SANARE. SANARE.
340
BLOG

Zaprzepaszczony dorobek "Solidarności". Oczami Kolumba

SANARE. SANARE. Polityka Obserwuj notkę 0
Mija właśnie 31. rocznica porozumień sierpniowych, ogromnego sukcesu powstającego dynamicznie NSZZ „Solidarność”. Ruchu, który stał się jedną z ikon Polski na świecie, ale równocześnie dorobkiem, który całkowicie zaprzepaściliśmy.

Przyczyn – jak w wielu procesach – jest zapewne wiele. Ja chciałbym wskazać na jedną - giętkość niektórych solidarnościowych przywódców. „Solidarność” była ruchem, który mieścił w sobie ludzi o bardzo różnych poglądach; był to ruch zarówno Wałęsy, jak i Michnika. Walczyli bezkompromisowo o wolność kraju, ale pod koniec lat 80. przywódcy postanowili zachować się ugodowo. Czując zapach władzy, skumali się z komunistami i podzielili łupy. Socjalistyczna władza pod koniec lat 80. uświadomiła sobie, że panujący ustrój jest nie do utrzymania i zaczęła współpracować w jego demontażu, by jak najlepiej odszukać się w kapitalizmie i nachapać ogromnych zysków. Solidarnościowcy na pewno zdawali sobie z tego sprawę. Walcząc z elitą, osłabieni – sami zapragnęli jednak stać się jej częścią.

Mieliśmy bowiem lewicowego Michnika, ale i Wałęsę, prostego elektryka, który – wszystko na to wskazuje – nie miał czystego sumienia. W III RP bezpieka zapuściła korzenie bardzo głęboko – w służbach specjalnych, policji, sądach, prokuraturze. Dawni solidarnościowi przywódcy zdawali sobie sprawę, że nie pozbędą się ich łatwo, poza tym dysponują ogromną ilością haków. Dlatego zamiast oczyszczenia woleli „grubą kreskę”.

Wałęsa i Michnik o Polsce mówią bardzo często. Dla mnie jednak są przykładem osób, które zdradziły wszystkie swoje dawne ideały. Michnik awansował dawnych prześladowców na „ludzi honoru”, a poprzez „Gazetę Wyborczą” pragnie wychowywać Polaków, co mistrzowsko opisuje Jarosław Marek Rymkiewicz w wierszu „Do Jarosława Kaczyńskiego”:

Polska – mówią – i owszem to nawet rzecz miła
Ale wprzód niech przeprosi tych których skrzywdziła
Polska – mówią – wspaniale lecz trzeba po trochu
Ją ucywilizować – niech klęczy na grochu
Niech zmądrzeje niech zmieni swoje obyczaje
Bo z tymi moherami to się żyć nie daje.

Lech Wałęsa kompromituje się niemiłosiernie swoimi czynami i wypowiedziami. Jest to typ człowieka, którego obecnie nie da się słuchać. Z jego wypowiedzi razi nadmuchane ego i zwyczajna pycha. Z prostego elektryka establishment i media zrobiły mędrca oraz intelektualistę, choć większość jego wypowiedzi trącą banałem, a rzekome złote myśli to nieumyślne efekty słowotoku. Wałęsa mówi nieustannie o tym, jakim jest bohaterem Polski i świata, jakiego to on nie odniósł zwycięstwa. W efekcie od „potomka rzymskiego cesarza Walensa”, jak kiedyś o sobie miał mówić, odwróciła się większa część „Solidarności”. Śmierć Jana Pawła II chyba jeszcze bardziej dodała mu odwagi, bo w ostatnich miesiącach umniejszył jego rolę na swoją korzyść. Gdyby papież dzisiaj żył – znając śmiałość Wałęsy – niewykluczone, że dowiedziałby się o tym od byłego prezydenta. Pokorny Ojciec Święty z pewnością tylko by się uśmiechnął i poklepał „przyjaciela” po ramieniu.

Wałęsa i Michnik zamiast zerwać z PRL, usankcjonowali niektóre elementy jego porządku. Pokazali, że dawni, totalitarni oprawcy wcale nie są tacy źli, że można z nimi rozmawiać, dzielić się stanowiskami, nazywać lewicowymi działaczami. Może dlatego dzisiejsza „Solidarność” jest zdegustowana działalnością swoich byłych członków. Zarzuca jej się bycie przybudówką PiS-u, czyli prawicowe poglądy, domagające się moralnej odnowy i oczyszczenia ojczyzny z pozostałości socjalizmu.

Co o dziedzictwie „Solidarności” mogę powiedzieć ja, Kolumb II PRL, pardon, III RP? Mogę powiedzieć, że „Solidarność” miała całe zastępy wspaniałych członków i przywódców, często anonimowych bohaterów. Na przykład Annę Walentynowicz, którą wycinało się (wycina) z filmów i zdjęć. Mogę powiedzieć o wspaniałym etosie; cóż jednak z etosu, jeśli rozjechali go niektórzy przywódcy, przekonani, że taka jest bolesna rzeczywistość. Mogę powiedzieć, że zaprzepaściliśmy główne cele i przesłanie „Solidarności”, nie wprowadziliśmy w życie jej ideałów, ale za to kanonizowaliśmy zaprzaństwo.

Wiecie, jaka jest różnica między Kolumbami II i III RP? Otóż dawni 20-latkowie byli wychowani na micie walki powstańców i legionistów, na odwadze i bezkompromisowości Piłsudskiego, na uczeniu się prawdziwej historii. Dzisiejsi 20-latkowie wiedzą tylko tyle, że jeśli chcą godziwie żyć, to muszą iść na układy, a ich główną zasadą jest nieposiadanie żadnych zasad. W ich głowie nie ma jakichś tam honoru, patriotyzmu, sprawiedliwości. Może generalizuję, nie mówię oczywiście o wszystkich. Ale taka jest prawda. Kolumb II RP zginął na barykadach, Kolumb III RP przeskoczyłby ją i pobiegł do wroga, bo przecież to wszystko jedno. Oto i nasza „solidarnościowa” scheda. Przykład idzie z góry.

SANARE.
O mnie SANARE.

Interesuję się historią, teologią, literaturą i polityką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka