RCL RCL
288
BLOG

Niepotrzebna wolność

RCL RCL Polityka Obserwuj notkę 1

Większość ludzi nie potrzebuje wolności, a demokracja nie sprawdza się w świecie rzeczywistym. Nie ważne, czy chodzi o Polaków czy Amerykanów - by się przekonać, wystarczy popatrzeć na zachowania gospodarcze zwykłych ludzi.

 

 
Demokracja a biznes.
 
Strukturalnie, duże międzynarodowe korporacje są dosyć podobne do tradycyjnych państw - oczywiście, mają o wiele mniejszą "ludność" (około setki tysięcy pracowników), na dodatek dobraną na innych zasadach, ale czasem miewają porównywalne wpływy w polityce oraz możliwości gospodarcze. Można powiedzieć, że korporacja jest modelem "merytokracji", modelem pokazującym, że dobrze zorganizowani oraz dobrani według umiejętności kilkadziesiąt tysięcy ludzi czasem potrafią więcej, niż parenaście milionów tradycyjnych "obywateli".
 
Jest jednak istotna różnica w metodzie "sprawowania rządów" w tych "państwach": nie znam korporacji, która byłaby zarządzana "reprezentatywnie", w drodze "wolnych wyborów" "posłów" wśród ogółu pracowników. Owszem, zdarzają się próby oddolnej organizacji (sławetne związki zawodowe), ale w większości przypadków nie tylko nie pomagają one rozwojowi macierzystej organizacji, ale wręcz jawią się przyczyną ich upadku.
 
Publiczne korporacje są owszem zarządzane przez walne zgromadzenie akcjonariuszy, co przypomina demokratyczne zasady. Jednakowoż, mamy tutaj do czynienia z wyjątkowo nieprzyjemnym dla demokracji brakiem równości głosów oraz pewnego rodzaju "cenzusem majątkowym" - więc takie rządy należy raczej nazwać plutokracją bądź oligarchią (co mniej więcej mamy w Rosji).
 
Dlaczego demokracja nie działa w biznesie? Można odpowiedzieć na to pytanie pytaniem: a czy słyszeliście taki zwrót jak "design by committee"? Innymi słowy, w warunkach kiedy decydenci są równi sobie i nie mają wystarczająco autorytetu, by "postawić na swoim" wbrew opinii większości, podjęcie decyzji trwa masakrycznie długo, bo łatwiej jest solidarnie odrzucić, niż solidarnie przyjąć. I jeśli nawet ten proces czymś się kończy, to podjęte kompromisowe rozwiązanie z definicji nie zadowola w pełni żadną ze stron i łączy więc najgorsze cechy wszystkich propozycji.
 
Dlatego można powiedzieć, że istnieje pewna naturalna selekcja, działająca przeciwko demokracji. To zresztą nic nowego, jeszcze Platon twierdził, że demokracją jest chwiejnym ustrojem, prowadzącym wprost do tyranii. Nie należy tego twierdzenia odbierać wrogo - wręcz odwrotnie, należy zrozumieć to naturalne zagrożenie dla demokracji, docenić zalety, które - kosztem efektywności państwa - demokracja daje nam, poszczególnym jednostkom, i nie pozostawać pasywnym, ciągle przypominając sobie, że obecny ustrój polityczny jest niestabilny (co jest poniekąd jego największą zaletą), a więc potrzebuje ciągłej - i świadomej - opieki.
 
Ostatecznie, upadki i "krwawe" "rewolucję", spowodowane przez złe zarządzanie nagminnie zdarzają się w korporacjach, a warunki pracy ("wyścig szczurów") są notorycznie złe  - nie chcemy tego w naszym codziennym życiu, nieprawdaż?
 
 
Powszechna rezygnacja z wolności wyboru.
 
Inną ciekawostką, którą można zaobserwować w sferze gospodarczej, jest rezygnacja z wolności wyboru przez rzeszy ludzi. Oczywiście, na słowach większość z mieszkańców państw zachodnich nie lubi monopolii i popiera wszelaką "dywersyfikację". Natomiast w praktyce, rzadko kto chce ponosić (wymierne przecież!) koszty walki z tymi zjawiskami, korzystając z mniej popularnego oprogramowania (np. Linuksa zamiast wszechobecnego Windowsa), wybierając niszowych dostawców usług telekomunikacyjnych, albo chociażby zaopatrując się w niezrzeszonych w duże sieci sklepach lokalnych.
 
Mimo że możemy rozumieć skutki naszych wyborów na dłuższą metę, to jednak o wiele częściej wolimy wygodę i komfort "tu i teraz", niż jakieś teoretyczne większe możliwości w przyszłości. Co więcej, stopniowe łączenie się podmiotów gospodarczych w coraz większe molochy wydaje się być dobrze uzasadnione - duży istotnie może więcej. Taniej jest produkować mięso na dużych farmach niż dopłacać indiwidualnym rolnikom za zrobienie tego samego w wielu gospodarstwach z osobna. Prościej jest kupić komputer z Windowsem, niż szukać oferty bez Windowsa a później ściągać i instalować samemu Linuksa. Taniej i prościej jest pojechać raz na tydzień do Biedronki, skąd przywieźć cały samochód zakupów, niż kupować codziennie w sklepiku osiedlowym.
 
Nie widzicie w tym "rezygnacji z wolności"? A przecież głęboko kopać nie trzeba: monopolistyczne albo prawie-monopolistyczne firmy stosują wobec swoich mniejszych konkurentów metody niczym nie lepsze, niż te, co stosuje Gazprom i jego "właściciele". Nie wtrącają się owszem aż tak często do polityki, ale nagminnie działają na - teoretyczną! - szkodę swoich klientów, wypierając drogą sądową (sławetne patenty) albo w inny niemerytoryczny sposób konkurencje z rynku. Wystarczy przywołać przykład Apple, który notorycznie odrzuca wszystkie aplikacje na iPhone, które mogłyby konkurować z jego własnymi produktami.
 
Co w tym złego, zapytacie? W takim razie zapytam was, a co złego widzicie w monopolii w ogóle? Przecież ceny spadają, a komfort klienta, który nie musi już orientować się w niezliczonych (w tym nieuczciwych!) ofertach na rynku, jest większy...
 
 
Podsumowując: ideały, takie jak demokracja czy nawet wolny, niezmonopolizowany, rynek, są nienaturalne. Inaczej nie trzeba by było zresztą o nie walczyć, obroniłyby się sami. Dążymy do nich dlatego, że mimo swojej niestabilności, na dłuższą metę pozwolają nam osiągnąć najlepsze wyniki. Tym nie mniej, na krótszą metę mogą nie być najlepszym rozwiązaniem i dlatego potrzebują codziennej, całodobowej ochrony przed tymi, co dbają tylko o "tu i teraz".
 
RCL
O mnie RCL

Staram się być obiektywnym. Chyba mi się udaje, skoro w Rosji mi się zarzuca prozachodniość, a w Polsce prorosyjskość. Narodowość jest dla mnie mało istotna i uważam, że amerykańskie ujęcie narodowości jako obywatelstwa jest o wiele lepsze niż europejskie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka