RCL RCL
564
BLOG

Związek Radziecki kontra Rząd Światowy

RCL RCL Polityka Obserwuj notkę 8

Polskiej niepodległości dedykuje się.

W roku 1948 czterech radzieckich naukowców napisało list otwarty do Alberta Einsteina w obronie suwerenności państwowej. Powodem do tego listu była propozycja Einsteina utworzyć "rząd światowy", żeby w ten sposób pohamować anarchię w stosunkach międzynarodowych i uniknąć atomowej zagłady. List, choć utrzymany w przyjacielskim tonie, był bardzo krytyczny wobec tej propozycji. Einstein odpowiedział na ten list w sposób ciekawy i dający dużo do myślenia.

Ta wymiana opinii, choć obszerna i zawierająca niektóre sztampy, tym niemniej jest pouczająca. Można z tego wysnuć sporo wniosków, mających bezpośrednie przełożenie na czasy obecne, bo choć sytuacja na arenie międzynarodowej się zmieniła, pewne nastroje i mechanizmy pozostały.

Jednym wnioskiem, które z tego osobiście wyciągnąłem, jest to, że każdy konsekwentny socjalista ostatecznie (po wprowadzeniu tego ustroju u siebie w kraju) będzie dążył do rządu światowego, gdyż jest to logiczna kontynuacja uporządkowania reszty świata. Tak samo - i tu zadziwiająca zbieżność - każdy duży kapitalista będzie chciał tego samego, ze względu na korzyści, płynące z szerszego rynku i jednolitego ustawodawstwa.
 

Czy to więc będzie możliwe? Czy to będzie dobre? Nie wiem. Ale poniższa wymiana przedstawia właśnie dwie skrajne opinie na ten temat, przy czym tym razem ZSRR stoi na nietypowej dla niego pozycji obrońcy "wolnej woli" narodów, a zamieszkały już wtedy od lat w Ameryce Einstein, który zresztą był znany ze swoich socjalistycznych przekonań, agituje za centralizacją.

Znalazłem oryginały po angielsku oraz po rosyjsku, nie znalazłem polskiego tłumaczenia i zdecydowałem przetłumaczyć samodzielnie (więc z góry przepraszam za błędy - to była duża praca!). Jestem pewien, że polskie tłumaczenie istnieje (lub istniało), ale skoro nie jest łatwe do wyszukania, to czemu nie powielić tej wiedzy. Ze względu na rozmiar nie tłumaczyłem całości, chcących zgłębić temat odsyłam do podanych wyżej oryginałów.

Od razu powiem, że osobiście, mimo radzieckiego wychowania (i pochodzenia), nie jestem socjalistą. Co więcej, takowi pewnie zaliczyliby mnie do grona kapitalistów ze względu na sposób, w który uzyskuję część swojego dochodu. Tym nie mniej, chętnie czytam stanowiska innych osób na ten temat, a tym bardziej tak znanych jak twórca teorii względności.

 

 

ODNOŚNIE PEWNYCH ZŁUDZEŃ PROFESORA ALBERTA EINSTEINA.

LIST OTWARTY

Sławny fizyk Albert Einstein jest znany nie tylko ze swoich wybitnych osiągnięć naukowych. Ostatnimi laty szanowny naukowiec poświęca sporo uwagi kwestiom społeczno-politycznym. On przemawia w radiu, publikuje się w prasie, przewodzi kilku organizacjom społecznym. Niejednokrotnie występował przeciwko hitlerowskim barbarzyńcom, a po wojnie - przeciwko niebezpieczeństwu nowej wojny, w obronę trwałego pokoju i przeciw dążeniom militarystów całkowicie podporządkować sobie naukę amerykańską.

Naukowcy radzieccy, jak i cała społeczność radziecka, pochwalali tę działałność uczonego, który kieruje się szczerym humanizmem, nawet jeśli w oddzielnych przypadkach jego pozycja była niezbyt konsekwentna lub klarowna. Jednak w ostatnich przemowieniach Einsteina są treści, które wydają się nam nie tylko mylnymi, lecz niebezpiecznymi i szkodliwymi dla właśnie tej sprawy pokoju, o którą Einstein chce walczyć. Uważamy za swój obowiązek otwarcie o tym powiedzieć, by wprowadzić jasność w ważną kwestię metod skutcznej walki o pokój.

Właśnie z tego punktu widzenia należy rozpatrywać hasło o "rządzie światowym", które ostatnio promuje Einstein.

W kolorowym towarzystwie zwolenników tego hasła, oprócz otwartych imperialistów, probujących uwiarygodnić nim swoje plany nieskrępowanej ekspansji, znajduje się sporo przedstawicieli inteligencji krajów kapitalistycznych, którzy są zauroczeni pozorną prostością tej idei i którzy nie zdają sobie sprawy z jej realnych skutków. Ci pacyfistycznie i liberalnie nastawieni ludzie wierzą w to, że "rząd światowy" może być panaceum, które zapewni trwały pokój.

Zwolennicy "rządu światowego" głoszą pozornie radykalne poglądy, że niby suwerenność państwowa w wieku atomowym stała się przeżytkiem, że to - jak stwierdził na Zgromadzeniu Generalnym ONZ belgijski deputowany Spaak - "stara, niepopularna już idea", a nawet "idea reakcyjna". Trudno przedstawić sobie bardziej dalekie od prawdy twierdzenie.

Przede wszystkim, idee "wszechświatowego rządu" oraz "nadpaństwa" wcale nie są produktem wieku atomowego - one mają dłuższą historię. Wystarczy przypomnieć, że one były wysuwane jeszcze podczas tworzenia Ligi Narodów.

Dalej, w obecnych czasach idee takowe nigdy nie były postępowymi. One po prostu odbijały fakt, że panującym w najważniejszych państwach przemysłowych monopolom kapitalistycznym stało się zbyt ciasno w granicach własnych krajów. One potrzebują światowych rynków zbytu, dostępu do światowych zasobów surowców i nowych rejonów inwestycji. Panowanie monopoli nad życiem politycznym i aparatem państwowym mocarstw pozwala im wykorzystywać ten aparat w walce o strefy wpływów, za gospodarcze i polityczne zniewolenie obcych krajów, które powinno dać monopolistom możliwość panoszyć się na cudzym terenie jak u siebie w domu.

Wiemy to doskonale z własnej, niezbyt odległej, przeszłości. Za caratu zagraniczni kapitaliści tłumnie zlatywali się do Rosji, z jej reakcyjnym, posłusznym kapitalowi reżimem, niskimi płacami zarobkowymi oraz olbrzymymi zasobami surowców. Francuskie, angielskie, belgijskie, niemieckie firmy panoszyły się w naszym kraju, plądrując go i otrzymując zyski, które byłyby nie do pomyślenia w ich własnych ojczyznach. One przykuły Rosję do kapitalistycznego Zachodu łańcuchami zniewalających pożyczek. Na środki, otrzymane od zagranicznych banków, rząd carski tłumił ruch rewolucyjny, hamował rozwój nauki i kultury, urządzał żydowskie pogromy.

Wielka socjalistyczna rewolucja październikowa rozbiła pęta gospodarczej i politycznej zależności naszego kraju od światowych monopoli. Władza radziecka po raz pierwszy uczyniła nasz kraj rzeczywiście niezależnym i wolnym państwem, posunęła do przodu rozwój naszej gospodarki socjalistycznej, techniki, nauki i kultury, zrobiła kraj gwarantem pokoju i bezpieczeństwa narodów. Naród nasz wywalczył tę niepodległość w walkach wojny domowej przeciwko blokowi państw imperialistycznych, oraz w wielkich bitwach wojny Ojczyźnianej przeciwko niemieckim faszystom.

A teraz zwolennicy "światowego nadpaństwa" nawołują nas do scedowania tej niezawisłości na rzecz niejakiego "rządu światowego", który służy przykrywką panowaniu monopoli kapitalistycznych.

Czyż nie jest to śmiechu warte?

Ale te nawoływania są absurdalne nie tylko w stosunku do ZSRR. Po drugiej wojnie światowej szereg krajów wybił się z niewolniczego systemu imperialistycznego. Narody tych krajów umacniają własną gospodarczą i polityczną samodzielność, nie dopuszczając obcej ingerencji do ich życia wewnętrznego. Dalej, niebywały wzrost ruchów narodowo-wyzwoleńczych w koloniach i krajach zależnych obudził świadomość narodową setek milionów ludzi, którzy nie chcą żyć po staremu, jako niewolnicy.

Monopole mocarstw imperialistycznych, które straciły jedne łakome obiekty wyzysku i ryzykują stracić inne, próbują za wszelką cenę zlikwidować przeszkadzająca im niepodległość narodów, które uwolniły się spod ich panowania, i przeszkodzić rzeczywistemu wyzwoleniu kolonii. W tych celach imperialiści używają najrozmaitsze środki wojskowej, politycznej, gospodarczej i ideologicznej walki.

