Wczoraj miałem zaszczyt być świadkiem krakowskich, uroczystych obchodów Święta Prawników A.D. 2012.
Cieszyłem się na ten wieczór, bo znam bez mała całą lokalną palestrę mojego pokolenia i chciałem zobaczyć wieloletnich przyjaciół.
Okolicznościowe seminarium sobie darowałem, gdyż ku mojemu zdumieniu przeczytałem w programie, że wiodący wykład na temat, uwaga! „Nadużycie prawa” ma wygłosić, o ironio!!! profesor-adwokat Jan Widacki. Mam nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy, bo w przeciwnym razie trzeba by powiedziać, iż źle się dzieje w krakowskiej Palestrze.
Po mszy w Kolegiacie studenckiej im. Św. Anny okraszonej smakowitym kazaniem na temat, jak stanowić prawo zgodnie z ludzkim sumieniem, procesja zaproszonych gości z relikwiami patrona prawników św. Ivo Helory przeszła na dziedziniec Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie pani Anna Szałapak, zwana białym aniołem Piwnicy pod Baranami dała urokliwy koncert.
Po koncercie i wykwintnym poczęstunku przy lampce cydru w urzekających komnatach jagiellońskiej Stuba Communis goście powrócili na dyskretnie podświetlony dziedziniec, który moim zdaniem jest najpiękniejszym miejscem w Królewskim Mieście Krakowie.
O północy, zebrani na krużgankach profesorowie, wychowankowie i studenci Wydziału Prawa UJ odśpiewali Gaudeamus przy wtórze ruchomych kurantów ożywianych od wielkiego dzwonu przy okazji uroczystości wyjątkowych.
I wtedy, wzruszony podniosłą atmosferą zdałem sobie sprawę, że na dziedzińcu nie ma ani jednego z moich znajomych po prawie, którzy jak się to mówi „zrobili pieniądze” piastując ważne stanowiska na uczelniach, w administracji państwowej i biznesie, a także swoich kancelariach prawnych.
Powiem więcej. Zrozumiałem, że nasza Palestra składa się z reliktowej grupki prawników autentycznych oraz przytłaczającej masy tych, którzy żyją z prawa, a studia na Jagiellonce były dla nich tylko i wyłącznie trampoliną do kariery. Kariery, którą, aż wstyd powiedzieć, w znakomitej większości przypadków zrobili de facto dzięki temu, że nabytą na jagiellońskiej Wszechnicy wiedzę pożytkowali raczej by prawo obejść niż stosować.
A przecież tym razem miało być inaczej!
Zapomnieli o swojej Alma Mater? Mieli do niej zawsze beznamiętny stosunek?
A może nie przyszli, bo w telewizji był finał Ligi Mistrzów???
Ot, signum temporis okresu, który chyba nieco zbyt pochopnie nazwano Trzecią Rzeczpospolitą.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Patrz również: