Mieliśmy „bunt prokuratorów” w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej i dymisję jej szefowej. „Wprost” właśnie obwieścił ciąg dalszy – postępowanie dyscyplinarne. Tradycyjnie – kozioł ofiarny się znalazł.
Zapewne z Panią Prokurator nie byłoby mi po drodze, co więcej pewnie część z tych zarzutów jest prawdziwa, ale chcę zwrócić uwagę na istotny problem dla niezależności prokuratury i prokuratorów – otóż postępowaniem dyscyplinarnym w każdej chwili można uderzyć w każdego prokuratora. Zarzuty zawsze się znajdą.
W takich sprawach najłatwiejszym działaniem jest właśnie opisane przez „Wprost” przejrzenie biurek i szaf – zawsze znajdzie się coś starego, jakieś kopie itp. Kolejny prawie zawsze trafiony zarzut – wynoszenie akt do domu – oficjalnie wymagana jest zgoda, w praktyce to codzienność.
I wreszcie sama śmietanka czyli zarzut bezczynności albo zwłoki, do którego banalnie jest doprowadzić obciążając referat danego prokuratora posługując się przy tym nieśmiertelną formułką z art. 46 ustawy o prokuraturze: Czas pracy prokuratora jest określony wymiarem jego zadań.
Problemu niezależności prokuratury nie należy więc sprowadzać tylko do kwestii rozdzielenia funkcji Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości a przyjrzeć się praktyce i wyciągnąć wnioski. Można mówić, że wiele zależy od konkretnej osoby ale w obecnej sytuacji jakakolwiek gwarancje niezależności to fikcja.