Wykonując to zamowienie społeczne, ideolodzy imperializmu próbują zdyskredytować samą ideę narodowej suwerenności. Nierzadko oni przy tym wysuwają plany "światowego państwa", które ponoć ma skończyć z imperializmem, wojnami, wrogością na tle etnicznym, zapewni wykonanie ogólnoludzkiego prawa i tak dalej.

Takie dążenie sił imperializmu do światowego panowania, ubrane w szaty idei postępowej, przyciąga niektóre kręgi inteligencji krajów kapitalistycznych - pracowników naukowych, pisarzy oraz innych.

W swoim liście otwartym od września b.r., adresowanym delegacjom państw - członków ONZ, Einstein wysuwa nowy wariant ograniczenia suwerenności narodowej. Proponuje on zreorganizować Zgromadzenie Generalnie ONZ, przekształcając ją w ciągle działający parlament światowy, który posiadałby szerszą władzę od Rady Bezpieczeństwa - która, jak twierdzi Einstein (powtarzając w tej kwestii to, co giermkowie dyplomacji amerykańskiej mówią codziennie) - jest ponoć sparaliżowana poprzez zastosowanie prawa weto. Tak zreorganizowane Zgromadzenie miałoby prawo podejmować decyzje ostateczne, odrzucając zasadę jednomyślności mocarstw.

Einstein proponuje, by delegacje do ONZ były wybierane drogą ogólnonarodowego głosowania, lecz nie były wskazywane przez rządy oddzielnych państw, jak to się dzieje obecnie. Na pierwszy rzut oka to się wydaje być postępową, a nawet radykalną, propozycją. W istocie to w niczym nie polepszy stanu obecnego.

Spróbujmy wyobrazić, jak przebiegałyby wybory do "światowego rządu".

W obecnych czasach większość ludzkość wciąż mieszka w krajach kolonialnych i zależnych, gdzie panują gubernatorowie, wojska oraz monopole finansowo-przemysłowe niektórych mocarstw imperialistycznych. "Głosowanie ludowe" w takich krajach sprowadziłoby się do wyboru delegatów poprzez władze kolonialne bądź wojskowe. Wystarczy powołać się na komedię greckiego "referendum", które zostało przeprowadzone przez jej rząd monarcho-faszystowski pod ochroną wojsk angielskich.

Ale niewiele lepiej jest położenie w krajach, gdzie istnieje formalnie powszechne prawo wyborcze. W krajach demokracji burżuazyjnej panujący kapitał za pomocą tysięcy kruczków prawnych i innych przeszkód ogranicza powszechność wyborów, czyniąc ich wolność iluzją. Czyż nie wie Einstein, że w Stanach Zjednoczonych w ostatnich wyborach do konresu uczęstniczyło tylko 39% wyborców, że miliony Murzynów w stanach południowych de facto są pozbawieni prawa wyborczego - albo są zmuszeni, często groźbami, głosować na swoich najgorętszych wrogów, w stylu niedawno zmarłego Murzynojada senatora Bilbo?

Specjalne podatki, egzaminy oraz inne kruczki są stosowane by uniemożliwić głosowanie milionom migrantów, bezrobotnych oraz biednieszych rolników. Nie mówimy już o masowym "kupnie" głosów, o roli prasy reakcyjnej, która jest potężną bronią wpływu na masy w rękach posiadających ją miliarderów, i t.d.

To wszystko pokazuje, jak wyglądałoby w warunkach światu kapitalistycznego proponowane przez Einsteina "Zgromadzenie Ludowe" do światowego parlamentu. Jego skład wcale nie byłby lepszym od obecnego składu Zgromadzenia Generalnego. Byłby on krzywym lustrem prawdziwych nastrojów mas ludności, ich oczekiwań, ich nadziei na trwały i stabilny pokój.

Jak wiadomo, delegacja amerykańska w Zgromadzeniu Generalnym ONZ i w rozmaitych komitetach szeroko stosuje notoryczną maszynę do głosowania, wykorzystując fakt, że przytłaczająca większość członków ONZ znajduje się w zależnej pozycji od Stanów Zjednoczonych i zmuszona jest dostosowywać swoją politykę zewnętrzną do wymagań Waszyngtonu. Na przykład, szereg krajów Ameryki Łacińskiej z ich monokulturową gospodarką wiejską znajduje się w całkowitej zależności od amerykańskich monopoli, które kontrolują ceny na ich produkcję. Nic więc dziwnego, że pod presją delegacji amerykańskiej w Zgromadzeniu Generalnym tworzy się większość mechaniczna, która głosuje według rozkazów ich prawdziwych bossów.

