkie cele udaje się osiągnąć w jednym czasie. Na własnej skórze przećwiczył u nas Jarosław Kaczyński, którego wykończyło otwarcie zbyt wielu frontów, nomen omen otwieranych delikatnie mówiąc chaotycznie - czego o Orbanie już powiedzieć nie można.

Pozostaje tylko obserowować i wyciągać wnioski na przyszłość.

 

* * *

 

Unię Europejską w praktyce widać już nie tylko po sukcesach Wildersa w Holandii czy (niegdyś) Haidera w Austrii. Oto media donoszą o narastającej awanturze w Szwajcarskich kantonach, gdzie juz nie tylko środowiska prawicowe coraz śmielej zaczynają krytykować falę - głównie niemieckich - imigrantów, szukających w malowniczej Helwecji spokoju i dobrze płatnej pracy. Nagłówki w poważnym tygodniku "Weltwoche" mówią nawet o "niemieckich śmieciach", nie wspominając o tabloidach, które w ogóle już nie bawią się w polityczną poprawność. Na boisku piłkarskim uniwersytetu w St. Gallen zawisł banner "Wracajcie do Rzeszy"...

Najwyraźniej pod kołderką robi się coraz goręcej. Rozwiązanie europejskich "elitek" - jeszcze więcej integracji w integracji.

Aż wybuchnie.

Znowu.

 

[*]

prymitywnik
O mnie prymitywnik

"Cwele się w morzu kąpią a wy śledzie jecie..." (klawisz do dziarganej grypsery)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka