Kwestia dość stara i chyba jakoś przemilczana w S24... W ostatnią sobotę miałem wątpliwą przyjemność zmarnować wieczór na oglądanie tzw. programu kabaretowego Stanisława Tyma na festiwalu opolskim.
Poza rodzynkami w postaci Janusza Gajosa i jego żydowskiego monologu oraz występem młodego Stuhra - cały "kabareton" był jedną wielką katastrofą, co dobitnie pokazała publika. Widownia dosłownie świeciła pustkami, mimo że pora była relatywnie wczesna. Reżyser stawał na głowie, by montażyści nie pokazywali kadrów widowni, na której siedziały pojedyńcze kilku-kilkunastoosobowe grupki znudzonych widzów, którzy zostali w amfiteatrze chyba tylko z powodu braku nocnego pociągu do domu.
Stanisław Tym kompletnie zszedł na psy. Gdy sobie pomyślę, z jakim zachwytem oglądało się "Rejs", "Misia" czy "Rozmowy kontrolowane"... aż trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek. To, co 30 lat temu było atutem - inteligencja, antykomunizm, duża doza naturszczyzmu, charakterystyczna, prylowska nowomowa i nieporadność - dziś razi sztucznością i brakiem profesjonalizmu. Jakoś jeszcze można było przeboleć kanciaste, niezrozumiałe juz dzisiaj dla większości widzów nawiązania do komuny i realiów gospodarki planowej. Do tego wszystkiego autor kabaretonu wplótł jednak odważne - a jakże! - rubaszne, prymitywne i rechotliwe skecze nawiązujące do Smoleńska...
To mnie wręcz wkurwiło!
Zarówno satyr(yk)owi Tymowi, jak i aktorce Jandzie chętnie sprezentowałbym wycieczkę na smoleńskie pogorzelisko, między rozerwane blachy i zmasakrowane, spalone zwłoki Ofiar - tylko po to, by patrzeć, jak obrzygują się w szoku na widok tej masakry. Może wtedy oszczędziliby sobie i widzom tego potoku palikociarskiego "humoru".
Dno i pięć metrów mułu. Facet, któemu całe życie wydawalo się, że jest ponad komuszą tępotę, teraz zmienił się w starego zdziwaczałego kretyna, piewcę salonowo-postępowego prostactwa. Nie on pierwszy - i nie ostatni.
Jeśli kto szuka definicji tego, czym jest palikociarnia i kim są lemingi, to niech szuka Tyma z soboty.
To co zrobił Tym, to po prostu gówno. Gówno!
[#]