W niektórych przypadkach dyplomacja amerykańska, ze względów zrozumiałych, preferuje przeprowadzać akcje nie w imieniu departamentu stanu, lecz pod banderą ONZ. Tak, na przykład, było z komisją balkańską lub komisją do nadzorowania wyborów w Korei. W celach pełnego przemienienia ONZ w filię departamentu stanu delegacja amerykańska promuje projekt utworzenia "małego zgromadzenia", które zastąpiłoby Radę Bezpieczeństwa, gdzie zasada jednomyślności mocarstw przeszkadza w realizacji planów imperialistycznych.

Projekt Einsteina doprowadziłby do takich samych skutków, a więc nie tylko nie pomógłby sprawie trwałego pokoju i współpracy międzynarodowej, lecz służyłby tylko przykrywką do krucjaty przeciwko narodom, które utworzyły system, przeszkadzający międzynarodowemu kapitalowi otrzymywać zyski. To droga niepohamowanej ekspansji amerykańskiego imperializmu, środek rozbrajania ideowego narodów, które walczą o swoją niepodległość.

S. Wawiłów, A.N. Frumkin, A.F. Joffe, N.N. Semionov, 1947

 

 

 

 

ODPOWIEDZ RADZIECKIM NAUKOWCOM

Albert Einstein

 

Czterech moich rosyjskich kolegów opublikowało życzliwy atak na mnie w postaci listu otwartego w New Times. Doceniam wysiłek, który zrobili, a jeszcze bardziej doceniam otwarty i bezpośredni sposób, w który wyrazili oni swój punkt widzenia. W sprawach ludzkich mądrze można postępować tylko próbując zrozumieć myśli, motywy i obawy oponenta na tyle szczegółowo, aż uda się zobaczyć świat jego oczyma. Wszystkim ludziom dobrej woli nalezałoby czynić maksymum możliwego, by usprawnić wzajemne zrozumienie.

Chciałbym, żeby właśnie w ten sposób moi rosyjscy koledzy, jak i każdy inny czytelnik, odebraliby następującą odpowiedź na ich list. To odpowiedź człowieka, który bardzo się stara znaleźć osiągalne rozwiązanie bez iluzji, że znana jest mu "prawda" czy "droga prawidłowa", którą należy kroczyć. Jeśli dalej będę się wyrażał nieco dogmatycznie, to robię to tylko i wyłącznie dla jasności i prostoty.

Chociaż list wasz jest przeważnie poświęcony atakom na kraje niesocjalistyczne, w szczególności na Stany Zjednoczone, uważam, że za agresywną fasadą kryje się umysłowa pozycja obronna, która jest niczym innym jak tendencją do prawie nieograniczonego izolacjonizmu. To nietrudno zrozumieć, uwzględniając ile Rosja przecierpiała z rąk obcych krajów przez ostatnie trzy dziesięciolecia: inwazja niemiecka z masowym, rozplanowanym zabójstwem cywili, interwencje podczas wojny domowej, systematyczne kampanie oczerniania w prasie zachodniej, wsparcie Hitlera jako rzekomego narzędzia do walki z Rosją.

Jakkolwiek uzasadnione nie jest takie dążenie do izolacji, pozostaje ono katastrofalnym dla Rosji i pozostałych narodów; będę jeszcze o tym mówił.

 

Socjalizm to zrąb rozwiązania, lecz nie rozwiązanie.


Głównym obiektem waszej ataki na mnie jest moje wsparcie "rządu światowego". Chciałbym omówić to dopiero po powiedzeniu pary słów odnośnie antagonizmu pomiędzy socjalizmem a kapitalizmem, gdyż wasz stosunek do tego antagonizmu wydaje się całkowicie decydować o waszych poglądach na problemy międzynarodowe. Jeśli obiektywnie rozpatrzeć socjo-gospodarcze problemy, to one są następujące: rozwój technologiczny spowodował centralizację mechanizmu gospodarczego. Właśnie ten rozwój spowodował koncentrację władzy gospodarczej we wszystkich krajach uprzemysłowionych w rękach stosunkowo nielicznych.

