Niedawno popełniłem notkę o udziwnieniu egzaminów maturalnych w celu wyłonienia do dalszej edukacji najlepszych. Młody , który zdawał maturę w tym roku prawdopodobnie dostanie się na wszystkie kierunki na które zapisał się w systemach rankingowych stosowanych na uczelniach w Polsce. To by było na tyle, alee....
Popatrzyłem we wzory obliczeniowe systemów rankingowych i ze zdziwieniem znalazłem sposób, w jaki "wmontowano" w te systemy dziadków ze starymi maturami. Coś trzeba było z nimi zrobić, bo też mają zdaną matrurę i prawo do "bycia studentem".
Wymyślono więc "przelicznik" stopnia na świadectwie maturalnym na odpowiadające mu punkty "nowej matury"
Ocena bardzo dobra 100%
Ocena dobra 80%
Ocena dostateczna 60%
Tu przypomnę średnie krajowe wyniki matur w wariancie rozszerzonym w roku 2014
J.polski -65%
matematyka -42%
j.angielski -66%
historia -54%
"Wyciągłem więc" swoją maturę z roku 1964 i skrupulatnie wyliczyłem z niej punktację rankingową na dość popularne studia na jednej z uczelni. Co mi "wyszło"?
80%x0,4 + 80%x0,3 + 100%x0,3 = 32 + 24 + 30 = 86 punktów rankingowych.
Wynik ten pozwala mi przypuszczać, że mam przyjęcie na studia "w cuglach".
DZIADKOWIE PO INDEKSY !!!!!!
Jeśli jestem w błędzie, to niech ktoś uczony w piśmie wyprowadzi mnie z tego błędu.....
Post ten dedykuję Pani Minister od edukacji.
pozdr.