Ludzie ci nie są odpowiedzialni za swoje decyzje przed ogółem w państwach kapitalistycznych, zaś w krajach socjalistycznych, gdzie oni są funkcjonariuszami publicznymi tak samo jak politycy, odpowiadać powinny. Podzielam waszą opinię, że gospodarka socjalistyczna posiada pewne zalety, które zdecydowanie przeważają nad jej wadami, jeśli tylko jest zarządzana przez w miarę adekwatny menedżment. Bez wątpliwości, nadejdzie dzień, kiedy wszystkie narody (o ile jeszcze będą odrębne) będą wdzięczne Rosji za to, że energicznymi czynami pokazała po raz pierwszy praktyczną możliwość gospodarki planowej, mimo coraz większych trudności. Tak samo wierzę, że kapitalizm lub, powiedzmy, system wolnego przedsiębiorstwa, udowodni, że nie będzie w stanie zatrzymać coraz większe bezrobocie, podowane postępem technologicznym, oraz nie zachowa zdrowego bilansu pomiędzy produkcją a siłą nabywczą ludzi.

Z innej strony nie powinniśmy zwalać na kapitalizm całe zło tego świata oraz zakładać, że samo ustanowienie socjalizmu wyleczy wszystkie socjalne i polityczne bolączki ludzkości. Niebezpieczeństwo takiej wiary polega przede wszystkim na tym, że sprzyja ona fanatycznej nietolerancyjności pośród wszystkich "wierzących", którzy tworzą swoisty "kościół" i piętnują osoby, będący poza nim, jako zdrajców czy szkodników. Jak tylko stan taki zostaje osiągnięty, możliwość rozumienia przekonań i czynów "niewiernych" zanika całkowicie. Jestem pewien, że sami z historii wiecie, ile niepotrzebnych cierpień sprawiły ludzkości tak sztywne poglądy.

 

Anarchia gospodarcza a polityczna.

Każdy rżąd jest złem gdyż zawiera w sobie tendencję do staczania się do tyranii. Jednakowoż, opróćz nielicznej grupy anarchistów, każdy z nas jest przekonany, że społeczeństwo ucywilizowane nie może istnieć bez rządu. W zdrowej nacji istnieje dynamiczny bilans pomiędzy wolą ludzi i rządu, który zapobiega degeneracji rządzących do postaci tyranów. Jest oczywiste, że niebezpieczeństwo takiego staczania się jest większe w kraju, gdzie rząd ma władzę nie tylko nad siłami zbrojnymi, lecz nad wszystkimi środkami edukacji, informacji oraz nad samym życiem gospodarczym każdego obywatela. Mówię to tylko po to, by pokazać, żę socjalizm jako taki nie może być uznawany za rozwiązanie problemów socjalnych, tylko za pewien schemat, w ramach którego ono jest możliwe.

Najbardziej zdziwił mnie w waszym podejściu fakt, że jesteście zawziętymi oponentami anarchii w sferze gospodarczej, lecz jednocześnie tak samo zawziętymi zwolennikami anarchii - czyli nieograniczonej suwerenności - w polityce międzynarodowej. Propozycja ograniczyć suwerenność państw wydaje się być dla was naganną sama w sobie, jak gdyby była pogwałceniem jakiegoś prawa przyrodnego. Na dodatek, próbujecie udowodnić, że za ideą ograniczenia suwerenności stoją Stany Zjednoczone z ich ukrytą intencją zdominować cały świat bez żadnej wojny. Próbujecie uzasadnić taki pogląd waszą stronniczą analizą poszczególnych czynów tego rządu [...]. Próbujecie pokazać, że Zgromadzenie ONZ jest po prostu teatrem lalek Stanów Zjednoczonych, a więc i amerykańskich kapitalistów.

Takie argumenty wywierają na mnie wrażenie jakiejś mitologii, one nie przekonują. Tym nie mniej, pokazują jak wielka jest przepaść pomiędzy intelektualistami obu krajów, która jest wynikiem sztucznej wzajemnej izolacji. Gdyby wolną wymianę osobistych poglądów zrobić możliwą i ją wspierać, to intelektualiści, bardziej niż ktokolwiek, mogliby pomóc stworzyć atmosferę wzajemnego rozumienia między narodami, rozumienia ich problemów. Taka atmosfera jest koniecznym warunkiem wstępnym do rozwoju współpracy politycznej. Jednakowoż, dopóki polegamy na nieporęcznej metodzie wymiany "listów otwartych", chciałbym zaznaczyć mój stosunek do waszych argumentów.

 

Oligarchia gospodarcza nie jest wszechwładna.


Nikt nie będzie dementował, że wpływ oligarchii gospodarczej na nasze życie polityczne jest bardzo wielki. Jednakże nie należy przeceniać tego wpływu. Franklin Delano Roosevelt został prezydentem wbrew desperackiemu sprzeciwowi tych bardzo potężnych grup i przetrwał trzy kadencje; to wszystko wydarzyło się w czasach, kiedy trzeba było podejmować decyzje o ogromnej wadze.

Co zaś tyczy powojennej polityki amerykańskiej, to nie mam ani chęci, ani możliwości, ani pełnomocnictwa jej uzasadniać czy tłumaczyć. Nie można jednak zaprzeczyć, że propozycje amerykańskiego rządu odnośnie zbrojeń atomowych są przynajmniej jakąś próbą stworzyć ponadnarodowy system bezpieczeństwa. Jeśli one były nie do przyjęcia, to przynajmniej mogłyby posłużyć podstawą do dyskusji o realnym rozwiązaniu problemów bezpieczeństwa międzynarodowego.

W rzeczywistości to pozycja rządu radzieckiego, częściowo negatywna i częściowo wyczekująca, utrudniła ludziom dobrej woli w USA wykorzystanie swoich wpływów politycznych, jak tego chcieli, przeciwko "podżegaczom wojny". Odnośnie przyczyn wpływów USA na Zgromadzenie Generalnie ONZ chciałbym powiedzieć, że moim zdaniem wynika to nie tylko z potęgi gospodarczej i wojskowej Stanów, lecz też z wysiłku ONZ i USA rzeczywiście rozwiązać problem bezpieczeństwa. Wysiłki ograniczyć lub zrobić nieefektywnym kontrowersyjne prawo weto, moim zdaniem, wynikają nie tyle ze specyficznych zamiarów Stanów Zjednoczonych, ile z tego, że tego przywileju nadużywano.

 

Niebezpieczeństwo zagłady przesłania wszystko pozostałe.


Czyżby było to nieuniknione, że przez nasze pasje i odziedziczone obyczaje jesteśmy skazani na eliminacje siebie nawzajem, na tyle, że nie pozostanie nic wartego zachowania? Czy nie znaczy to, że całe nasze niezgody i różnice zdań, które poruszyliśmy w tej przedziwnej wymianie listów, są znikomo małe w porównaniu z niebezpieczeństwem, ktore grozi nam wszystkim? Czy nie powinniśmy zrobić wszystko, co jest w naszych siłach, by wyeliminować niebezpieczeństwo, zagrażające wszystkim nacjom jednocześnie?

Jeśli będziemy twardo trzymać się koncepcji i praktyki nieograniczonego suwerenności narodu, oznacza to tylko, że każdy kraj pozostawia za sobą prawo osiągać swoje cele środkami wojennymi. W takich okolicznościach każdy naród musi być przygotowany do takiej możliwości, a więc, musi się starać prześcignąć pozostałe. Takie dążenie do prześcignięcia będzie coraz bardziej podporządkowywać sobie całe nasze życie społeczne i będzie zatruwać naszą młodzież na długo przed tym, jak wydarzy się sama katastrofa. Nie powinniśmy jednakże tego tolerować, póki jeszcze zachowujemy choć trochę zdrowego rozsądku i uczuć ludzkich.

Tylko tyle mam na myśli, popierając ideę "rządu światowego", niezależnie od tego, co mają na myśli inni, którzy dążą do tego samego celu. Bronię "światowego rządu", bo jestem przekonany, że nie ma innej możliwości wyeliminować największe niebezpieczeństwo ze wszystkich, co kiedykolwiek groziło ludzkości. Uniknięcie powszechnej zagłady powinno górować nad każdym innym celem. Jestem pewien, że nie wątpicie w to, że list ten jest napisany z całą powagą i uczciwością, do której jestem zdolny. Wierzę, że odbierzecie go w ten sam sposób.

 

RCL
O mnie RCL

Staram się być obiektywnym. Chyba mi się udaje, skoro w Rosji mi się zarzuca prozachodniość, a w Polsce prorosyjskość. Narodowość jest dla mnie mało istotna i uważam, że amerykańskie ujęcie narodowości jako obywatelstwa jest o wiele lepsze niż europejskie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka